30 marca 1971: Po siedmiu dniach uratowano uwięzionego pod ziemią górnika Alojzego Piontka
Zawał w kopalni KWK "Mikulczyce-Rokitnica" w Zabrzu nastąpił 23 marca 1971 roku. Osunął się strop chodnika w pokładzie 508 - grzebiąc pod ziemią, na głębokości 825 metrów, 19 górników. Ośmiu uratowano już w parę godzin po katastrofie, do pozostałych ekipa ratownicza dotarła dopiero po siedmiu dniach. Nikt nie przypuszczał, że po tak długim czasie ktoś jeszcze może przeżyć.
O drugiej nad ranem 30 marca pod ziemią działały ekipy drążące z dwóch stron strefę zawału. W 158 godzinie akcji ratowniczej, w sąsiedztwie zasypanego przenośnika taśmowego dokopano się do kawerny wypełnionej piaskiem.
Niepodziewanie usłyszano wołanie: "To jo, Piontek, z drugij zmiany! Chopy, dobrze, żeście przyszli, jo sam od wczorej siedza!". O 5.15 na powierzchnię dotarł komunikat, że znaleziono żywą osobę - był to górnik Alojzy Piontek, przekonany, że jest pod ziemią drugi dzień.
Inżynier Alojzy Wylenżek, kierujący grupą ratowników, podał Piątkowi bandaż, żeby zasłonił oczy - światło po tylu dniach w ciemności mogło mu uszkodzić wzrok. Już leżąc na noszach, Piontek rozmawiał z ratownikami, zamierzał wybrać się na mecz Górnik Zabrze - Manchester City. "Alojz, oni już zdążyli drugi mecz przegrać!" - odpowiedzieli zaskoczeni.
Na powierzchni lekarz karetki zbadał Piontka. Był zdziwiony, że mimo tak długiego czasu bez wody jest w tak dobrym stanie. Okazało się, że po zawale został przyciśnięty do ściany wyrobiska styliskiem od łopaty i nie mógł się poruszać. Przepiłował drewno blaszką od lampy górniczej i przesunął się do pustej kawerny zabezpieczonej przed osuwającymi się skałami. Przeżył siedem dni pijąc własny mocz i przeżuwając drewniane stylisko łopaty. Tak dotrwał do przybycia pomocy.
Piontek już nigdy nie zjechał pod ziemię. Stał się popularny - nakręcono o nim film dokumentalny "Czarne słońce".
Napisano o jego przeżyciach książkę, powstał nawet komiks.
AS