24 stycznia 1975 r. Władza sięga do kieszeni obywateli
Ministerstwo Finansów opodatkował - jak pisała reżimowa Trybuna Ludu – "majątki powstałe z nieproporcjonalnego wkładu pracy". Tak kończyła się rzekoma epoka dobrobytu za Edwarda Gierka.
24 stycznia 1975 roku ogłoszono komunikat peerelowskiego resortu finansów, w którym poinformowano o wprowadzeniu jednorazowego podatku. Objęto nim osoby, które w latach 1954-1974 zgromadziły majątek przekraczający wartość 700 tysięcy złotych.
Na opodatkowany majątek składały się m.in. budynki mieszkalne, działki budowlane, garaże, samochody marek zachodnich, żaglówki czy łodzie motorowe. W PRL - symbole luksusu.
Nie była to jedyna narzucona "danina". Ministerstwo Finansów wprowadziło jednorazowe świadczenie pieniężne, które objęło osoby uiszczające podatek obrotowy i majątkowy, a także prowadzące szklarnie, pieczarkarnie, sady, brojlernie oraz hodowle lisów i norek.
Władza tłumaczyła, że uzyskane w ten sposób środki przeznaczy na pokrycie zwiększonych świadczeń socjalnych.
Jak pokrętnie tłumaczyła "Trybuna Ludu", podatek miał dotknąć kilkanaście tysięcy obywateli, "których majątek powstał przede wszystkim z dochodów nieproporcjonalnych do ich rzeczywistego wkładu pracy". Jednym słowem władza zabierała "niesprawiedliwie wzbogaconym", a dawała potrzebującym.
Rok 1975 uznaje się za koniec "złotej epoki" Gierka. Prognozy były coraz gorsze, a deficyt rósł. Ludziom wcale nie "żyło się dostatniej".