Peerelu zmagania z legendą powstania warszawskiego
Obraz powstania warszawskiego w PRL zmieniał się − był pochodną stosunku do Armii Krajowej, jej roli oraz miejsca w historii Polski podczas drugiej wojny światowej. Zmiany te nie wynikały jednak z jakichś przemyśleń czy głębszych przewartościowań, były spowodowane przede wszystkim narastającą presją społeczną i wydzieraniem władzy kolejnych obszarów wolności.
Szybko po zakończeniu walk określono, co można pisać o powstaniu, a symbolem tego okresu stał się plakat Włodzimierza Zakrzewskiego "Olbrzym i zapluty karzeł reakcji". W tym czasie cenzura w zarodku likwidowała jakąkolwiek próbę polemiki z tezami oficjalnej propagandy, uderzała w każdy tekst dotyczący powstania warszawskiego. Kazimierz Bagiński, wspominając swoją działalność w PSL, opisywał, że w "Gazecie Ludowej" jej ofiarą padały nawet zawiadomienia o pracach ekshumacyjnych.
Inną kwestią były zmagania o kwatery powstańcze na Cmentarzu Powązkowskim oraz pomnik powstania warszawskiego. Już 6 lipca 1945 roku podczas manifestacji robotniczej na terenie elektrowni warszawskiej rzucono hasło jego budowy. Szybko ogłoszono nawet konkurs na projekt pomnika i zebrano znaczną kwotę pieniędzy. Komuniści zdawali sobie sprawę, że monument będzie ważnym elementem tworzącej się legendy powstania. Dlatego, gdy nie udało się odgórnie zablokować inicjatywy społecznej, podjęli kolejną próbę zawłaszczenia pamięci, tworząc Komitet Budowy Pomnika. Jego honorowymi członkami zostali Bolesław Bierut, Józef Cyrankiewicz, Marian Spychalski i Franciszek Jóźwiak. Na 1 września 1948 roku (charakterystyczne było takie zaciemnianie pamięci przez nakładanie na siebie rocznic) położenie kamienia węgielnego, a sprawę udało się zdusić na kilka lat.
Po 1949 roku zakazano jakiejkolwiek formy otwartego manifestowania pamięci o powstaniu warszawskim, a sama nazwa najczęściej pojawiała się w kontekście relacji prasowych czy radiowych z kolejnych procesów wytaczanych żołnierzom AK. Był to okres, kiedy pamięć o powstaniu została "aresztowana" przez UB. Ślady tych wydarzeń można dziś odnaleźć w teczkach przechowywanych przez Archiwum IPN.
W 1956 roku akowców wypuszczono z więzień, rozpoczęły się pierwsze procesy rehabilitacyjne. Prowadzono bardziej otwartą społeczną dyskusję o przeszłości, w tym o powstaniu warszawskim, jednak nadal w ściśle określonych granicach. Można już było opowiadać o bohaterstwie szeregowych żołnierzy, łączniczek, młodocianych powstańców, ale koniecznie dodając, że byli wykorzystani w niesłusznej politycznie sprawie przez cyniczne dowództwo.
Komuniści obawiali się, że na nowo integrujący się i zrzeszający w ramach ZBoWiD dawni żołnierze AK, BCh, WiN i innych organizacji niepodległościowych spróbują zorganizować partię polityczną lub inną formę legalnej opozycji na wzór mikołajczykowskiego PSL. Dlatego Służba Bezpieczeństwa w dalszym ciągu prowadziła obserwację agenturalną środowiska, rozbijała jedność kombatantów, a Komitet Centralny PZPR co roku wnikliwie rozważał i podejmował szczegółowe decyzje dotyczące obchodów. To na tym szczeblu decydowano o randze i przebiegu uroczystości, miejscu akademii czy składania kwiatów, uczestnikach, mówcach i tezach wygłaszanych przemówień, a nawet o oprawie plastycznej.
Tak jak nie zmieniło się nastawienie do byłych powstańców czy wykładnia oraz obraz powstania, tak bez zmian pozostała cenzura, która − zwłaszcza od 1958 roku − przejęła na siebie główny ciężar walki z legendą powstania warszawskiego. Już ok. 1960 roku Wydział Propagandy i Agitacji KC PZPR mógł się pochwalić, że "przezwyciężono ostatecznie zalew literatury AK-owskiej. Zaczęto inspirować i wydawać pożyteczne publikacje z 'lewej strony barykady'".
W roku 1960 wznowiono dyskusję o budowie pomnika Bohaterów Warszawy. Ostatecznie do realizacji skierowano projekt Nike autorstwa Mariana Koniecznego. Monument, który miał uczcić powstanie warszawskie i jego bohaterów, został odsłonięty 20 lipca 1964 roku, wzmacniając rangę obchodów święta 22 lipca. Była to jawna manipulacja, władza celowo chciała zgubić jego genezę i ideę.
Lata siedemdziesiąte nie przyniosły widocznej poprawy. Skutkiem ofensywy propagandowej połączonej ze wzmożoną indoktrynacją była społeczna negacja tak kreowanego obrazu, przechowywanie pamięci, a wraz z nią prawdy historycznej na poziomie tradycji i wychowania domu rodzinnego. Ta tendencja wzmogła się po 1976 roku, kiedy środowiska opozycyjne utworzyły tzw. drugi obieg wydawniczy, a przede wszystkim po wizycie w kraju Jana Pawła II, który jednoznacznie wskazał na konieczność zachowania tożsamości narodowej.
Nowym wyzwaniem dla władzy stały się niezależne obchody rocznicy powstania warszawskiego, organizowane od 1979 roku. Na uroczystych mszach odprawianych w przeddzień rocznicy gromadziły się tysiące osób. Następnego dnia na Powązkach pojawiało się ich kilkadziesiąt tysięcy.
Utworzenie "Solidarności", która jednoznacznie nawiązała do tradycji niepodległościowych, ostatecznie przekreśliło rachuby rządzących w PRL na marginalizację czy wręcz eliminację powstania warszawskiego ze świadomości Polaków. Powrócono do idei budowy pomnika powstania oraz archiwum i muzeum. W latach osiemdziesiątych władza dopuściła tematykę powstania do mediów. Ale podstawowe tezy wywodzące się jeszcze z lat czterdziestych pozostały niezmienne. Różnica była taka, że ingerencje cenzury w publikacjach poświęconych powstaniu warszawskiemu stały się widoczne. Wszystko się zmieniło dopiero po roku 1989.
Jacek Zygmunt Sawicki