Reakcje Polaków na kapitulację Francji i Anglii w 1940 roku
Czas pomiędzy ogłoszeniem kapitulacji Francji i ogłoszeniem decyzji Anglii o kontynuowaniu wojny - zaledwie kilkanaście godzin, ale jakże dramatycznych - część polskiego społeczeństwa, szczególnie ta świadoma rozgrywających się wypadków, przeżyła w tragicznym napięciu.
Niepomyślne komunikaty z frontu budziły coraz większe przerażenie. Gdy zaś nadeszły wieści o kapitulacji Francji (a Polska aktu kapitulacji nie podpisała ani z Niemcami, ani ze Związkiem Sowieckim), nastąpiło ponowne załamanie, które zaważyło na postawach, zachowaniach, a przede wszystkim na nastrojach.
W niektórych środowiskach depresja była niewątpliwie większa niż po Wrześniu.To napięcie przypominało bez mała hamletowski dramat: "Być albo nie być" - państwa, narodu, ale także rodziny i jednostki. Wielu Polaków klęska Francji załamała bardziej niż samych Francuzów. Nazywano to w dziennikach wojennych i pamiętnikach "uderzeniem w dno", "ostateczną klęską" i "dobiciem nas", zaś miesiąc czerwiec roku 1940 był dla wielu Polaków najgorszym miesiącem od września 1939.
Na tak dramatyczną postawę Polaków wpływ miały i czas, a przede wszystkim sposób upadku Francji. Słynne "Nous sommes preˆts" armii francuskiej, podobne do polskiego "nie oddamy nawet guzika" i tak samo zdezawuowane wydarzeniami na froncie, łagodziło nieco jednoznacznie krytyczny dotąd osąd polskiego Września, potwierdzało i utrwalało pozytywne przekonanie, już przecież w konspiracji ogłoszone, a którego autorem był płk Stefan Rowecki, iż "nie okrył się niesławą naród polski" we wrześniu 1939.
Nie zapominajmy też, że społeczeństwo polskie, przede wszystkim inteligencja, miało szczególny stosunek do Francji. Wiązało się to z tradycją historyczną (doświadczenia napoleońskie, Wielka Emigracja, Komuna Paryska czy też stosunek Francji do sprawy polskiej na paryskiej konferencji pokojowej w 1919 roku) i kulturalną (znajomość języka i literatury francuskiej, dość częste wyjazdy do Paryża - stolicy nie tylko Francji, ale i kultury oraz sztuki europejskiej).
I również dlatego kapitulacja Francji spowodowała takie rozczarowanie. Towarzyszyło mu przewartościowanie oceny postaw wrześniowych sojuszników. Zapisał jeden z pamiętnikarzy: "Polacy, którzy po załamaniu się Francji wracali stamtąd do Polski, opowiadali nam nie tylko o niechęci, ale nawet o zawiści Francuzów do Polaków, spowodowanej mniemaniem, ugruntowanym na wiadomościach z Niemiec płynących, że wojnę wywołali Polacy". To irytowało, rzutowało na rzeczywiste postawy, weryfikowało sądy i oceny o szczerości deklaracji sojuszników.
Nie ma jednak podstaw, by formułować skrajny osąd o zmianie kierunków orientacji międzynarodowej przez społeczeństwo. Zresztą, w tym czasie, na jakie je można było zmienić? Akcenty jedynie przesunęły się z Francji bardziej w kierunku na Anglię, co nie miało miejsca w takim stopniu we wrześniu. Mówiono: "Royal Navy [...] przegrywa różne bitwy, ale zawsze wygrywa tę ostatnią". Był to wyraz nadziei w lecie 1940 roku. Tkwiąca w niej nadal szczypta optymizmu, nie była już jednak tak głęboka, jak ta powrześniowa. Wiara w szybkie zwycięstwo nad Niemcami została poważnie w społeczeństwie polskim zachwiana.
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000