24 listopada 1947 r. Pierwszy proces oświęcimski

„Znęcanie się nad i tak nadmiernie udręczonymi więźniami dowodzi wielkiego zezwierzęcenia tych oskarżonych (…). Oskarżeni brali udział w tych zabójstwach z potrzeby wewnętrznej zabijania, a nie w wykonaniu rozkazu przełożonych. Gdyby bowiem nie odczuwali potrzeby zabijania, to albo okazywaliby więźniom współczucie, albo też byliby dla nich obojętni, lecz nie znęcaliby się nad nimi” - brzmiał fragment uzasadnienia w procesie członków załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.

„Znęcanie się nad i tak nadmiernie udręczonymi więźniami dowodzi wielkiego zezwierzęcenia tych oskarżonych (…). Oskarżeni brali udział w tych zabójstwach z potrzeby wewnętrznej zabijania, a nie w wykonaniu rozkazu przełożonych. Gdyby bowiem nie odczuwali potrzeby zabijania, to albo okazywaliby więźniom współczucie, albo też byliby dla nich obojętni, lecz nie znęcaliby się nad nimi” - brzmiał fragment uzasadnienia w procesie członków załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.

24 listopada 1947 roku przed Trybunałem Narodowym w Krakowie stanęło czterdziestu funkcjonariuszy obozu koncentracyjnego w Auschwitz, w którym Niemcy zamordowali co najmniej 1,1 mln ludzi.

Na ławie oskarżonych znaleźli się między innymi komendant Arthur Liebehenschel (następca Rudolfa Hoessa), Max Grabner (szef obozowego Gestapo), Hans Aumeier (jeden z zastępców komendanta),  Karl Ernst Moeckel (szef wydziału gospodarczego Auschwitz), Erich Muhsfeldt (kierownik krematoriów) czy Maria Mandl (szefowa obozu kobiecego w Birkenau). 

Oskarżonym zarzucono udział w zagładzie Żydów, mordowanie więźniów innych nacji (w tym Polaków, Cyganów czy osób pochodzących ze Związku Sowieckiego) oraz znęcanie się nad nimi.Trybunał Narodowy uznał również, że działalność w niemieckich obozach koncentracyjnych należy w całości uznać za identyczną z prowadzonymi przez organizacje przestępcze.

Reklama

W trakcie procesu oskarżeni odrzucali zarzuty twierdząc, że wykonywali jedynie rozkazy Hoessa. Za wszelką cenę próbowali uniknąć odpowiedzialności. "Często w sposób butny udzielali kłamliwych wyjaśnień. Uporczywie zaprzeczali udowodnionym faktom, dążyli do podważenia zeznań świadków, a równocześnie płaszczyli się przed Trybunałem chcąc uzyskać łagodny wyrok" - tak sceny z sali sądowej wspominał były więzień Kazimierz Smoleń.

Trybunał Narodowy ogłosił wyrok 20 grudnia 1947 roku. 23 osoby skazano na karę śmierci. Dwa z tych wyroków złagodzono na dożywocie. Kary śmierci uniknęli lekarz obozowy Johann Kremer i urzędnik administracji Artur Breitwieser. Pozostałe wyroki wykonane. 

Poza tym sześciu oskarżonych skazano na dożywotnie więzienie. Pozostali otrzymali kary od 3 do 15 lat więzienia. 

Jedna osoba została uniewinniona. Był nią obozowy lekarz Hans Munch, który - według relacji więźniów - ryzykując własne życie wielokrotnie im pomagał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auschwitz | Rudolf Hoess
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy