29 sierpnia 1931 r. Zamach na Tadeusza Hołówkę

W Truskawcu koło Drohobycza ukraińscy nacjonaliści zamordowali działacza PPS Tadeusza Hołówkę. Poseł Bezpartyjnego Bloku Wspierania Rządu i jeden z bliskich współpracowników Józefa Piłsudskiego był zwolennikiem porozumienia z Ukraińcami na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Z tego powodu stał się celem dla Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

"Społeczeństwo ukraińskie winno zrozumieć, że dawna Ruś Czerwona przez 600 lat należała do państwa polskiego i uległa głębokim wpływom kultury polskiej, stała się krajem mieszanym polsko-ukraińskim.  (...) element ukraiński ma prawo uważać się za współgospodarza kraju, któremu należy się pełnia praw równych z ludnością polską oraz poszanowanie jego interesów narodowych i kulturalnych" - pisał Hołówko w "Gazecie Polskiej" na kilka miesięcy przed śmiercią.

Poglądy polityka nie spodobały się ukraińskim nacjonalistom zwłaszcza, że Hołówko aktywnie działał na rzecz zbliżenia obu nacji. Wierzył bowiem z lansowaną przez Piłsudskiego koncepcję federacji państw środkowo i wschodnioeuropejskich, będących przeciwwagę dla Związku Sowieckiego.

Reklama

29 sierpnia 1931 roku około godziny 20.30, w ukraińskim pensjonacie prowadzonym przez greckokatolickie siostry bazylianki w Truskawcu w województwie lwowskim, na dzień przed planowanym odjazdem z pobytu wypoczynkowego Hołówko został zamordowany przez 20-letniego Dmytro Danyłyszyna i 23-letniego Wasyla Biłasa z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Wcześniej uparcie odmawiał proponowanej mu przez policję ochrony.

Do polskiego polityka oddano pięć strzałów z bliskiej odległości. Po raz szósty wypalono przykładając lufę do szczęki Hołówki.

O morderstwie posła pisano nie tylko w Polsce i na Ukrainie, ale także w prasie zachodniej. Zwłoki Hołówki, które przewieziono do Lwowa, a później do Warszawy, w Truskawcu odprowadzały tłumy. 1 września polityk został pochowany na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w stolicy.

Co się stało z ukraińskim zamachowcami? Danyłyszyn i Biłas zostali zatrzymani i przed sądem w Samborze skazani na karę śmierci. Wyrok wykonano.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy