25 stycznia 1831 r. Sejm Królestwa Polskiego detronizuje Mikołaja I

Warszawianie świętowali uchwałę Sejmu o detronizacji panującego w Królestwie Kongresowym cara Mikołaja I iluminacją domów i okrzykami: "Precz z Mikołajem!".

Choć uchwała o detronizacji Mikołaja I została podjęta jednomyślnie i miała pełne poparcie społeczne, to jednak w Sejmie znalazła się grupa jej przeciwna - złożona z polityków dążących do osiągnięcia kompromisu z Rosją. Prezes Rządu Narodowego, umiarkowanie nastawiony książę Adam Jerzy Czartoryski, podpisując uchwałę miał wyrzec jakże znamienne słowa: "Zgubiliście Polskę!".

Słowa księcia Czartoryskiego zginęły zaraz w tumulcie wywołanym przez entuzjastyczny okrzyk posła Jana Ledóchowskiego: "Wyrzeknijmy więc wszyscy razem: nie ma Mikołaja!".

Reklama

W rzeczywistości uchwała była usankcjonowaniem sytuacji panującej od momentu wybuchu powstania listopadowego 1830 roku. Car nie zamierzał bowiem negocjować z Polakami, żądając bezwarunkowej kapitulacji powstańców.

Dodatkowo, w granice Królestwa Polskiego wkraczała licząca 115 tysięcy żołnierzy potężna armia feldmarszałka Iwana Dybicza.

Koronacja Mikołaja I na króla Polski odbyła się niespełna dwa lata wcześniej na Zamku Królewskim w Warszawie. 24 maja 1829 r. rosyjski car koronował się właściwie sam, nakładając sobie koronę podaną przez prymasa abp. Jana Pawła Woronicza.

Na mocy ustaleń podjętych na kongresie wiedeńskim Królestwo Polskie - kadłubowe państwo obejmujące niespełna 130 tys. km kw - miało zostać "na wieczne czasy" połączone z Rosją, a car stawał się królem Polski.  

Detronizacja ogłoszona 25 stycznia 1831 r. mogła zostać odebrana jako akt rozpaczy, ale była przede wszystkim uchwałą udowadniającą Europie, że powstanie listopadowe nie jest buntem poddanych Mikołaja I, lecz zrywem dążącego do niepodległości, pragnącego suwerenności narodu polskiego.

Polacy, którzy - jak pisał później Adam Mickiewicz - carskiej "mocy się urągali", "podnieśli [na Mikołaja I] rękę i koronę ściągnęli", stali się znienawidzoną nacją dla wszechwładnego cara, przed którym drżała cała Europa.

"Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków" - powiedział po stłumieniu powstania listopadowego dumny imperator Rosji.

Na koniec kilka słów o ciekawych losach samego aktu detronizacji. Dokument został wywieziony do Prus, a później do Hanoweru. Po wielu perturbacjach, akt jeszcze przez lata tropiony przez carskich agentów, trafił bezpiecznie do Francji. Dziś znajduje się w zbiorach Biblioteki Polskiej w Paryżu.

AW

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Powstanie Listopadowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy