29 stycznia 1990 r. Ostatni zjazd PZPR
29 stycznia 1990 roku zakończył się trwający dwa dni ostatni zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Sztandar" został "wyprowadzony", a spadkobiercą PZPR zostało nowe ugrupowanie o nazwie Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej.
Gdy w listopadzie 1989 roku na biurko pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Mieczysława Rakowskiego trafiły wyniki sondażu przeprowadzonego wśród członków partii, ten postanowił pójść za "wolą ludu" i przekształcić ugrupowanie w socjaldemokratyczne stronnictwo.
Pnący się wówczas na szczyty partii Aleksander Kwaśniewski miał przewodzić transformacji i powstałej na gruzach PZPR nowej partii. Pomagać miał mu Jerzy Urban.
"Mamy się z Kwaśniewskim i jeszcze jakimiś pomysłowymi ludźmi zebrać, żeby wymyślić projekt sposobu dokonania transformacji, a szczególnie publicznego obrazu tych zdarzeń. Nie może być bowiem tak, że w Sali Kongresowej Rakowski ogłasza zgon PZPR, po czym na ścianie zmienia się napis i w tej samej sali, ten sam Rakowski, z tym samym Millerem u boku, ogłasza, że oto jesteśmy zupełnie inną partią" - pisał rzecznik peerelowskiego rządu.
Zwołany na 27 stycznia 1990 roku zjazd PZPR miał być jednocześnie kongresem założycielskim ugrupowania-spadkobiercy partii rządzącej w Polsce przez cztery dekady. Rakowski, który od razu zrzekł się wszelkich pretensji do dowodzenia nową partią, miał w obowiązku zamknąć zjazd. "Powiedziałem kilka słów o PZPR i poprosiłem o wyprowadzenie sztandaru. Na sali zaległa śmiertelna cisza" - wspominał.
Spadkobierczynią PZPR została Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej (SdRP), której przewodniczącym został Aleksander Kwaśniewski, a sekretarzem Leszek Miller. Część delegatów nie przystąpiła do SdRP i powołała Polską Unię Socjaldemokratyczną pod przewodnictwem Tadeusza Fiszbacha. Po kilku latach twór zniknął jednak ze sceny politycznej.
Na koniec dodajmy, że przez cały czas trwania zamkniętego 29 stycznia ostatniego zjazdu PZPR, pod Salą Kongresową protestowali antykomuniści. Przed zemstą manifestujących byłych już członków komunistycznej partii ochronili milicjanci.