Cud nad Wisłą zdarzył się dzięki globalizacji
Polsce, jako jednemu z nielicznym krajów na świecie, sprzyjała globalizacja, nawet ta gwałtowna, z dodatkiem "turbo". Wskoczyliśmy w sam środek jej nurtu po 1989 roku, wraz z upadkiem komunizmu i po dekadach gospodarczej izolacji, a na dodatek jako bankrut. Przez ostatnie 100 lat jak mało który kraj niszczyły nas natomiast wojny i gospodarczy protekcjonizm. Ostatnie trzy dekady należą jednak do nas.
Przyjrzyjmy się temu, co działo się z gospodarką w naszej najnowszej historii. Popatrzmy na twarde dane z baz Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Pokazują one, że to właśnie ostatnie niespełna 30 lat naszej historii było wyjątkowym zupełnie czasem.
Polski Produkt Krajowy Brutto - według danych Banku Światowego - wynosił w 2017 r. 524,5 mld dolarów. To dane liczone według aktualnych cen i aktualnego kursu amerykańskiej waluty. To 22 wynik na świecie i siódmy w Unii - za Holandią, a przed Szwecją. Gdy obejrzymy się w nieodległą przeszłość, zobaczymy, że w 1990 roku wartość naszego PKB liczona w ten sam sposób wynosiła niespełna 66 mld dolarów. A to oznacza niemal ośmiokrotny wzrost w ciągu niespełna trzech dekad. Tak duży skok w tak krótkim czasie udał się jedynie nielicznym krajom.
W naszym regionie, który też miał za sobą lata dominacji ZSRR, trudno podobnego wyniku szukać. Poza nami najszybszy wzrost PKB w tym samym okresie odnotowały Słowacja i Rumunia. Ale poszło im nieco słabiej, bo słowacki PKB urósł w tym czasie 7,5 raza, a rumuński - 5,5.
Jeśli natomiast porównać wzrost naszego PKB z zamożnymi krajami Zachodu, polskie tempo wygląda jeszcze bardziej imponująco. Do Polski zbliża się jedynie Irlandia, której PKB wzrósł w tym okresie niespełna siedem razy. Irlandii na wiele lat podciął skrzydła ostatni globalny kryzys finansowy i konieczność ratowania banków. Nas - wbrew koloryzowanym opowieściom - kryzys całkiem nie ominął. Ale też nie zwalił nas z nóg.
Inne gospodarki rosły bez porównania bardziej ociężale. Największa w Europie - niemiecka - urosła w tym czasie nieco ponad dwa razy. Do najtrudniejszego problemu Europy znowu urastają teraz Włochy, a to czwarta największa gospodarka na naszym kontynencie. Trudno się dziwić, bo przez trzy dekady PKB tego kraju zwiększył się zaledwie o nieco ponad 60 proc. Warto też zauważyć, że PKB Ukrainy urósł w tym czasie o niespełna 40 proc.
Każdy oczywiście patrzy na to jak rośnie gospodarka USA. Jako największa jest odniesieniem dla całego świata. Amerykański PKB w 1990 roku miał wartość niespełna 6 bilionow dolarów, a w roku ubiegłym prawie 19,4 bln. Liczby te oznaczają wzrost ponad trzykrotny. A to znaczy, ze Ameryka rozwijała się mniej więcej o połowę szybciej niż cała Europa. Z wyjątkami, do których należeliśmy my.
I Ameryka i Europa nie ma co ścigać się z Azją, która przez trzy dekady była kontynentem rozwijającym się najszybciej. Kiedy popatrzymy na Chiny, których PKB jest w tej chwili porównywalny ze wszystkimi razem wziętymi krajami strefy euro, choć o ponad jedna trzecią mniejszy niż USA, to zobaczymy... 34-krotny wzrost gospodarki Państwa Środka. Ale już Indie odnotowały w tym samym czasie nieco ponad ośmiokrotny wzrost, a więc niewiele szybszy niż Polska. Dodajmy do tego Koreę Południową, która już trzy dekady temu startowała z wyższego poziomu niż jej wielu azjatyckich sąsiadów. Koreańska gospodarka urosła 5,5 raza, czyli wolniej niż Polska.
Wartość nominalna PKB i jej dynamika to nie jest jedyne porównanie, które dobrze pokazuje to, co w Polsce stało się w ciągu ostatnich. Trzeba też brać pod uwagę, jaka była w przeszłości i jest obecnie siła nabywcza danego społeczeństwa. Polski PKB liczony według parytetu siły nabywczej (PPI) wzrósł z 235,5 mln dolarów w 1990 roku do ponad 1,1 biliona dolarów w 2017 roku. A to oznacza wzrost o 4,7 raza.
W naszym regionie także nie ma kto z nami konkurować. W tej kategorii porównywalny z nami wzrost miała tylko Rumunia, gdyż jej PKB wzrósł 4 razy. W tym samym czasie PKB Czech wzrósł niespełna trzy razy, nieco bardziej niż Niemiec, a USA trochę ponad trzy razy. W Europie wyprzedza nas jednak Irlandia, gdzie wzrost tak liczony wyniósł ponad 7,5 raza.
Oczywiście wszystkich znowu wyprzedzają Chiny. PKB ważony PPI Państwa Środka wzrósł ponad 20 razy. Ale już w Indiach zauważymy wzrost niespełna 10-krotny. Tylko nieco szybciej niż Polska rozwijała się Korea Południowa, bo o 5,5 raza, a ustępujemy też wyraźnie Turcji, która odnotowała wzrost 6,5-krotny. Turcja jednak za bardzo zadłużyła się za granicą i właśnie trwa tam bardzo bolesny kryzys.
PKB wielkiego i ludnego kraju jest większy, a małego siłą rzeczy mniejszy. Warto zobaczyć jak to wygląda, kiedy podzielić go na wszystkich mieszkańców. Na statystycznego Polaka przypadało w zeszłym roku 29,5 tys. dolarów. To PKB na głowę liczony według parytetu siły nabywczej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Daje nam to 45 miejsce na świecie. I uwaga - w zeszłym roku właśnie pod tym względem wyprzedziliśmy Węgry.
W 1990 roku na każdego z nas przypadało nieco ponad 6,5 tys. dolarów. To znaczy, że staliśmy się zamożniejsi 4,5 raza. Tu także niewiele krajów może nam dorównać. Irlandczycy stali się w tym okresie bogatsi 5,5 raza, a Koreańczycy ponad pięć razy. Chiny są rzecz jasna poza konkurencją, bo ich PKB podzielony na głowę wzrósł z niespełna tysiąca do ponad 16 tys. dolarów. Dodajmy tylko, że Niemcy i Amerykanie wzbogacili się w tym okresie niespełna 2,5 raza.
Ekonomista Fundacji FOR Rafał Trzeciakowski porównał poziom życia Polaków tuż przed I Wojną Światową, po odzyskaniu niepodległości i w kolejnych ważnych historycznych okresach. Okazuje się, że w 1913 roku, nasze standardy stanowiły ok. 20 proc. zamożności ówczesnych Amerykanów. Zaskakujące jest to, że zarówno tuż przed wybuchem II Wojny Światowej jak i pod koniec PRL w porównaniu do Amerykanów byliśmy dokładnie tak samo bogaci. Czasem było to 20 proc., czasem 23, a w okresie wojen czy kryzysów relatywnie traciliśmy bardzo duży dystans. Owszem, przez 70 lat od odzyskania niepodległości Polska się rozwijała, ale nie doganiała bogatszych krajów. W porównaniu z nimi stała niemal w miejscu.
Dlaczego tak było? Wojny to jeden powód. I pierwsza i druga zniszczyły nasz kraj znacznie bardziej niż wiele innych państw. W latach 30. zeszłego wieku dotknął nas bardzo silnie globalny kryzys, bez porównania bardziej niż ten ostatni z 2008-2009 r., i na wiele lat pogrążył Polskę w stagnacji. Rozwój Polski w 20-leciu międzywojennym mocno hamowała też trwająca niemal cały ten okres wojna handlowa z Niemcami i szalejący protekcjonizm.
W PRL powojenna odbudowa pozwoliła trochę nadrobić nam stracony dystans, który wskutek II wojny dramatycznie się powiększył. Ale potem nastąpiła wieloletnia stagnacja. W latach 70. zeszłego wieku wzrost wyraźnie przyspieszył, jednak stało się to kosztem gigantycznego zadłużenia, które doprowadziło nasz kraj do bankructwa. Dopiero reformy po 1989 roku wyprowadziły nas na prostą. Jaki jest tego efekt?
Według obliczeń Rafała Trzeciakowskiego poziom życia Polaków to aktualnie ok. 51 proc. zamożności obywateli USA. Okazuje się, że nie tylko przez niespełna 30 lat polska gospodarka nadrobiła tak wielki dystans, ale też na takim poziomie zamożności w porównaniu z najbogatszymi znaleźliśmy się po raz pierwszy od wieków.
Ostatnie trzy dekady (nawet z uwzględnieniem skutków ostatniego globalnego kryzysu finansowego) to okres przyspieszenie globalizacji - wolnego handlu, przepływów kapitału i migracji. Niektórzy ekonomiści nazywają ten okres turboglobalizacją, dla zaznaczenia, że wymknęła się spod kontroli i przyniosła ona oprócz pożytków także wiele szkód, które na przykład boleśnie odczuwają społeczeństwa Zachodu, gdyż przemysł z tych krajów przeniósł się do Azji. Ale Polska, jak niewiele innych krajów, potrafiła globalizację, nawet tę "turbo", obrócić na swoja korzyść.
Jacek Ramotowski