2 grudnia 1981 r. Pacyfikacja Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej

​Komunistyczne władze nie chciały podjąć rozmów ze strajkującymi uczniami Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej. Zamiast prowadzenia negocjacji z komitetem strajkowym, ministerstwo spraw wewnętrznych wysłało do szkoły nie tylko zomowców, ale również i antyterrorystów, których zrzucono na dach budynku przy pomocy helikopterów.

Strajk w warszawskiej Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej rozpoczął się 25 listopada 1981 roku. Protest nie był odosobniony - w tym czasie przez Polskę przetoczyła się fala strajków w szkołach wyższych, która była preludium do wprowadzenia stanu wojennego.

Dlaczego protest objął również Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą? Komunistyczne władze planowały zakwalifikować placówkę jako szkołę wojskową i objąć ją przepisami dotyczącymi resortu zbrojnego. Uczniowie obawiali się, że może im zostać wydany rozkaz wzięcia udziału w tłumieniu demonstracji antyrządowych.

Reklama

Dwa dni po rozpoczęciu strajku, przedstawiciele protestujących podjęli rozmowy z Komisją Międzyresortową, w której skład wchodzili przedstawiciele resortu spraw wewnętrznych, edukacji i Komendy Głównej Straży Pożarnej. Strajkujących wspierali natomiast przedstawiciele "Solidarności".

Jednak 28 listopada rozmowy zawieszono, a 30 listopada komunistyczne władze rozwiązały Wyższą Oficerską Szkołę Pożarniczą. Jednocześnie peerelowska propaganda rozpoczęła nagonkę na uczelnię i uczniów, zarzucając im, że w budynku przebywa pięćdziesięciu "bojówkarzy" z "Solidarności". W rzeczywistości w szkole było około dziesięciu przedstawicieli związku. Dodatkowo, do rodzin strajkujących władza zaczęła wysyłać telegramy z fałszywymi informacjami na temat stanu zdrowia protestujących. W drugą stronę szły natomiast telegramy z nieprawdziwymi powiadomienia o chorobie bliskiego członka rodziny strażaków.

Sytuacja była coraz bardziej napięta. Pod szkołą gromadzili się nie tylko bliscy strajkujących, ale również - z dnia na dzień coraz większe - siły ZOMO. Wreszcie generał Czesław Kiszczak wydał rozkaz szturmu na szkołę, który nastąpił 2 grudnia, a wzięli w nim udział zomowcy, regularne wojsko oraz zrzuceni z helikopterów na dach antyterroryści. Wcześniej, o godzinie 10:15 z megafonów radiowozów popłynął komunikat, nawołujący do natychmiastowego opuszczenia szkoły. 5 minut później rozpoczęła się pacyfikacja.

Około 600 zomowców, żołnierzy i antyterrorystów uderzyło na blisko 350 uczniów Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, którzy zgromadzili się w auli uczelni. Na szczęście obyło się bez ofiar. Spacyfikowanym strażakom nakazano ubrać się w galowe mundury, by odróżnić ich od zomowców, a następnie rozwieziono do domów i na dworce z nakazem udania się do rodzin. Obyło się bez sankcji, gdyż władze chciały zatuszować strajk zwłaszcza, że zbliżał się moment ogłoszenia stanu wojennego.


AW

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy