Wielka Wojna - spełnione marzenie Adama Mickiewicza
Dlaczego polscy patrioci marzyli o wybuchu wojny powszechnej i dlaczego z taką nadzieją przyjęli rozwój wypadków, który nastąpił po zabójstwie następcy tronu Austro-Węgier Franciszka Ferdynanda w Sarajewie? W książce "Wielka Wojna i niepodległość Polski" Tadeusz A. Kisielewski opisuje, w jaki Polacy potrafili wyzyskać splot wydarzeń, który postawił przeciwko sobie państwa zaborcze i doprowadził do ich klęski, a jednocześnie sprawił, że po 123 latach powróciliśmy jako wolny kraj na mapy świata.
"Wielka Wojna i niepodległość Polski" Tadeusza A. Kisielewskiego (Dom Wydawniczy Rebis, 2014) autor pokazuje I wojnę światową jako grę mocarstw, które rywalizują ze sobą o dominację nad Europą i o panowanie w koloniach. W warunkach międzynarodowego konfliktu Polacy, rozdzieleni zaborami i różniący się w poglądach na metody walki o wolny kraj, zmierzają do jednego celu: niepodległości Polski. Przedstawiamy fragment książki, ukazujący różne wizje i działania, podejmowane do 1914 r., by doprowadzić do odzyskania wolności.
O wojnę powszechną za wolność ludów,
Prosimy Cię, Panie.
O broń i orły narodowe,
Prosimy Cię, Panie.
[...]
O niepodległość, całość i wolność Ojczyzny naszej,
Prosimy Cię, Panie.
Autor "Litanii pielgrzymskiej", choć poeta romantyczny, rozumował jednak chłodno i zdawał sobie sprawę, że podstawowym warunkiem odzyskania przez Polskę niepodległości jest konflikt między jej zaborcami, on zaś musi się przekształcić w ogólnoeuropejską wojnę. Stąd modlitewne błaganie Mickiewicza o "wojnę powszechną za wolność ludów".
Po 142 latach od pierwszego rozbioru Polski i po 119 latach od zniknięcia jej z politycznej mapy Europy po trzecim rozbiorze spełniło się marzenie poety o "wojnie powszechnej". Musiały minąć jeszcze cztery lata, zanim owocem tej wojny okazała się "wolność ludów". Po 123 latach niewoli Polska wyłoniła się z politycznego niebytu.
Przez te wszystkie lata Polacy albo walczyli o niepodległość, albo na różne sposoby przygotowywali się do niej. Wywoływali kolejne antyrosyjskie powstania - kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe - aż wreszcie po tym ostatnim represje polityczne i ekonomiczne stały się tak dotkliwe, że idąc za przykładem Wielkopolan, uznano, że jedyną szansą ocalenia narodu jest podjęcie przez warstwy oświecone we wszystkich zaborach pracy organicznej, zmierzającej do poprawy stanu gospodarczego ziem polskich oraz podniesienia poziomu edukacji, kultury i świadomości narodowej wszystkich warstw niższych.
Nie oznaczało to, że całkowicie porzucono wszelkie myśli o zbrojnym oporze. Pisarz Józef Ignacy Kraszewski właśnie już po powstaniu listopadowym - i po wojnie francusko-pruskiej - finansował działalność polskiej siatki wywiadowczej w Niemczech, za co tamtejsze władze aresztowały go w 1883 roku i na trzy i pół roku osadziły w twierdzy magdeburskiej, z której zwolniono go dwa lata później z racji choroby i podeszłego wieku. Inny pisarz, Zygmunt Miłkowski, lepiej znany pod pseudonimem Teodor Tomasz Jeż, członek Towarzystwa Demokratycznego Polskiego w Londynie, już w latach 1851-1858 był agentem Centralnego Komitetu Demokracji Europejskiej na Bałkanach. Organizacja ta, założona w 1850 roku przez Giuseppe Mazziniego, członka tajnej włoskiej organizacji Carboneria, walczącej z absolutyzmem w Europie i o zjednoczenie Włoch, przyjaciela między innymi Garibaldiego i Kossutha, miała być czymś w rodzaju biura koordynacyjnego wszystkich europejskich ruchów narodowowyzwoleńczych.
Właśnie Miłkowski został jednym z założycieli Ligi Polskiej (1887) i Ligi Narodowej (1893). O ile Liga Polska miała za zadanie "przysposobienie wszystkich sił narodowych celem odzyskania niepodległości Polski w granicach przedrozbiorowych na podstawie federacyjnej i z uwzględnieniem różnic narodowościowych", o tyle rozwinięcie tej formuły łączyło zarówno tradycję powstańczą, jak i hasła pracy organicznej. Liga miała bowiem: prowadzić działalność rozpoznawczą w polityce międzynarodowej, przez co należy rozumieć zarówno analizowanie wydarzeń w sferze dyplomacji, jak i aktywność wywiadowczą; przygotować plany polskiej organizacji wojskowej; występować w obronie polskiego żywiołu przed wpływami obcymi i wynarodowieniem przez zaborców; popierać oświatę ludu i dobrobyt klas wydziedziczonych. Elementy tradycji powstańczej w programie Ligi Polskiej wywodziły się jeszcze z projektów Towarzystwa Demokratycznego Polskiego z lat trzydziestych XIX wieku, które postulowały wzniecenie powstania jednocześnie we wszystkich trzech zaborach. W 1888 roku Liga Polska opracowała nowy program, w którym między innymi frazę o "Polsce w granicach przedrozbiorowych" zastąpiono zdaniem "Lyga z gorącym współczuciem popierać będzie rozwój samodzielny narodowości, które wchodziły do składu dawnej Rzeczypospolitej". Zrezygnowano zatem z postulatu federacji narodów dawnej Rzeczypospolitej i z powrotu do granicy wschodniej z 1772 roku.
Rozczarowani i zniecierpliwieni brakiem konkretnych działań politycznych członkowie Związku Młodzieży Polskiej "Zet" - od 1888 roku przybudówki Ligi - na czele z Zygmuntem Balickim, Janem Ludwikiem Popławskim i Romanem Dmowskim, założyli w 1893 roku (wraz z Miłkowskim) Ligę Narodową. Już wkrótce endecja miała się stać najsilniejszym polskim ugrupowaniem politycznym, a Dmowski - jej przywódcą.
Rok wcześniej kilkadziesiąt osób założyło w Paryżu Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich, który w swoim programie głosił, że "Polska Partia Socjalistyczna, jako organizacja polityczna polskiej klasy robotniczej, walczącej o swe wyzwolenie z jarzma kapitalizmu, dąży przede wszystkim do obalenia dzisiejszej niewoli politycznej i zdobycia władzy dla proletariatu. W dążeniu tym celem jej jest niepodległa rzeczpospolita demokratyczna".
Początkowo różnice programowe między Ligą Narodową a Polską Partią Socjalistyczną były stosunkowo niewielkie, jeśli chodzi o ich stosunek do naczelnego celu narodowego, czyli odzyskania przez Polskę niepodległości. Wyrazem tego było między innymi członkostwo Zygmunta Balickiego w ZZSP (do 1895 roku).
W 1893 roku odbył się pierwszy zjazd krajowy PPS, w którym uczestniczył między innymi niedawny zesłaniec Józef Piłsudski. Już wkrótce miał się on stać głównym przywódcą tej partii, a Roman Dmowski zajął równorzędną pozycję w ruchu narodowo-demokratycznym.
W 1895 roku Piłsudski opublikował artykuł pod tytułem "Rosja", w którym wprawdzie stwierdził, że największym "wrogiem polskiej klasy robotniczej jest carat", ale w świetle kolejnych zdań wydaje się oczywiste, że ta socjalistyczna frazeologia była jedynie partyjnym rytuałem. Autor natychmiast bowiem dodał, że rosyjska klasa robotnicza jest zbyt nieliczna i słaba, by zagrozić zarówno tamtejszej burżuazji, jak i caratowi, z czego wypływała czytelna implikacja, że "polska klasa robotnicza" nie może liczyć na obalenie caratu przez "rosyjską klasę robotniczą", a tym samym na swoje wyzwolenie społeczne, co przecież było podstawowym celem wszystkich europejskich partii socjalistycznych, w tym PPS. I rzeczywiście - Piłsudski od razu przeniósł swoje rozważania na płaszczyznę narodową. "[...] na szczęście w skład państwa rosyjskiego oprócz Rosji właściwej wchodzą i inne, przemocą ujarzmione i łańcuchem niewoli przykute do caratu, kraje. Ludność tych krajów - Polacy, Litwini, Łotysze, Rusini - zalega obszary dawniej do Rzeczypospolitej należące. [...] stąd właśnie wyjdzie siła, która w proch zetrze potęgę caratu. Rosyjski zaś ruch rewolucyjny może odegrać w tej walce tylko rolę pomocniczą".
W artykule "Rosja" Piłsudski nie tylko odrzucał dominujący dotąd w PPS pogląd, że masy ludowe (niezależnie od tego, czy polskie, czy rosyjskie) są siłą decydującą w walce o niepodległość, ale i po raz pierwszy sformułował postulat "rozcięcia Rosji po szwach narodowościowych", jako podstawowy warunek odzyskania niepodległości przez Polskę i inne nierosyjskie części imperium. To zaś było sprzeczne z geopolitycznym stanowiskiem endecji, wyrażonym kilka lat później przez Dmowskiego, którego plan odzyskania przez Polskę niepodległości zakładał oparcie się w pierwszym etapie właśnie na Rosji, niezależnie od jej ustroju politycznego. Nie minęło dziesięć lat, gdy wraz z wybuchem wojny rosyjsko-japońskiej (1904-1905) i rewolucji rosyjskiej lat 1905-1907 ta fundamentalna różnica między Piłsudskim a Dmowskim w kwestii sposobu dojścia Polski do niepodległości ujawniła się z całą siłą.
Od przełomu XIX i XX wieku ci dwaj najwybitniejsi polscy politycy przeczuwali - a raczej wiedzieli, co wynikało z ich głębokich analiz geopolitycznych - że kończy się długi okres pokoju w Europie, trwający od kongresu wiedeńskiego w 1815 roku z nielicznymi przerwami w rodzaju Wiosny Ludów, wojny prusko-austriackiej i prusko-francuskiej. Licząc się z Wielką Wojną, starali się wypracować plan działania, który doprowadziłby do odzyskania przez Polskę niepodległości.
Zarówno Dmowski, jak i Piłsudski wiedzieli, że nie jest możliwa całkowicie niezależna polska polityka w tym względzie, że jeśli wybuchnie wojna, trzeba się będzie oprzeć na którymś z mocarstw zaborczych. W efekcie - nie będzie możliwe odzyskanie niepodległości przez wszystkie polskie ziemie i zamieszkujących je Polaków, lecz trzeba się będzie pogodzić (przynajmniej czasowo) z tym, że odrodzone państwo polskie będzie mogło powstać wyłącznie na terytorium zaboru pokonanego mocarstwa. Zwycięskie mocarstwo nie zrezygnuje bowiem ze swojej części polskiego terytorium.
Dmowski postawił na sojusz z Rosją. Uznał bowiem, że jest ona najsłabszym z mocarstw zaborczych (zatem wygra wojnę wyłącznie dzięki sojuszowi z Anglią i Francją), a ponadto jest na niższym poziomie cywilizacyjnym niż Polska. W konsekwencji sądził, że Rosja najpierw zwycięży Niemcy i Austro-Węgry i zjednoczy wszystkie ziemie polskie pod berłem cara, a w następnych dziesięcioleciach nie będzie zdolna utrzymać tak potężnego narodu pod swoim panowaniem. Ostatecznie, w dalszej przyszłości, Polska jako całość odzyska niepodległość.
Dmowski za największego wroga Polski uważał Niemcy, z racji ich wyższości cywilizacyjnej, a ponadto przewidywał, że w razie pokonania Rosji Niemcy nie zechcą wcielić wszystkich polskich ziem do swojego państwa (i do Austro-Węgier), zatem Polska pozostanie podzielona. Najwyżej na terenach zaboru rosyjskiego powstanie jakieś kadłubowe państewko, całkowicie uzależnione od mocarstw centralnych. Dmowski był pod wrażeniem rozmachu niemieckiej akcji osiedleńczej w tamtejszym zaborze i postępu w wynaradawianiu Polaków. Ponadto słusznie uważał, że ziemie zaboru niemieckiego i austriackiego są - obok Królestwa Polskiego - rdzeniem polskiego obszaru etnicznego.
W konsekwencji endecja uznała, że pierwszoplanowym zadaniem jest wydostanie Polaków spod wpływu polityki niemieckiej, czego można było dokonać, włączając ich do Imperium Rosyjskiego. Co więcej, od 1879 roku, czyli od zawarcia niemiecko-austro-węgierskiego traktatu sojuszniczego - zwłaszcza zaś od roku 1906, kiedy to Agenor Gołuchowski odszedł ze stanowiska austro-węgierskiego ministra spraw zagranicznych - Austro-Węgry, obiektywnie rzecz biorąc, służyły interesom niemieckim, panując nad narodami Europy Środkowej, Niemcy zaś dawały Wiedniowi w tej polityce oparcie zewnętrzne. Wbrew terminologicznej uzurpacji zwolenników nurtu powstańczego, endecja była niewątpliwie stronnictwem niepodległościowym, gdyż nie leżało w jej planach trwałe związanie zjednoczonej Polski z państwem rosyjskim.
Piłsudski nie wdawał się w tak subtelne analizy. Uważał, że Polacy powinni się opierać na tym państwie, od którego w danej chwili będą mogli uzyskać więcej.
Dmowski był znakomitym analitykiem, Piłsudski zaś graczem. Dmowski chciał się związać ze słabszym z zaborców, Piłsudski z tym, który według niego miał większe szanse na zwycięstwo w przyszłej wojnie. Dmowski miał rację w swoich dalekosiężnych kalkulacjach politycznych, Piłsudski rozumował racjonalnie w kategoriach militarnych.
Najważniejsze jest to, że żaden z nich nie dawał Polakom szans w samodzielnej walce o odzyskanie niepodległości. Był to wyraz głębokiego realizmu, wynikającego z analizy przyczyn klęsk powstań narodowych. Można dodać, że o ile obaj mężowie stanu darzyli się szacunkiem, o tyle ich zwolennicy po odzyskaniu niepodległości obrzucali stronę przeciwną - i oczywiście jej przywódców - epitetami "rosyjski sługus" i "niemiecki (austriacki) agent". Oczywiście było to obustronnie niesprawiedliwe, ponieważ zarówno dla Piłsudskiego, jak i dla Dmowskiego sojusz z którymś z mocarstw zaborczych miał być jedynie koniunkturalnym "przystankiem" na drodze do pełnej niepodległości całej Polski.
Kiedy w 1904 roku wybuchła wojna rosyjsko-japońska, Piłsudski uznał, że nadeszła chwila działania. Wyprawił się do Japonii, by zaproponować jej władzom wsparcie. Oczywiście na miarę możliwości Polaków, czyli wsparcie wywiadowcze, do którego w razie załamywania się Rosji doszłoby polskie powstanie na rosyjskich tyłach. W Tokio spotkał Dmowskiego, który przybył do Japonii tuż przed nim, aby storpedować jego akcję. Z punktu widzenia Dmowskiego inicjatywa Piłsudskiego była szkodliwa, ponieważ osłabiałaby Rosję przed nadciągającą wojną na głównym froncie, czyli w Europie. Obaj panowie odbyli całonocną rozmowę, której treści nikt nigdy nie poznał. Ostatecznie Piłsudski otrzymał od Japończyków niewielkie wsparcie finansowe z przeznaczeniem na zakup broni i działalność wywiadowczą, ale zanim Polacy zdążyli się zrewanżować, Japonia bez ich pomocy zadała Rosji miażdżącą klęskę.
Dmowski wykorzystał tę okoliczność, i będącą jej konsekwencją rewolucję lat 1905-1907, żeby wprowadzić polskich posłów do Dumy Państwowej, którą właśnie powołał Mikołaj II, zmuszony do wszczęcia reform demokratyzujących archaiczny ustrój - w Rosji reformy zawsze były następstwem klęsk... Natomiast Piłsudski, utwierdzony w swojej ocenie słabości Rosji i przewidując jej porażkę w przyszłej Wielkiej Wojnie, przystąpił do realizowania swojego planu związania przyszłości Polski z którymś z przeciwników Rosji. Wybrał Austro-Węgry. Było to państwo wielonarodowe, stosunkowo demokratyczne, a poza tym słabsze od Niemiec, można z nim było zatem wynegocjować lepsze warunki współpracy.
29 września 1906 roku Piłsudski zaproponował im - podobnie jak wcześniej Japonii - usługi wywiadowcze przeciw Rosji, bo nic innego Polacy nie mogli zaoferować. Ponieważ jednak dla Austrii Rosja była ważniejsza niż dla Japonii, cena polskiego wsparcia mogła być wyższa. Oczywiście Piłsudski zażądał pieniędzy na swoją działalność, ale także broni oraz koncesji w sferze społeczno-politycznej. Od 1867 roku działało już Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół". Teraz, w 1910 roku, Austriacy zgodzili się na utworzenie we Lwowie Związku Strzeleckiego (w Krakowie Towarzystwo "Strzelec"), a więc polskiej organizacji paramilitarnej. Jednym z organizatorów i prezesem Związku Strzeleckiego został Władysław Sikorski. Wybiegając w przyszłość, można od razu powiedzieć, że była to podwalina pod Legiony Polskie i Polską Organizację Wojskową (POW), która odegrała tak wielką rolę w odzyskiwaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku.
Wcześniej, w czerwcu 1908 roku, z inicjatywy Kazimierza Sosnkowskiego powstał we Lwowie Związek Walki Czynnej, tajna organizacja wojskowa, której celem miało być wywołanie powstania w zaborze rosyjskim, a opierająca się na niejawnej współpracy z Austro-Węgrami. W 1909 roku komendantem ZWCz, a w 1912 roku także Związku Strzeleckiego, został Józef Piłsudski, szefem sztabu zaś Kazimierz Sosnkowski.
Rozmowy o tajnej współpracy polsko-austriackiej skierowanej przeciw Rosji odbywały się w różnych miejscach, także w Wiedniu, we Lwowie, ale często były finalizowane w Przemyślu. Co ciekawe, ze strony austriackiej brali w nich udział przeważnie oficerowie Polacy z HK Stelle (Hauptkundschaftstelle - Główny Ośrodek Wywiadowczy), między innymi kapitan Józef Rybak, szef ekspozytury wywiadu przy I Korpusie w Krakowie, przyszły twórca polskiego wywiadu. Kapitan Gustaw Iszkowski z ekspozytury wywiadu przy XI Korpusie we Lwowie zachęcił też wiedeńską centralę do przyjęcia polskiej inicjatywy, do czego doszło w październiku 1908 roku. Jednak decydujący głos w rozstrzyganiu najważniejszych szczegółów współpracy należał do ówczesnego majora Maximiliana Rongego, od 1907 roku oficera Biura Ewidencyjnego (Evidenzbureau), czyli kontrwywiadu wojskowego. Ronge całkowicie utajnił współpracę z Polakami i jak się później okazało, było to słuszne posunięcie, gdyż - jak wiemy - jego przełożony, pułkownik Alfred Redl, wiceszef austro-węgierskiego kontrwywiadu, był rosyjskim agentem. W latach 1917-1918 awansowany na pułkownika Ronge był szefem Evidenzbureau.
Józef Piłsudski, Władysław Sikorski, Kazimierz Sosnkowski i ich współpracownicy nie zdradzali państwa polskiego, bo ono przecież nie istniało. Ich współpraca wywiadowcza, na dodatek prowadzona na zasadzie wzajemności (co nie znaczy równości stron), a nie podporządkowania się jednemu z zaborców, miała na celu właśnie stworzenie warunków sprzyjających restytucji niepodległego państwa polskiego. Cel ten został osiągnięty, co powinno położyć kres pojawiającym się czasem opiniom osób wyróżniających się nie tylko ignorancją, ale także ideologicznym zacietrzewieniem oraz ahistoryczną w tym wypadku obsesją tropienia "agenturalności".
Wybuch Wielkiej Wojny spełnił dwa podstawowe - a jednocześnie wstępne i niewystarczające - warunki odzyskania przez Polskę niepodległości: zmienił się układ sił w skali europejskiej, a nawet światowej, solidarność zaborców zaś należała już do przeszłości do tego stopnia, że wystąpili oni zbrojnie przeciwko sobie. Siłą rzeczy do starcia doszło na ziemiach polskich. Wszyscy trzej bezzwłocznie potrzebowali ze strony narodu polskiego dwóch rzeczy: oddanego rekruta i spokoju na własnych tyłach.
Rozpoczęła się gra złudzeń.
-----------------------------------------
Opublikowany fragment pochodzi z książki:
Tadeusz A. Kisielewski "Wielka Wojna i niepodległość Polski" Dom Wydawniczy Rebis, 2014