6 lutego 1924 r. Rozbiórka soboru św. Aleksandra Newskiego w Warszawie

Tylko przez 12 lat sobór św. Aleksandra Newskiego "zdobił" Plac Saski w Warszawie. Budynek, o mocno wschodniej architekturze, był pogardliwie traktowany przez mieszkańców Warszawy. Kiedy Polska odzyskała niepodległość, symbol zaborczej rosyjskiej władzy został rozebrany.

Prawosławni Rosjanie mieszkający w Warszawie, a było ich około 40 tysięcy, mogli korzystać z wybudowanego w 1912 roku soboru zaledwie przez niewiele ponad dwa lata. Po wybuchu I wojny światowej, w obawie przed pruskimi wojskami, poddani cara w 1915 roku uciekli ze stolicy Królestwa Kongresowego.

Po zajęciu Warszawy Prusacy przemienili sobór na kościół garnizonowy wojska pod wezwaniem św. Henryka II, m.in. wstawiając do budynku zakazane przez prawosławie organy. Sobór został też obrabowany z dzwonów i blachy pokrywającej cerkiewne kopuły - wszystko to z powodu wojskowego zapotrzebowania na metal. Kopuły pokryto "szarą" blachą cynkowa i stąd pojawiło się powiedzenie: "Osiwieć jak sobór na Placu Saskim".  

Reklama

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku sobór stał się problemem Polaków. Trzeba zaznaczyć, że wzniesiony przez Moskali i będący symbolem ciemiężyciela, był obiektem pogardy i kpin. Warszawiacy określali sobór mianem "pięciu cebul" - to ze względu na kopuły, albo "ruskim ... (tu pada wulgarne określenie męskiego przyrodzenia)" - to znowuż z powodu fallicznej wieży.

Rozgorzała dyskusja co do przyszłości obiektu. Proponowano jego przebudowę na kościół, a nawet pozostawienie w pierwotnym kształcie. Stefan Żeromskiego proponował stworzyć w soborze muzeum martyrologii narodu polskiego.

Oficjele uznali jednak, że obiekt prezentuje niską wartość architektoniczną i artystyczną. W 1922 roku zapadła decyzja o rozbiórce soboru.

Prace rozbiórkowe trwały aż cztery lata. Jak się okazało, budowla ma bardzo solidną konstrukcję, której młoty się nie imały. Konieczne było wykonanie wybuchów kontrolowanych i to aż w liczbie 15 tysięcy! Jeden z nich był nie do końca "kontrolowany", a resztki murów spadły na głowy mieszkańców Warszawy przechadzających się po Placu Saskim.

Przed zburzeniem zdemontowano dekoracje i mozaiki, które później ozdobiły cerkwie św. Marii Magdaleny, kościół Najświętszego Zbawiciela czy sobór w Baranowiczach. Skorzystano również z materiałów pozostałych po wybuchach. Posłużyły one m.in. za podstawę rzeźby Syrenki i cokoły pomników Kilińskiego, Bogusławskiego i Moniuszki. Sześć kolumn trafiło aż do Krakowa - do krypt wawelskich. Mniej wartościowe pozostałości posłużyły do zasypania glinianek na Saskiej Kępie.

W 2013 roku podczas remontu placu Piłsudskiego natrafiono na fundamenty soboru. Pozostałości świątyni zostaną ponownie zasypane.

AW

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy