3 maja 1831 r. Polak autorem pierwszej konstytucji zjednoczonej Europy
Żołnierz i przyrodnik Wojciech Jastrzębowski w składającej się z 7 artykułów broszurze zaproponował pierwszą w historii konstytucję zjednoczonej Europy.
Dzieło walczącego wówczas w powstaniu listopadowym Wojciecha Jastrzębowskiego nosiło tytuł "O wiecznym pokoju między narodami - Wolne chwile żołnierza polskiego, czyli myśli o wiecznym pokoju między narodami cywilizowanymi" i zostało opublikowane - nie bez powodu - 3 maja 1831 roku, czyli w rocznicę Konstytucji Majowej.
Choć wówczas propozycje Jastrzębowskiego przeszły bez echa, to po latach dostrzeżono w broszurze Polaka pierwszy zarys konstytucji zjednoczonej Europy.
"Nie masz dziwniejszego fenomenu pod słońcem nad ten, że ludzie najwięcej pragną pokoju, a najmniej starają się o jego utrzymanie" - pisał, dosłownie z bronią w ręku, przedstawiając również własny pomysł na ukrócenie wojen.
Była nim europejska konstytucja, która stanowiła m.in., że "narody europejskie mają się wyrzec swojej wolności i zostać niewolnikami praw, wszyscy zaś monarchowie maja być odtąd tylko stróżami i wykonawcami tychże praw i nie tytułować się inaczej tylko ojcami narodów, czyli patrjarchami, wybieranymi dziedzicznie przez cały naród".
"W Europie nie będzie wcale krajów, lecz tylko narody, dotychczasowe granice między krajami, główna przyczyna rozlewu krwi europejskiej, znoszą się na zawsze" - pisał Jastrzębowski.
"Prawa europejskie stanowi kongres, złożony z pełnomocników wszystkich narodów, który również czuwa nad ich wykonaniem. Na kongres każdy naród wysyłać będzie równą liczbę pełnomocników, wybranych przez sejm narodowy. Kongres europejski będzie nieustającym: co roku będzie odbywać swoje czynności w innej gospodzie, czyli stolicy, narodów europejskich" - czytamy w "O wiecznym pokoju między narodami".
"Pierwszym obowiązkiem kongresu europejskiego będzie ustanowienie praw europejskich, które rozpoczynać się mają od oświadczenia: Pokój w Europie jest trwały i wieczny" - proponował.
Po powstaniu listopadowym Jastrzębowski, który szczęśliwie uniknął zsyłki na Sybir, długo nie mógł znaleźć pracy. Kiedy w 1836 roku otrzymał posadę profesora na warszawskim Instytucie Agronomicznym, był szykanowany i krytykowany, co zmusiło go do złożenia dymisji. Kontynuował działalność edukacyjną w stworzonym przez siebie Zakładzie Praktyki Leśnej.