"Wojna zaczęła się w Tarnowie". Zamach bombowy na dworcu
28 sierpnia 1939 r. późnym wieczorem na dworcu kolejowym w Tarnowie doszło do zamachu bombowego, w wyniku którego zginęło 20 osób, a 35 zostało rannych. Zamachowcem okazał się przeszkolony przez Niemców bezrobotny mieszkaniec Bielska, Antoni Guzy.
Zdaniem historyków zamach był jednym z hitlerowskich działań dywersyjnych, które bezpośrednio poprzedziły niemiecką agresję na Polskę. - Można strawestować funkcjonujące w literaturze powiedzenie, że 'wojna zaczęła się w Tarnowie', albowiem ta bomba wybuchła w czasie polskiej mobilizacji, kiedy pociągi wiozły żołnierzy do ich jednostek - powiedział kustosz Muzeum Okręgowego w Tarnowie Kazimierz Bańburski.
Jak przypomniał, 28 sierpnia 1939 roku na tarnowskiej stacji kolejowej pojawił się pochodzący z polsko-niemieckiej rodziny, bezrobotny mieszkaniec Bielska, Antoni Guzy. Przyjechał z Krakowa taksówką, bowiem spóźnił się na pociąg. Przywiózł ze sobą dwie walizki z materiałami wybuchowymi i zapalnikiem zegarowym, które zdeponował w dworcowej przechowalni bagażu. Zamachowiec udał się na spacer, po czym wrócił na peron kolejowy, skąd miał odjechać w drogę powrotną do Krakowa.
O godzinie 23.18 na dworcu doszło do eksplozji - nastąpiła ona kilka minut po odjeździe z Tarnowa transportu wojskowego z żołnierzami oraz przed przyjazdem składu osobowego z Krakowa. Jego pasażerowie uniknęli niebezpieczeństwa, bowiem pociąg spóźnił się o 8 minut. Na skutek wybuchu pod gruzami dworcowej poczekalni i restauracji zginęło 20 osób, a 35 zostało rannych.
Nerwowe zachowanie Guzego na peronie kolejowym zostało zauważone przez policjantów. Po eksplozji został on aresztowany, a następnie przesłuchany.
Mirosław Biedroń, który na stronie Tarnowskiego Centrum Informacji opisuje zeznania zamachowca znajdujące się w Archiwum Państwowym w Tarnowie pisze, że w czasie śledztwa przyznał on, że za tym aktem terrorystycznym stała grupa kolonistów z bielskiego i mieleckiego. Byli to ludzie przeszkoleni w Niemczech, zaopatrzeni przez hitlerowców w materiały wybuchowe. Jego bezpośrednim zleceniodawcą był Neuman ze Skoczowa, który przekazał mu walizki z bombami w Krakowie i nakazał pozostawienie ich w przechowalni bagażu tarnowskiego dworca. Zamachowiec jeszcze tego samego dnia miał wrócić pociągiem do Krakowa i spotkać się ze swoim przełożonym.
Guzy miał świadomość, że uczestniczy w akcjach dywersyjnych w Polsce polegających na podkładaniu bomb. Jak zeznawał, wcześniej był już we Lwowie, gdzie także miał odebrać walizy z materiałami wybuchowymi, te jednak nie dotarły na miejsce. "Nie było mowy o jakimkolwiek wynagrodzeniu za to, co robiłem (...) czynu przystępnego jakiego dokonałem dopuściłem się dlatego, że czuje się Niemcem" - zeznał po aresztowaniu.
Antoni Guzy 1 września został tymczasowo aresztowany, po rozpoczęciu wojny został wywieziony wraz z innymi aresztantami z Tarnowa na wschód i ślad po nim zaginął. Według niepotwierdzonych informacji zginął na początku września 1939 roku.
Jak ocenił Kazimierz Bańburski, zamach bombowy w Tarnowie miał cel psychologiczny, sterroryzowania ludności cywilnej i mobilizowanych żołnierzy udających się pociągami do swoich jednostek. - Miał zadziałać psychologicznie na ludność na bardzo głębokim zapleczu, bo front od strony zachodniej miał się ukształtować kilkaset kilometrów od Tarnowa - wyjaśnił.
----------------------------------------------------------
Jeśli interesujesz się tematem II wojny światowej, weź udział w "Wielkim Teście z Historii". Szczegóły znajdziesz TUTAJ