6 kwietnia 1978 r. Literaci upomnieli się o Katyń
W dniach 6-8 kwietnia 1978 roku w Katowicach miał miejsce jeden z najgłośniejszych zjazdów Związku Literatów Polskich. Wszystko to z powodu odważnego przemówienia pisarza Andrzeja Brauna.
Nastroje podczas XX zjazdu Związku Literatów Polskich były napięte, a ostremu wystąpieniu Andrzeja Brauna - które przeszło do historii - towarzyszyły nie mniej gorzkie i dosadne mowy innych literatów.
Dotychczas kompromisowy wobec peerelowskich władz, prezes Związku Jarosław Iwaszkiewicz w obecności przebywających na sali komunistów wspomniał o cenzurze i przetrzymywaniu książek. Listę wstrzymanych pozycji odważnie przedstawił Jan Józef Szczepański.
Mocne słowa padły również z ust Kornela Filipowicza, Marka Nowakowskiego czy Jacka Woźniakowskiego.
Największym echem odbiła się jednak przemowa Brauna, który wygarnął siedzącym wśród literatów I sekretarzowi KC PZPR Jerzemu Łukaszewiczowi, członkowi Biura Politycznego KC i I sekretarzowi KW PZPR Zdzisławowi Grudniowi, ministrowi kultury Janowi Mietkowskiemu czy wreszcie prezesowi Radiokomitetu Maciejowi Szczepańskiemu m.in. pomijanie w nauce historii bitwy warszawskiej z 1920 roku, zagarnięcia Kresów i dramatu mieszkających tam Polaków, czy ukrywanie prawdy o Katyniu i mordach na antykomunistach po wojnie.
"Co dziś wie trzydziestoparoletni człowiek u nas o powstaniu Polski z trzech zaborów, o Piłsudskim, o POW, które to literki nawet w nekrologach są wykreślane. (...) Jak można zrozumieć i przedstawić w dziele artystycznym młodocianego obrońcę Warszawy we wrześniu 1939 roku czy w sierpniu 1944 roku, jeśli nie zna się tego samego obrońcy stolicy zasłaniającego piersią jej mury w sierpniu 1920 roku" - mówił, jak wspominali świadkowie, spokojnie i cicho Braun.
"Tragiczna historia września 1939 roku dotyczy tylko połowy Polski. Dzieje Polaków i społeczeństwa polskiego w Białymstoku, Lwowie czy Wilnie w latach 39-41 nie należą do historii Polski. Dziesiątki tysięcy Polaków w Wehrmachcie, rodziny polskie o tysiące wiorst od miejsca zamieszkania - to nie są nasze dzieje, to białe plamy. (...) Szok katyński i proces szesnastu, główne źródła rozbicia opinii polskiej, nieznane są współczesnym pokoleniom czytelników" - grzmiał.
Braun ostro wypowiedział się również o cenzurze czy esbeckiej nagonce na niepokornych komunistom literatów. Po przemówieniu, w trakcie którego na sali panowała lodowata cisza, pisarz otrzymał potężne brawa. Co interesujące, klaskali także obecni na sali członkowie aparatu władzy.
Łukaszewicz i zatwardziali partyjniacy wpadli w panikę, bo przemówienie zrobiło ogromne wrażenia nie tylko na literatach, ale również na umiarkowanych komunistycznych działaczach. Na drugi dzień, z polecenia I sekretarza KC PZPR, powolni władzy pisarze skonstruowali na poczekaniu przemowy, mające stanowić polemikę z Braunem i jego "pozostającymi w sprzeczności z podstawowymi zasadami polityki Partii i Państwa, naruszają polską rację stanu" tezami.
Pisarza zaatakował również wicewojewoda Zdzisław Gorczyca, który skompromitował się zrusyfikowanymi słowami: "Niech się panu Braunu nie zdaje, że może bezkarnie podważać podstawy ustroju. Klasa robotnicza potrafi dać mu odprawę". O ile niezgodne z regułami języka polskiego sformułowanie "panu Braunu" wywołało salwę śmiechu, to pozostała część wypowiedzi została wygwizdana i wybuczana.
W obronie Brauna stanął sam Iwaszkiewicz, który później - wraz z innymi literatami - wyszedł ze spotkania z aparatczykami. Zaatakowany przez komunistów pisarz podziękował prezesowi Związku, a sala nagrodziła ich brawami.
W oficjalnym piśmie podsumowującym XX zjazd Związku Literatów Polskich nie można było nie wspomnieć o wystąpieniu Brauna, a pisarze zaapelowali w nim o respektowanie ich pracy i zasad etyki przez władzę.
AW