7 maja 1980 r. Głodówka w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej

To była najdłuższa i z największą liczbą uczestników głodówka protestacyjna środowisk opozycyjnych Komitet Samoobrony Społecznej KOR.

Głodówka w Podkowie Leśnej była trzecim tego typu protestem opozycjonistów. Pierwsza z nich, trwająca od 24 do 31 maja 1977 roku, odbyła się w kościele św. Marcina w Warszawie. Wzięło w niej udział trzynaście osób. Od 3 do 10 października 1979 roku piętnaście osób protestowało w warszawskim kościele św. Krzyża.

W maju 1980 roku w parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, prowadzonej przez ks. Leona Kantorskiego, podjęto kolejny protest. Jego przyczyną było tym razem zaostrzenie represji wobec działaczy opozycji.

Reklama

Bezpośrednią przyczyną akcji była solidarność z więzionymi Dariuszem Kobzdejem i Mirosławem Chojeckim, którzy rozpoczęli w izolacji więziennej protesty głodowe. Domagano się również zwolnienia opozycjonistów, m.in. Andrzeja Czumy, Jana Kozłowskiego, Romana Kściuczka, Anatola Lawiny, Tadeusza Szczudłowskiego i innych.

7 maja 1980 roku przedstawiciele KSS KOR, ROPCiO, RMP i SKS rozpoczęli głodówkę. Jej szczegóły opisał na łamach "Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej" uczestnik Leszek Budrewicz.

"O godzinie, która w wydanym zaraz potem oświadczeniu była godziną rozpoczęcia głodówki, zjedliśmy wreszcie coś. To znaczy my z Wrocławia i chyba też [Kazimierz] Świtoń. Podpisaliśmy oświadczenie, zbadał nas lekarz i... naprzód!" - wspomina.

Budrewicz przyznaje, że wraz z uczestniczącymi w głodówce Bronisławem Wildsteinem i Lesławem Maleszką, "opowiadali sobie o najbardziej wymyślnych potrawach". Jednocześnie "przyszło znużenie; woleliśmy, żeby szklankę wody ktoś nam podał; spało się coraz więcej, z ust pachniało coraz fatalniej".

Uczestnik głodówki opisał również rozkład dnia protestujących.

"’Posiłki’, czyli gotowana woda, najlepiej ciepła, czasem mineralna, przy czym gazowana traktowana była już jako używka. Kolejne dojeżdżające osoby były formalnie przyjmowane, prawie codziennie odbywały się jakieś spotkania dyskusyjne, dwa razy dziennie chodziliśmy na mszę" - wspomina.

Uczestnicy głodówki po mszach brali udział w spotkaniach, które Budrewicz określał mianem "pikników bez tańców i kalorii", a na których bywali członkowie rodzin głodujących, przyjaciele, księża, parafianie, ale też ubecy. "Pojawiali się czasem - dyskretnie lub bardziej ostentacyjnie" - pisze.

Protestujący postanowili, że na miejscu głodówki nie będzie przenośnego telewizora. Wyjątek zrobiono w trakcie meczu piłkarskiego RFN-Polska (wynik 3:1). "Siedzimy w sali konferencyjnej w kucki na ziemi wokół małego telewizorka, krzyczymy, łapiemy się za głowę, nie wiem, czy ktoś nawet nie przeklął. (...) Bramki [Zbigniewa] Bońka z wolnego długo nie można było zapomnieć".

Do głodujących zgłaszali się kolejni opozycjoniści, których przyjmowano poprzez głosowanie. Jednym z nich był węgierski dysydent Tibor Pakh. Na jego udział w głodówce nie chciał się zgodzić Jacek Kuroń argumentując, że Pakh w czasie II wojny światowej był oficerem kolaborującej z Niemcami armii węgierskiej, co komuniści mogą później propagandowo wykorzystać. Ostatecznie Kuroń został przegłosowany przez pozostałych protestujących.

Gdy pod wpływem protestu komuniści wypuścili z więzienia Mirosława Chojeckiego, głodujący zaczęli zastanawiać się nad przerwaniem akcji. Zabiegał o to Adam Michnik argumentując, że cel został osiągnięty.

"Racje mieli ci, którzy uważali, że trzeba to pociągnąć dalej. Nie tylko przez lojalność wobec nadal więzionych, nie tylko dlatego, że w czasie głodówki zwolniono kolejnych więzionych, ale dlatego, że sama głodówka stała się wydarzeniem. (...) Stanęło więc na tym, że głodówka będzie prowadzona nadal" - pisze Budrewicz.

Głodówka ostatecznie zakończyła się 17 maja 1980 roku, a protestujący osiągnęli swój cel - władze komunistyczne zwolniły z więzienia wielu opozycjonistów.

AW

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy