16 grudnia 1922 r. Zabójstwo Prezydenta RP Gabriela Narutowicza

Pierwszy prezydent Polski Gabriel Narutowicz został 16 grudnia 1922 r. zamordowany w warszawskiej Zachęcie. Zabójstwa dokonał malarz Eligiusz Niewiadomski.

Do morderstwa doszło w czasie, kiedy partyjne kłótnie w odrodzonej Rzeczpospolitej sięgnęły apogeum. Ledwo dwa lata po zwycięskiej wojnie z bolszewikami, kiedy wspólny wysiłek Polaków uratował kraj, stanęły naprzeciw siebie ugrupowania nie potrafiące funkcjonować w ramach demokracji parlamentarnej.

Spory pomiędzy prawicą, skupioną wokół endecji, a socjalistami i piłsudczykami, przenosiły się na łamy niezwykle rozpolitykowanej prasy i na ulice, gdzie dochodziło do regularnych utarczek partyjnych bojówek.

W wyborach do sejmu 5 listopada 1922 r. zwycięstwo odniósł blok endecko-chadecki. Zgodnie z konstytucją, Zgromadzenie Narodowe powinno dokonać wyboru prezydenta, który zastąpić miał Naczelnika Państwa - Józefa Piłsudskiego.

Reklama

Piłsudski nie zgodził się kandydować na urząd głowy państwa. Uznał, że postanowienia konstytucji marcowej z 1921 r. zbytnio krępują prezydenta i ograniczają jego możliwości działania. Wynikało to zresztą  z zastosowanych w ustawie zasadniczej uregulowań, które przeciwnicy Piłsudskiego wprowadzili z rozmysłem - widząc w nim potencjalnego kandydata na prezydenta.

Prawica jako kandydata na urząd głowy państwa wskazała hr. Maurycego Zamoyskiego, byłego członka Komitetu Narodowego Polskiego. Przeciwko niemu stanęli Ignacy Daszyński, Jan Baudouin de Courtenay, Stanisław Wojciechowski i Gabriel Narutowicz.

W pierwszej turze Zamoyski uzyskał 222 głosy, a Narutowicz zaledwie 62, ale to właśnie ci dwaj kandydaci starli się ze sobą w decydującej rundzie wyborów.

Narutowicz był postacią znaną w polskiej polityce. Od czerwca 1920 do czerwca 1922 r. pełnił funkcję ministra robót publicznych w kilku rządach, a przez następne pół roku szefował resortowi spraw zagranicznych. Przed wejściem w politykę karierę zrobił w Szwajcarii, jako inżynier, specjalista od budownictwa wodnego i profesor Politechniki w Zurychu. Do Polski wrócił z tych samych motywów, jak wielu innych wybitnych rodaków, którzy zrobiwszy karierę świecie, chcieli swoje siły i zdolności oddać odbudowującej się po zaborach ojczyźnie.

Na funkcję prezydenta Narutowicz został zgłoszony przez PSL "Wyzwolenie". Przyjął tę nominację, choć z wątpliwościami. Warto zaznaczyć, że Piłsudski nakłaniał go do jej odrzucenia.

W ostatniej turze wyborów 9 grudnia 1922 r. Maurycy Zamoyski zdobył 227 głosów (endecji i chadecji), a Gabriel Narutowicz - 289 (poparty przez PSL "Wyzwolenie", Blok Mniejszości i PPS). O wyniku zdecydowały głosy PSL "Piast", który współpracował z endecją w rozmaitych koalicjach rządowych, ale jako partia chłopska nie chciał poprzeć największego właściciela ziemskiego w kraju, jakim był Zamoyski.

Przegrane ugrupowania prawicowe rozpętały nagonkę na nowo wybranego prezydenta. W zajadłej agitacji przeciwnicy Narutowicza wytykali mu ateizm, przynależność do masonerii oraz poparcie przez socjalistów i mniejszości ("Jak śmieli Żydzi narzucić Polakom swojego kandydata").

11 grudnia 1922 r. Gabriel Narutowicz został zaprzysiężony na prezydenta, w atmosferze burd i zamieszek na ulicach. Trzy dni później wprowadził się do Belwederu, który opuścił Józef Piłsudski.

16 grudnia 1922 r. w galerii "Zachęta" prezydent Narutowicz został zastrzelony przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego - człowieka działającego pod wpływem endeckiej agitacji. W trakcie procesu zabójca zeznał, że za całe zło polskiego życia politycznego, za chaos i kupczenie stanowiskami obwiniał Józefa Piłsudskiego. Były Naczelnik Państwa miał być właściwym celem zamachu, ale rezygnacja z ubiegania się o fotel prezydenta skłoniła Niewiadomskiego do podjęcia decyzji o zabiciu Gabriela Narutowicza.

Niewiadomski po szybkim procesie został rozstrzelany 31 stycznia 1923 r. Przez pewien czas po jego straceniu, jego zwolennicy zabójcy prezydenta organizowali msze w intencji zamachowca, aż Episkopat zakazał takich nabożeństw.

Gabriel Narutowicz spoczął w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie. W okresie międzywojennym jego imieniem nazywano ulice, place i budynki użyteczności publicznej w całej Polsce.

NH

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy