Cichociemni - elita polskich oddziałów specjalnych
W nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. do Polski dotarł pierwszy odział cichociemnych - specjalnie szkolonych żołnierzy, przeznaczonych do zadań wymagających nadzwyczajnych umiejętności.
W jaki sposób doszło do powstania oddziału cichociemnych i jakie zadania stanęły przed tą formacją? Przedstawiamy fragmenty książki Piotra Korczyńskiego "Elitarne jednostki specjalne Wojska Polskiego 1939-45", opublikowanej przez wydawnictwo Vesper.
30 września 1939 roku w Paryżu zaprzysiężony został nowy rząd polski. Na jego czele stanął generał Władysław Sikorski, który 7 listopada mianowany został również Naczelnym Wodzem Wojska Polskiego tworzonego u boku armii francuskiej. Jednym z głównych priorytetów władz polskich było nawiązanie trwałej i skutecznej łączności z okupowanym krajem. W połowie listopada generał Sikorski powołał Komitet Ministrów do spraw Kraju i przemianował (zbyt sanacyjną jego zdaniem) Służbę Zwycięstwu Polski na Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) z Komendą Główną w Paryżu. Kierownictwo obydwu organizacji objął generał Kazimierz Sosnkowski.
Umiejscowienie Komendy Głównej ZWZ w Paryżu bardzo skomplikowało działalność konspiracyjną w Polsce. Niejednokrotnie tygodniami czekano na nowe dyrektywy lub zatwierdzenie rozkazów, w tym czasie bowiem łączność opierała się przede wszystkim na sieci kurierskiej. Na trasie Paryż - Warszawa kurierzy musieli przekraczać kilka granic państwowych, co za każdym razem groziło aresztowaniem lub śmiercią poniesioną z rąk służb granicznych. Łączność radiową nawiązano w styczniu 1940 roku, ale musiało upłynąć jeszcze trochę czasu, stała się ona dobrym środkiem kontaktu z krajem. Trzecim sposobem utrzymania łączności mogło być uruchomienie stałej linii powietrznej.
W październiku 1939 roku major dyplomowany pilot Eugeniusz Wyrwicki zaprezentował dowódcy lotnictwa polskiego, generałowi Józefowi Zającowi, projekt nawiązania łączności z krajem za pomocą awionetek, które LOT zdążył ewakuować z Polski. 28 listopada generał Sikorski poparł plan i wydał generałowi Zającowi rozkaz stworzenia komunikacji lotniczej z krajem. Rozkaz nie został jednak wykonany - generał Zając tłumaczył to niechęcią władz francuskich do finansowania przedsięwzięcia. Generał Sikorski uznał argument i rozkazu więcej nie egzekwował.
Pomimo porażki projektu majora Wyrwickiego pojawili się kolejni entuzjaści misji lotniczych do kraju. Byli to głównie młodzi oficerowie, w gronie których prym wiedli dwaj saperzy, kierownicy kursu saperskiego w Wersalu, kapitan Jan Górecki i były hubalczyk, kapitan Maciej Kalenkiewicz. 30 grudnia 1939 roku kapitanowie przekazali Komendantowi ZWZ, generałowi Sosnkowskiemu, raport o możliwościach wsparcia przyszłego powstania w Polsce przez lotnictwo i oddziały powietrzno‑desantowe. Raport pozostał bez odzewu.
Dopiero za trzecim razem, gdy do raportu dołączono listę 16 ochotników, zdecydowanych na skok spadochronowy w kraju, generał zainteresował się sprawą.
W kwietniu 1940 roku kapitan Górski i kapitan Kalenkiewicz przydzieleni zostali do Komendy Głównej ZWZ. Tutaj pod kierunkiem generała Gustawa Paszkiewicza rozpoczęli pracę nad instrukcjami łączności lotniczej z Polską.
W tym czasie również w kraju dostrzeżono korzyści płynące z wykorzystania samolotów do wsparcia walki konspiracyjnej. W lutym 1940 roku komendant "okupacji niemieckiej", pułkownik Stefan Rowecki, powołał w Oddziale V swojego sztabu Szefostwo Lotnictwa pod kierownictwem podpułkownika Bernarda Adameckiego. W maju, w Belgradzie doszło do spotkania delegacji Komendy Głównej ZWZ z Francji z reprezentantami podziemia w Polsce. Głównym tematem rozmów była możliwość stworzenia tajnej linii lotniczej Paryż - Warszawa. Strona krajowa przedstawiła raport ilustrujący dokonania Szefostwa Lotnictwa w organizacji lotnisk polowych i wyszkolenia ludzi w przechwytywaniu oczekiwanych zrzutów zaopatrzenia. Wnioski końcowe sprowadzono do stwierdzenia, że reszta zależy od postawy i pomocy sojuszników.
Czerwiec 1940 roku przekreślił wszystkie plany Polaków związane z Francją, która po ofensywie wojsk niemieckich niespodziewanie szybko skapitulowała. 21 czerwca generał Sikorski wylądował w Wielkiej Brytanii, gdzie kolejny raz przystąpiono do odtwarzania struktur polskich władz cywilnych i wojskowych. Dotychczasowa łączność z krajem została prawie zupełnie zerwana, a to między innymi zmusiło Naczelnego Wodza do zmiany struktury ZWZ. Z jego rozkazu 30 czerwca ustanowiono Komendę Główną ZWZ w Warszawie, a jej dowództwo objął generał Stefan Rowecki. W praktyce dawało to konspiracji większą samodzielność i bardzo ułatwiało koordynację działań przeciwko nieprzyjacielowi.
W miejsce Komendy Głównej generała Sosnkowskiego powstał w Sztabie Naczelnego Wodza w Londynie Samodzielny Wydział Krajowy, nazywany ze względów konspiracyjnych Oddziałem IV Sztabu Naczelnego Wodza lub Oddziałem Specjalnym 59. Oddział odpowiedzialny był za podtrzymywanie łączności z Komendą Główną ZWZ, gromadzenie środków finansowych i materialnych dla konspiracji oraz za werbunek przyszłych skoczków spadochronowych, którzy mieli wstępować w szeregi ZWZ.
W październiku 1940 roku w Oddziale III (operacyjnym) Sztabu NW powstała komórka nazwana Wydziałem Specjalnym. Rozpoczęła ona gromadzenie wszystkich dostępnych informacji o jednostkach powietrzno-desantowych, ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wykorzystania oddziałów spadochronowych dla wsparcia powstania w kraju. W Wydziale Specjalnym swoją pracę kontynuowali kapitan Górecki i kapitan Kalenkiewicz. Ich opracowania i raporty stały się punktem wyjścia w tworzeniu polskich oddziałów spadochronowych w Wielkiej Brytanii.
W Anglii Polacy trafili na lepszą atmosferę dla swych lotniczo‑spadochronowych planów. W czerwcu 1940 roku Brytyjczycy rozpoczęli w Treningowej Szkole Spadochronowej Nr 1 w Ringway pod Manchesterem szkolenie swojej pierwszej brygady spadochronowej. Kierownictwo Operacji Specjalnych - SOE bardzo szybko nawiązało współpracę z Oddziałem IV Sztabu NW i z Wydziałem Specjalnym. Polacy za pośrednictwem tej organizacji otrzymali pomoc w zakresie finansowania i dostaw sprzętu dla konspiracji, a także szkolenia polskich ochotników w tak zwanych Specjalnych Szkołach Treningowych (STS).
We wrześniu 1940 roku w Inverlochy Caastle pod Fort William w zachodniej Szkocji SOE zorganizowało pierwszy kurs dywersyjny dla Polaków. Na czterotygodniowe przeszkolenie przybyli przede wszystkim oficerowie z 4. Brygady Kadrowej Strzelców pułkownika Stanisława Sosabowskiego. Część z nich wybrała później służbę w szeregach cichociemnych. W październiku przyjęto do ośrodka szkoleniowego w Ringway pierwszą dwunastoosobową grupę Polaków, która rozpoczęła szkolenie spadochronowe, a w styczniu 1941 roku w Briggens pod Londynem otwarto kurs walki konspiracyjnej dla cichociemnych.
Z biegiem czasu stworzono jeszcze kilka ośrodków brytyjsko‑polskich, w których doskonalono umiejętności walki dywersyjnej. Podstawowe szkolenie dywersyjne obejmowało pięć kursów: strzelecko‑minerski, badań psychotechnicznych, spadochronowy, walki konspiracyjnej i odprawy (na którym ochotnicy poznawali warunki, w jakich im przyjdzie działać w okupowanym kraju). Oprócz tego przyszli konspiratorzy musieli ukończyć szereg kursów doskonalących, których profile uzależnione były od charakteru zadań, jakie mieli wykonywać w kraju. Inaczej szkolono oficerów wywiadu, radiotelegrafistów, specjalistów od broni pancernej czy pirotechników. Wszystkich jednak łączyło przeszkolenie spadochronowe, którego ukończenie było głównym warunkiem przyjęcia w szeregi cichociemnych.
Cichociemni - nazwa, która obecnie jest synonimem bohaterstwa i poświęcenia dla ojczyzny, powstała z prozaicznej przyczyny. Żołnierze powracający z kursów do macierzystych jednostek zobowiązani byli do zachowania całkowitej tajemnicy o przebiegu i miejscu zajęć: "Po zakończeniu odprawy z dowódcą spotkaliśmy się wreszcie z kolegami. Koledzy niemal rzucili się na nas z różnymi pytaniami, gdzie byliście? Co tam robiliście? [...]. A my zobowiązani do milczenia tajemnicą wojskową odpowiadaliśmy twardo, że mamy zakaz mówienia czegokolwiek o kursie i sprawach z nim związanych. Na drugi dzień przyszedł do mnie jeden z kolegów z innego oddziału porucznik Józef Wija - znany w brygadzie dowcipniś i złośliwiec. Zaproponował mi spacer. Gdy byliśmy sami, zaczął mnie męczyć pytaniami, gdzie byliście? Co tam robiliście? Odpowiedziałem mu, że przecież dobrze wie, że mamy cicho siedzieć i nic o kursie nie mówić, bo to jest tajemnica. On złośliwie, rysując palcem kółko na czole, powiedział: «ty ciemniaku, nawet mnie nie ufasz? Taki jesteś cicho‑ciemniak!».
Porucznik Wija nie przypuszczał, że jego słowa zrobią wielką karierę. Wszystkich uczestników kursu z biegiem czasu zaczęto nazywać «Cichociemnymi», a w przyszłości tych, którzy byli zrzucani na spadochronach w Polsce".
Oprócz specjalistów wojskowych do kraju wysyłano też kurierów politycznych, nazywanych od nazwiska ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kota "kociakami". Obowiązkiem kurierów było utrzymywanie kontaktu między rządem a stronnictwami politycznymi w kraju. Jednym z takich kurierów był Jerzy Lerski "Jur", który tak wspomina szkolenie cichociemnych: "Uczono nas [...] skakać z piętra, rozbijać szybę okna głową, operować błyskawicznie długim nożem, trafiać z rewolweru do małego celu z odległości dwustu stóp, a nawet zabić człowieka gołą ręką uderzając we właściwe miejsce karku pomiędzy uchem i obojczykiem. Uczono nas też zasad pirotechniki, a w szczególności wysadzania torów kolejowych przy szybkim użyciu plastyku. Wszystko to miało zahartować przyszłych dowódców oddziałów partyzanckich i agentów wywiadu. Nie mniej ważne były ćwiczenia w trzymaniu pod obserwacją podejrzanej osoby, oraz w unikaniu takiej obserwacji ze strony przeciwnika".
O skali trudności szkolenia świadczą statystyki: Oddział IV Sztabu NW zwerbował do walki bieżącej w kraju 2413 osób, z czego zaledwie 606 zdołało ukończyć pełne szkolenie. Ostatecznie do lotu bojowego zakwalifikowano 579 osób.
Równolegle do rekrutacji spadochroniarzy odbywało się formowanie dywizjonów lotniczych, przeznaczonych wyłącznie do operacji prowadzonych przez SOE. W sierpniu 1940 roku w Newmarket powołano 1419. Eskadrę, a rok później na tym samym lotnisku powstał 138. Dywizjon Specjalnego Przeznaczenia, do którego przydzielono polskiego oficera łącznikowego - podpułkownika pilota Romana Rudkowskiego z Oddziału IV Sztabu NW.
1 kwietnia 1943 roku brytyjski 138. Dywizjon Specjalny, składający się z dwóch eskadr, powiększono o polską eskadrę, utworzoną ze zdziesiątkowanego nad Niemcami i następnie rozwiązanego Bombowego Dywizjonu 301. Pod koniec tegoż roku Brytyjczycy, wobec dużych strat ponoszonych przez RAF na trasach do Europy Środkowej, wycofali się z lotów prowadzonych z baz w Wielkiej Brytanii. 4 listopada polską eskadrę ze 138. Dywizjonu Specjalnego przemianowano na Samodzielną 1586. Eskadrę RAF i wysłano w grudniu do bazy Sidi Amor w Tunisie. Pod koniec miesiąca eskadrę znowu przeniesiono, tym razem na włoskie lotnisko Campo Cassale w Brindisi, skąd polscy piloci do końca 1944 roku odbywali loty z cichociemnymi.
Pierwszy lot do Polski odbył się w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku. Załoga bombowca Armstrong Whitworth "Whitley" z 1419. Eskadry miała desantować spadochroniarzy w rejonie Włoszczowej. Niestety, brytyjscy piloci pobłądzili i cichociemni musieli skakać w okolicach Skoczewa na Śląsku Cieszyńskim. Wszystkim jednak udało się przedrzeć przez kordon graniczny oddzielający Śląsk od Generalnego Gubernatorstwa i dotrzeć do Warszawy.
Pierwszy okres lotów specjalnych do Polski, traktowany jako próbny, zakończono w 1942 roku. Wykonano 9 operacji zrzutowych, w czasie których desantowano 40 cichociemnych i 8 kurierów politycznych. Od września 1942 do kwietnia 1943 roku trwał następny sezon lotów pod kryptonimem "Intonacja". Wykonano 42 zrzuty, w tym 28 ze spadochroniarzami. W kraju wylądowało 106 cichociemnych i 9 kurierów. Od września 1943 roku do lipca 1944 roku odbyto 205 lotów pod kryptonimem "Riposta". Skakało 133 cichociemnych i 10 kurierów. Od sierpnia do grudnia 1944 roku latano do Polski pod kryptonimem "Odwet" aż 227 razy, ale tylko siedem razy ze spadochroniarzami. Zrzucono 32 cichociemnych, 2 kurierów i czteroosobową brytyjską misję wojskową.
Ostatni lot do Polski ze spadochroniarzami miał miejsce w nocy z 26 na 27 grudnia 1944 roku. Podczas wszystkich tych ekspedycji zginęło 9 spadochroniarzy: 3 oficerów podczas desantu, a 6 wraz z załogami samolotów zestrzelonych przez Niemców na trasie przelotów. Łącznie w latach 1941-1944 do kraju przewieziono 317 cichociemnych oraz 29 kurierów MSW.
W kraju cichociemnymi zajmowała się Komórka Zrzutów Komendy Głównej Armii Krajowej, która używała kryptonimów "Syrena", "Import" oraz "MII‑Grad".
Po zaaklimatyzowaniu się w nowych warunkach, cichociemni zgłaszali się do Oddziału I KG AK, gdzie otrzymywali przydziały służbowe w zależności od specjalizacji, jaką zdobyli w Wielkiej Brytanii. Najczęściej przydzielano ich do sztabów poszczególnych komórek operacyjnych AK w celu szkolenia kadr, a także do pracy w wywiadzie i dywersji. Na ich doświadczeniu opierała się między innymi działalność Wydziału Wywiadu Ofensywnego Oddziału II Sztabu KG AK, organizacji dywersyjnej "Wachlarz" i Kierownictwa Dywersji "Kedywu".
--------------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiony fragment pochodzi z książki Piotra Korczyńskiego "Elitarne jednostki specjalne Wojska Polskiego 1939-45", Wydawnictwo Vesper, 2013