Edward Gierek i jego koncepcja "drugiej Polski"
Edward Gierek zastąpił Władysława Gomułkę jeszcze podczas zamieszek grudniowych w 1970 roku na wybrzeżu. I sekretarzem PZPR był przez 10 lat.
W czasie, gdy obradujące VII Plenum KC PZPR odwoływało 20 grudnia 1970 roku Gomułkę, a obejmujący po nim funkcję I sekretarza Edward Gierek wygłaszał telewizyjne przemówienie, w Szczecinie trwał jeszcze strajk (skończyć się miał dopiero trzy dni później), a w wielu zakładach pracy trwało napięcie. Wystąpienie Gierka słuchane było z uwagą nie tylko przez tych, którzy brali udział w akcji strajkowej. Większość z nich miała okazję słuchać Gierka po raz pierwszy. Doszukiwano się więc w jego słowach nowych akcentów. Prezentował się inaczej, zwracał się tonem mniej arbitralnym, publiczności nie traktował nazbyt protekcjonalnie. Apel kierował do partyjnych i bezpartyjnych, wierzących i niewierzących, kilkakrotnie użył słów naród i ojczyzna. Zapowiedział ujawnienie prawdy o tym, co działo się na Wybrzeżu i podjęcie kroków nie tylko rekompensujących podwyżkę cen, ale i zmierzających do poprawy w przyszłości materialnego położenia najniżej zarabiających. Po raz kolejny od Października następowało przesilenie i zarazem nowe otwarcie. Tym razem jednak kredyt zaufania udzielony przywódcy był nadwątlony przez doświadczenia poprzednich lat i mniejszy od tego, jaki w 1956 roku zyskał Gomułka.
Zmiany w Biurze Politycznym pociągnęły za sobą przetasowania na wielu stanowiskach państwowych. W trakcie zwołanego na 23 grudnia posiedzenia Sejmu powołano nowego szefa rządu - Piotra Jaroszewicza, a Józef Cyrankiewicz zastąpił na stanowisku przewodniczącego Rady Państwa Mariana Spychalskiego (nie na długo, wkrótce funkcję tę obejmie Henryk Jabłoński). Dotychczasowy wicepremier Stanisław Kociołek zrezygnował z pracy w rządzie w związku z pełnieniem funkcji sekretarza KC, a w to miejsce powołano dwóch nowych wicepremierów, Franciszka Kaima i Jana Mitręgę. Tekę ministra przemysłu ciężkiego przejął Włodzimierz Lejczak, a przemysłu maszynowego Tadeusz Wrzaszczyk. Były to więc zaledwie przesunięcia w obrębie elity władzy, ale w tamtych realiach ustrojowych nie działały mechanizmy demokracji parlamentarnej - politycznej odpowiedzialności rządu, konkurencji czy rotacji partii u władzy, a konstytucyjna zasada suwerenności narodu wyrażona w słowach władzę zwierzchnią sprawuje lud pracujący miast i wsi pozostawała czystą teorią w świetle wyborów nie znających konkurencyjnych list i wobec cichej konieczności uzyskiwania poparcia Kremla dla politycznych przywódców.
Ten ostatni warunek był wypełniony. Gierek co prawda starał się ukryć, że przed podjęciem ostatecznej decyzji (19 grudnia) miał kontakt ze specjalnym kurierem przysłanym przez Breżniewa, a tuż po wyborze rozmawiał telefonicznie z I sekretarzem KPZR. Rola Jaroszewicza, mającego dużo kontaktów w ZSRR, też była w tej grze politycznej niemała, a akceptacja jego kandydatury przez Moskwę nie budziła wątpliwości.
29 grudnia, a więc tuż po świętach i tydzień po przeformowaniu rządu, podpisano w ZSRR umowę handlową (negocjowaną jeszcze za Gomułki) przewidującą zwiększenie obrotów we wzajemnej wymianie o blisko 70 proc. 5 stycznia Gierek z Jaroszewiczem udali się do Moskwy na bezpośrednie rozmowy. Ich wyniki zdawały się być zadowalające. Polscy przywódcy deklarowali nie tylko, że są zdolni do rozwiązania wewnętrznych problemów przez projektowane zmiany w polityce gospodarczej i społecznej (podwyżka płac, zamrożenie cen, zwiększenie środków i sił gwarantujących bezpieczeństwo w państwie), ale także dalszą lojalną współpracę w obrębie struktur militarnych i gospodarczych związanych z ZSRR.
Dwa miesiące później zawarto następne porozumienia, w tym korzystną dla polskich stoczniowców umowę dotyczącą wykonania dla ZSRR zamówionych statków. Dla ułatwienia nowej polskiej ekipie rozwiązywania kryzysu przyznano także Polsce kredyt dolarowy, a więc umożliwiający dokonania importu z krajów zachodnich. Jak się niestety miało okazać, nie był to kredyt ostatni.
Do rozstrzygnięcia pozostawało nadal wiele problemów. W całym kraju odbywały się zebrania organizacji partyjnych różnego szczebla, w zakładach pracy spotkania dyrekcji z załogami. Otwarła się poniekąd puszka Pandory. Upust dawano różnym emocjom, krytykując dotychczasowe rządy, zgłaszając całe mnóstwo drobnych i bardziej solidnych pretensji, domagając się rozliczenia odpowiedzialnych za przelew krwi. Gestem największego wzburzenia było oddawanie legitymacji partyjnych. Jak szacowano później około 60 tysięcy członków PZPR wycofało się mniej lub bardziej spektakularnie z partyjnych struktur i życia politycznego. Przystąpiono więc do "odbudowy zaufania" oraz czyszczenia i konsolidacji szeregów partyjnych.
Nowi przywódcy przedstawiani byli w sposób przemyślany. Akcentowano elementy biografii Gierka, który tym różnił się od poprzedników pełniących funkcję I sekretarza, że nie przeszedł szkolenia w ZSRR, a okres wojny i okupacji spędził we Francji i Belgii. Nie był co prawda więziony, ale represjonowany za przynależność do Francuskiej Partii Komunistycznej i udział w strajkach. Robotnicze pochodzenie, związki z górnictwem, podobnie jak znajomość języków, ogładę godną Europejczyka i otwarcie na Zachód, eksponowano przez całą dekadę lat siedemdziesiątych.
30 grudnia rząd podjął decyzję o podniesieniu płac minimalnych tzn. dla grup pracowniczych zarabiających poniżej 2 tys. złotych miesięcznie. Postanowiono podnieść także wysokość dodatków rodzinnych, rent i emerytur. 8 stycznia 1971 roku ogłoszony został komunikat o zamrożeniu na dwa lata cen podstawowych artykułów spożywczych, o czym Rada Ministrów zdecydowała zgodnie z ustaleniami Biura Politycznego. Były to gesty uspokajające, że najbiedniejszym krzywda się nie stanie. Specjalna komisja pod przewodnictwem Szydlaka miała zająć się analizą wydarzeń na Wybrzeżu i przygotować stosowny raport.
Tymczasem doszło do kolejnej akcji strajkowej w Szczecinie. Iskrą zapalającą okazało się opublikowanie 21 stycznia w "Głosie Szczecińskim", a następnego dnia w "Trybunie Ludu" informacji o zobowiązaniach podjętych przez stoczniowców. Był to element obowiązującego wówczas rytuału. Poparcie dla nowego kierownictwa miało być wyrażone konkretem - sprowadzającym się do dodatkowej pracy. Akcje tego typu wszczynano w różnych zakładach pracy, lokalny aktyw partyjno-związkowy dokonywał stosownych zobowiązań często bez udziału zainteresowanych, zresztą i wykonanie tego typu zobowiązań bywało tylko papierowe. Tym razem ktoś - zapewne z lokalnych władz partyjnych zachował się jak słoń w składzie porcelany. Strajk w stoczni proklamowano 22 stycznia, następnego dnia zaczęły przystępować do niego kolejne zakłady. Powołano komitet strajkowy, na którego czele stanął Edward Bałuka, spisano postulaty. Władze wojewódzkie przygotowywały się na podjęcie działań pacyfikacyjnych. Do tego jednak nie doszło dzięki, jak się miało okazać, po interwencji z najwyższego szczebla. Do strajkujących przyjechali Gierek i Jaroszewicz. Był to gest dotychczas nie praktykowany, aby politycy tej rangi spotykali się z robotnikami i tak czy inaczej musieli się tłumaczyć. Bezpośredniość tej konfrontacji, poważne potraktowanie (tego chcieli też strajkujący wcześniej w Gdańsku czy Gdyni) i perswazyjne zdolności Gierka przeważyły szalę. Nie obiecał wprawdzie odwołania podwyżki ani żadnych nie mieszczących się w ustrojowych pryncypiach zmian, ale roztoczył wizję przekonującą w tym czasie i dla tego audytorium. Zgromadzeni otrzymali gwarancję bezpieczeństwa i obietnicę zapłaty za strajkowe przestoje. Odjeżdżających przywódców żegnali nie przesadnymi, ale jednak owacjami. Kolejne spotkanie 25 stycznia w Gdańsku też zakończyło się dyplomatycznym sukcesem. Retoryka koncyliacyjna, podtrzymująca jedność, postawa bardziej swobodna i swojska niż poprzednika trafiły do przekonania. Na pytanie Gierka No więc jak, pomożecie, robotnicy odpowiedzieli: Pomożemy.
Fala strajków przygasła, poza Łodzią, gdzie od 10 lutego pracę przerywały kolejne zakłady przemysłu włókienniczego. Interwencje Jaroszewicza, Szydlaka, Tejchmy i Kruczka (od stycznia był nowym przewodniczącym CRZZ) nie przynosiły efektu. Strajk rozszerzał się. 15 lutego wieczorem ogłoszono komunikat o przywróceniu cen mięsa sprzed 13 grudnia 1970 roku. Nie był to ukłon w stronę strajkujących, mocno zdeterminowanych kobiet, a raczej efekt pozyskanych już wówczas radzieckich gwarancji kredytowych.
W dniach 6 - 7 lutego 1971 roku obradowało VIII Plenum KC PZPR. Między innymi zajęto się na nim analizą materiału przygotowanego przez komisję pod przewodnictwem Szydlaka, dotyczącego genezy kryzysu i zawierającego interpretację wydarzeń grudniowych. Plenum miało zająć się oceną występujących w tym okresie napięć społecznych i strategią na najbliższy okres. Sam raport nie był zbyt odkrywczy, a i tak późniejsza publikacja materiałów z plenum w "Nowych Drogach" uległa mocnym zniekształceniom. Odpowiedzialnością za kryzys obarczono tzw. ścisłe kierownictwo KC PZPR, a więc Gomułkę, Kliszkę, Jaszczuka i Strzeleckiego. Ci próbowali bronić i siebie, i przyjętej koncepcji gospodarczej oraz ogólnie prowadzonej dotychczas polityki. Dyskutanci nie szukali głębszych przyczyn kryzysu. Prościej było zredukować wyjaśnienia do kilku utartych sloganów i osobowości Gomułki determinującej funkcjonowanie całego Biura Politycznego. W tym duchu wypowiadał się również były premier rządu - Cyrankiewicz. Padały również deklaracje o charakterze programowym. Gierek w swoim przemówieniu objawił kilka dawno już objawionych prawd. Używał zresztą tego typu sformułowań. Prawdą pierwszą było, że Polska rozwijać się może jedynie jako państwo socjalistyczne, sprzymierzone nierozdzielnie ze Związkiem Radzieckim. Drugą, że Historycznie wypróbowaną, kierowniczą siłą narodu polskiego (...) jest i pozostaje nasza partia. Zapowiedziane zostały zmiany w polityce wewnętrznej, systemie zarządzania i strategii gospodarczej. Przeciwnicy koncepcji selektywnego rozwoju zawartej w projekcie reform Jaszczuka, związani z górnictwem i hutnictwem, optowali za powrotem do tradycyjnych rozwiązań gospodarczych - rozbudową przemysłu ciężkiego, intensyfikowaniem wydobycia węgla kamiennego.
Plenum dokonało też kolejnych zmian personalnych. Gomułka został zawieszony w prawach członka KC. Usunięto też z tej instancji Kliszkę i Jaszczuka oraz Antoniego Walaszka (I sekretarz KW w Szczecinie). Przyjęto także rezygnację z członkostwa w Biurze Politycznym - Logi-Sowińskiego (co było naturalne, bo 15 stycznia wymienił go na stanowisku przewodniczącego Centralnej Rady Związków Zawodowych Władysław Kruczek) i Kociołka. Ten ostatni, uznany w powszechnej opinii za winnego gdyńskiej masakry, ustępował także z niedawno objętej funkcji sekretarza KC. Inna sprawa, że nie planowano wówczas rozliczenia odpowiedzialnych za wydarzenia grudniowe - ani na partyjnym, ani na państwowym forum. Wniosek o powołanie specjalnej komisji zgłoszony w Sejmie przez posła Znaku, Stanisława Stommę, nawet nie był rozpatrywany. Główni decydenci z grudnia zostali obsadzeni w rolach drugoplanowych i na placówkach dyplomatycznych doczekać mieli emerytury (Korczyński został ambasadorem w Algierii - niedługo potem zmarł, Loga-Sowiński w Turcji, Kociołek w Belgii i Luksemburgu, potem w Tunezji, a w końcu w ZSRR).
Gomułka, nadal chory, w posiedzeniu plenum nie brał udziału. Przesłał jednak w dniu jego rozpoczęcia list adresowany do nowego I sekretarza, zawierający stanowisko wobec raportu Ocena wydarzeń grudniowych i wynikające z niej wnioski, z którym miał okazję się zapoznać. Nie zgadzał się z oceną dotyczącą autorstwa decyzji o użyciu broni na Wybrzeżu. Twierdził, że użycie wojska było koniecznością, ale nie on był tego inicjatorem. Szersze wyjaśnienia i ostrzejsze polemiki zawarł w obszerniejszym memoriale skierowanym do KC 27 marca 1971 roku. Jak wynikało z tego dokumentu, nadal wydarzenia grudniowe postrzegał w kategoriach kontrrewolucji i nie zmienił przekonania o dokonaniu przez niego samego właściwych rozstrzygnięć. Krytycznie odnosił się do decyzji podejmowanych przez nowe kierownictwo partyjne w pierwszych dwóch miesiącach urzędowania.
Niektóre ze wspomnianych decyzji - jak na przykład obietnica odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie - robiły wrażenie. Wcześniej Gomułka torpedował pomysł twierdząc, że nie stać nas na odbudowę i utrzymanie tego typu - jak się wyrażał - muzeum. Decyzja miała więc symboliczny charakter i zmierzała do pozyskania poparcia inteligencji, zwłaszcza warszawskiej (która mogła się obawiać faworyzowania Śląska). Prasa poinformowała o tym w styczniu 1971 roku, kilka dni później zebrał się Obywatelski Komitet Odbudowy. Na jego czele stanął I sekretarz stołecznego KW, Józef Kępa, co deklarację działania uwiarygodniało, a nie stanęło na przeszkodzie, by w inicjatywę włączyli się przedstawiciele różnych środowisk (w tym wiele znanych osób świata kultury i nauki) czy biskup sufragan warszawski, ks. Jerzy Modzelewski. Inicjatywa odbudowy Zamku miała świadczyć nie tylko o zmianie polityki i dobrej woli kierownictwa partyjnego, ale o jego patriotyzmie i poszanowaniu tradycji historycznych. Komitet wystosował apel do Polaków, w tym także tych na emigracji, o społeczne wsparcie projektu. Rezultaty były imponujące. W ciągu trzech lat zebrano ponad 400 mln złotych i 410 tys. dolarów.
Poprawa stosunków z Kościołem
Nowe kierownictwo od momentu przejęcia władzy wykonywało także gesty świadczące o tym, że dostrzega potrzebę odnowienia stosunków z Kościołem. Takie koncyliacyjne pociągnięcia mogły pomóc stabilizować napiętą sytuację społeczną i świadczyły o pragmatycznym podejściu. Pierwszym symptomem były zdania zawarte w sejmowym exposé premiera z 23 grudnia 1970 roku. Już następnego dnia sekretarz episkopatu, biskup Dąbrowski wystosował list z życzeniami dla szefa rządu, wyrażający jednocześnie nadzieję na poprawę sytuacji w kraju i zmianę stosunków państwowo-kościelnych. Tymczasem, zważywszy na okoliczności, przesunięto termin odczytywania listu pasterskiego w obronie zagrożonego bytu narodowego, którego ustalona z początkiem grudnia treść dotyczyła aborcji.
Stanowisko biskupów wobec gdańskiej rewolty było, podobnie jak w przypadku wydarzeń marcowych z 1968 roku, wstrzemięźliwe, a stosunek do nowych władz mocno zdystansowany i daleki od optymizmu. 29 grudnia Rada Główna Episkopatu Polski wystosowała list Do wszystkich rodaków wspólnej Ojczyzny, zawierający raczej katalog podstawowych praw człowieka niż bezpośrednio wyrażoną ocenę wydarzeń grudniowych. Zaznaczano, że gwarancją tych praw powinny być działania władz naczelnych i organów administracji oraz - co warte podkreślenia - współdziałanie wszystkich obywateli. Potępiono stosowanie środków przemocy i apelowano o pokojowe rozwiązania. W styczniowych wypowiedziach hierarchii kościelnej więcej już było bezpośrednich odniesień do grudniowych wydarzeń poprzez wezwanie do modlitwy za poległych, za pogrążone w żałobie rodziny i tych, którzy uważali za swój obowiązek obywatelski upomnieć się o słuszne prawa ludzi pracy.
W styczniu 1971 roku padły kolejne deklaracje rządowe. Komunikat PAP zawiadamiał o przygotowywaniu aktów prawnych potwierdzających własność Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych, co uprzednio stanowiło kontrowersję, ponieważ majątki na tym terenie z nielicznymi wyjątkami zostały upaństwowione. 3 marca premier Jaroszewicz spotkał się z prymasem Wyszyńskim. W trzygodzinnej rozmowie premier nie ukrywał, że władzom zależy na poprawie stosunków. Krytycznie wypowiadał się na temat polityki wyznaniowej prowadzonej przez ekipę Gomułki. Efektem tego spotkania była deklaracja wznowienia rozmów z Watykanem za pośrednictwem przedstawicieli polskiego Episkopatu, których wcześniej pomijano, wykorzystując też na użytek propagandowy argument o zachowawczej i pełnej uporu postawie prymasa blokującej możliwość normalizacji w tej dziedzinie.
Rozmowy między rządem PRL a Stolicą Apostolską doszły do skutku już w kwietniu 1971 roku. Pierwszym ich efektem było cofnięcie przez Watykan uznania dla ambasadora Kazimierza Papée, reprezentującego Polskę na uchodźstwie, kolejnym - regulacje dotyczące administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych, które przyjęto 28 czerwca 1972 roku, wkrótce po ratyfikacji układu Polska-RFN. Granice diecezji zostały dostosowane do granic państwowych PRL (istniało na tym terenie sześć biskupstw: opolskie, wrocławskie, gorzowskie, szczecińsko-kamieńskie, koszalińsko-kołobrzeskie i warmińskie). Władze partyjno-państwowe złagodziły agresywny wydźwięk antykościelnej propagandy, choć nie rezygnowały z zamiaru osłabienia wpływów Kościoła. Stosunki państwo-Kościół nadal bywały zmienne, ale nie aż tak konfrontacyjne, jak za czasów Gomułki. Zezwolono przykładowo na wyjazd do Rzymu kilku tysięcy księży i wiernych na uroczystości beatyfikacyjne o. Maksymiliana Kolbego w październiku 1972 roku, wydawano zgody na budowę nowych kościołów (nie wszędzie i nie bez przeszkód) i kaplic. Z drugiej strony próbowano np. ograniczać działalność punktów katechetycznych.
Trochę kija, trochę marchewki
Starano się także o pozyskanie lub zneutralizowanie nastrojów kontestacyjnych wśród inteligencji. Zapisy cenzuralne dotyczące nie zawsze pokornych pisarzy zostały cofnięte. Słonimski i Kisielewski zaczęli znowu pisywać na łamach "Tygodnika Powszechnego". Zaczęto wznawiać i przygotowywać do druku książki autorów, których publikacje wcześniej wstrzymywano. Przez luźniejsze sito selekcyjne nie przedarła się jednak powieść Jerzego Andrzejewskiego pt. Miazga i Bogdana Madeja Piękne kalalie albo dojrzewanie miłości, co świadczyło, że kulturalna odwilż ma swoje ograniczenia. Trwała zresztą krótko. W 1972 roku cenzura nie zgodziła się na druk książki Marii Turlejskiej Zapis pierwszej dekady i rozpowszechnianie Wojny polskiej autorstwa Leszka Moczulskiego (tematyka historyczna była pod szczególną kontrolą). Ingerowano w treści artykułów prasowych, w scenariusze filmowe. Nadal nie przyznawano debitu publikacjom emigracyjnym. Zwolniono jednak przedterminowo z więzienia skazanych w 1970 roku "taterników". Tak nazwano grupę młodych ludzi organizujących górskimi szlakami przerzut wydawnictw paryskiej "Kultury". Wobec pięciu osób (M. Kozłowski, J. Karpiński, K. Szymborski, M. Tworkowska, M. Szpakowska) zapadły wysokie wyroki. Teraz objęła ich amnestia.
Władza była mniej łaskawa w innym przypadku. Już w czasach Gierka odbył się proces grupy tzw. Ruchu. Było to, jak pisał J. Karpiński ugrupowanie, które zaistniało nie pytając władz o pozwolenie, działająca od połowy lat sześćdziesiątych pierwsza zorganizowana grupa opozycyjna. W jej skład wchodzili Andrzej i Benedykt Czumowie, Emil Morgiewicz, Stefan Niesiołowski. Od rozmaitych kontestatorów rewizjonistycznych różnili się tym, że socjalizmu nie akceptowali w całości i nie zamierzali nadawać mu "ludzkiej twarzy". PRL nie była według nich państwem polskim, Związek Radziecki był zaborcą. W programowej deklaracji pt. Mijają lata określali swoje działania jako ruch niepodległościowy, celem było przywrócenie państwu suwerenności, a to stanowić miało usprawiedliwienie dla działań sprzecznych z prawem. Skradłszy maszyny do pisania i powielacze zaczęli wydawać nielegalne pismo "Biuletyn", dla zdobycia pieniędzy planowali napad na przewożącą utarg ekspedientkę (czego jednak w końcu zaniechali), strącili z Rysów tablicę ku czci Lenina, ale projekt podpalenia muzeum im. Lenina w Poroninie zakończył się na ławach sądowych. W procesie, który toczył się od września do października 1971 roku, zapadły wysokie wyroki (od 4 do 7 lat więzienia). Interwencje i apele kierowane przez opozycyjnych intelektualistów, a także prymasa, kardynała S. Wyszyńskiego, w tym wypadku przyniosły skutek i zmniejszenie wyroków.
W przypadku braci Kowalczyków, skazanych na karę śmierci (Jerzy) i 25 lat więzienia (Ryszard) za wysadzenie w powietrze auli WSP w Opolu w noc poprzedzającą uroczystości rocznicowe MO i SB Rada Państwa także złagodziła drastyczny wyrok. Kara śmierci zamieniona została na dożywotnie więzienie. Ogólnie biorąc represje w dekadzie Gierka były z pewnością mniejsze niż w poprzednich dekadach. W jakiejś mierze na skutek tego, że Gierek chciał uchodzić w oczach międzynarodowej opinii publicznej za nowoczesnego i liberalnego przywódcę, a na taką opinię trudno zasłużyć mnożąc więźniów politycznych z byle powodu.
Pierwsze posunięcia ekipy Gierka były korzystne dla rolników. Zapowiedzi podniesienia cen produktów rolnych, zwiększenia dostaw artykułów przemysłowych dla wsi czy przywrócenia rangi gospodarstw indywidualnych były elementami ogólnej polityki prokonsumpcyjnej. Szły za tym konkretne decyzje. Na wiosnę 1971 roku podniesione zostały ceny skupu krów, świń i mleka, a z dniem 1 stycznia roku następnego zniesione zostały obowiązkowe dostawy zboża, mięsa i ziemniaków. Usprawniona została kontraktacja i skup płodów rolnych, zmianie uległy także niektóre przepisy administracyjne, uzależniające rolników od miejscowych władz. Indywidualni rolnicy łatwiej niż dotychczas mogli nabywać ciągniki i inne maszyny rolnicze. Zwiększony został import pasz. Zmiany dotyczyły też przepisów o możliwości nabywania ziemi, zezwolono na dzierżawienie gruntów prywatnych i z Państwowego Funduszu Ziemi powyżej górnego limitu wielkości gospodarstw. Co najważniejsze od 1972 rolnikom i ich rodzinom przysługiwały świadczenia z państwowej służby zdrowia (bezpłatna opieka lekarska), objęci zostali także systemem ubezpieczeń emerytalno-rentowych. Zmiana w polityce rolnej motywowana była koniecznością zapełnienia półek sklepowych i na kilka lat okazała się skuteczna.
Próba puczu?
Na kolejnym posiedzeniu Sejmu 13 lutego 1971 roku dokonano dalszych zmian w Radzie Ministrów, odnowiono częściowo skład Rady Państwa. Czesława Wycecha pełniącego przez wiele lat funkcję marszałka Sejmu zastąpił inny działacz ZSL - Dyzma Gałaj (na krótko, bo rok później stanowisko przypadło nowemu prezesowi ZSL, Stanisławowi Gucwie). Wicemarszałkami zostali Andrzej Werblan (PZPR) i bezpartyjna, ciesząca się dużym szacunkiem Halina Skibniewska. Na niczym spełzły ambicje Piaseckiego dotyczące emancypacji PAX-u i przekształcenia go chociażby w stronnictwo. Rozmowy prowadzone z Gierkiem miały raczej kurtuazyjny charakter. 22 czerwca 1971 roku Piaseckiego powołano do Rady Państwa, nie zmienił się jednak status PAX-u jako stowarzyszenia czy koła poselskiego.
Po kryzysie i przesileniu konieczne było podjęcie działań konsolidujących aparat partyjny i inne elementy składowe systemu władzy. Pierwsze miesiące dekady Gierka przyniosły znaczne ruchy kadrowe nie tylko na górnych piętrach, ale i na poziomie aparatu wojewódzkiego i lokalnego. W ciągu kilku miesięcy wymienionych zostało dziewięciu I sekretarzy wojewódzkich organizacji partyjnych. W okresie do maja 1972 roku odnowiono około 50 proc. kadry partyjnej instancji wojewódzkich i powiatowych. Rotacje dotyczyły także administracji terenowej i personelu większości wydziałów KC i KW. Umacniała się natomiast pozycja samego Gierka, który stopniowo acz skutecznie eliminował potencjalną wewnątrzpartyjną konkurencję i otaczał się zaufanymi ludźmi, ściągając do Warszawy działaczy ze Śląska i Wielkopolski dotychczas nie partycypujących w takim stopniu w sprawowaniu władzy.
Znamienne, do końca nie wyjaśnione wydarzenie nastąpiło w maju 1971 roku. W dniach od 25 do 29 maja odbywał się w Pradze zjazd Komunistycznej Partii Czechosłowacji, na który udała się delegacja KC PZPR z Gierkiem na czele. W tym czasie Moczar zorganizował spotkanie towarzysko-wypoczynkowe w ośrodku URM w Łańsku pod Olsztynem. Gierek przerwał oficjalny pobyt w Czechosłowacji i zwizytował 27 maja mocno tym z pewnością zaskoczone grono, a następnie wrócił do Pragi. Niewykluczone, że udaremnił tym samym przygotowywany przez Moczara pucz lub przynajmniej zapobiegł powstającym ponad jego głową porozumieniom. Uczestniczący w spotkaniu wojewódzcy I sekretarze w niedługim czasie utracili swoje stanowiska, a Moczar w miesiąc później przestał być sekretarzem KC, obejmując, traktowaną jako drugorzędną, funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Odsunięcie od władzy Moczara spowodowało rozbicie dawnego partyzanckiego środowiska. Kilku wysokich urzędników MSW zostało aresztowanych pod zarzutem przemytu walut. Część zwolenników Moczara ("franciszkanie") znalazła się w gronie popleczników Franciszka Szlachcica, pełniącego do grudnia 1971 roku funkcję ministra spraw wewnętrznych, później aspirującego do zajmowania w Sekretariacie KC "pozycji numer 2", reszta pozostawała na zupełnym marginesie życia politycznego, tym bardziej że zmianie uległo także kierownictwo integrującej ich organizacji, czyli ZBoWiD-u, gdzie prezesem został Stanisław Wroński.
VI Zjazd PZPR
Podobnie jak w poprzedniej dekadzie najważniejsze decyzje pozostawały w rękach tzw. ścisłego kierownictwa. Obok Gierka zaliczyć można było doń Jaroszewicza i Szlachcica (do ok. 1975 roku). Kadrowe zmiany przyniosły awans młodszych, zorientowanych mniej ideologicznie, a bardziej pragmatycznie działaczy - E. Babiucha, K. Barcikowskiego, J. Szydlaka, S. Olszowskiego, J. Tejchmy. Potwierdził go VI Zjazd PZPR odbywający się w dniach 6 - 11 grudnia 1971 roku, a więc przed upływem kadencji. Wybrane na nim władze partyjne świadczyły o zakończeniu procesu formowania ekipy gierkowskiej i odmłodzeniu składu poszczególnych instancji. Komitet Centralny uległ poszerzeniu z 91 do 115 członków. Oprócz wyżej wymienionych w skład Biura Politycznego weszli także H. Jabłoński, M. Jagielski, W. Jaruzelski, W. Kruczek i jako zastępcy K. Barcikowski, Z. Grudzień, S. Kania i J. Kępa. Ukształtował się nowy Sekretariat KC, w którym poza Gierkiem znaleźli się na funkcji sekretarzy Babiuch, Szlachcic, Tejchma, Barcikowski, Szydlak, Kowalczyk. Ponadto w skład Sekretariatu weszli Kania, Łukaszewicz (prasa i propaganda), Frelek (sprawy zagraniczne), Werblan (archiwum i redakcja "Nowych Dróg").
Na VI Zjeździe Partii zapadły decyzje na temat dalszej polityki ekonomicznej. Przygotowania koncepcji trwały od wiosny 1971 roku. W związku z kryzysem i interwencyjnymi działaniami prokonsumpcyjnymi przesunięto terminy realizacji kolejnego planu pięcioletniego. Tym razem założenia dotyczące kierunków rozwoju przyjmowały Biuro Polityczne i Prezydium Rządu na wspólnym posiedzeniu (1 czerwca 1971 roku). Dyskusji nad projektem planu poświęcono także odrębne X Plenum KC PZPR (24 - 25 czerwca). Na kolejnym, wrześniowym XI Plenum, Gierek przemawiając przekonywał, że następuje zmiana priorytetów rządu i partii. Wtedy to padło hasło Żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Brzmiało atrakcyjnie i wyznaczyło na kolejne lata propagandowy kanon. Stało się też hasłem VI Zjazdu.
Zmiana priorytetów oznaczała rezygnację z reformy przygotowanej przez Jaszczuka nie tylko w zakresie "systemu bodźców materialnych" czy reformy cen, ale i zarzucenie koncepcji selektywnego rozwoju. Nie rezygnowano z rozbudowy przemysłu ciężkiego, a przeciwnie planowano podjęcie nowych spektakularnych inwestycji w tej dziedzinie (m.in. Huta Katowice). Rozwój przemysłu miał być dynamiczny, a sama dynamika powinna się w myśl tych założeń przekładać na wzrost miejsc pracy i podniesienie stopy życiowej społeczeństwa. Zjazd na podstawie takich prognoz uchwalił plan pięcioletni na lata 1971 - 75. Zakładano do roku 1975 wzrost dochodu narodowego o 39 proc. Na inwestycje przeznaczono 1439 mld złotych, o 53 proc. więcej niż w poprzedniej pięciolatce, co średnio rocznie oznaczało przeznaczenie na inwestycje 24 proc. dochodu narodowego. Wzrosnąć miała także produkcja (o 52 proc. wytwarzanie środków produkcji, o 42 proc. - artykułów konsumpcyjnych). Planowana produkcja rolna też miała wzrastać przeciętnie o 19 - 21 proc. rocznie. Wszystko to miało przynieść zwiększenie płac realnych (o 17 - 18 proc.). Gdyby nie orientacja ideologiczna, można by powiedzieć, że były to pobożne życzenia.
...Aby rosła w siłę...
Nie da się zaprzeczyć, że pierwsze dwa lata rządów Gierka kojarzyć zaczęto z sukcesem, a uzyskane efekty pobudzały aspiracje kierownictwa i społeczne nadzieje. Początkowy boom ekonomiczny był pochodną wielu sprzyjających czynników. Odziedziczone po Gomułce rezerwy dewizowe przeznaczono na import konsumpcyjny, zaciągnięto pierwsze kredyty, przeznaczając znaczne kwoty na nasycenie rynku wewnętrznego. Wzrosła produkcja rolna, czemu sprzyjały dobre warunki pogodowe i wspomniane już koncesje na rzecz rolników. W handlu zagranicznym nastąpiło ożywienie i - co było nie bez znaczenia - wzrósł popyt na polski węgiel. Splot tych pomyślnych okoliczności kierownictwo traktowało nie jako przypadek, ale jako wynik mądrej strategii i sprawnego zarządzania krajem. Nad wszystkim zaś czuwał wcielający się w rolę dobrego gospodarza, hołdujący nowoczesnym rozwiązaniom, chętnie odwiedzający zakłady pracy i pozujący na tle robotników lub z łopatą w trakcie "niedzieli czynu partyjnego" - Edward Gierek.
Rozmach nowej ekipy ilustrowały podejmowane inwestycje. Nadal preferowany był przemysł ciężki - budowano nowe kopalnie węgla, zaniedbując możliwości specjalizowania się w jego przetwórstwie. Sztandarową inwestycją miała być Huta Katowice, której koszt wstępnie szacowano na 25 miliardów złotych. Surowce miały pochodzić ze Związku Radzieckiego, tam też planowano sprzedawać produkty. Obywateli bardziej ucieszyła jednak nieco wcześniejsza zapowiedź rozpoczęcia w Polsce produkcji małych fiatów (w Bielsku i Tychach). W pobliżu Gdańska powstał Port Północny (dziś uznaje się go za jeden z istotnych elementów ewentualnego uniezależnienia się Polski od dostaw surowców energetycznych tylko z jednego kierunku), w Częstochowie - nowa walcownia stali, w Łapach budowano ogromną cukrownię, w wielu małych miastach wznoszono duże zakłady przemysłowe. Z tamtych czasów pochodzą elektrownie "Dolna Odra" i "Kozienice". W 1974 roku zawarta została umowa z ZSRR o współpracy przy budowie elektrowni jądrowej w Żarnowcu. Działania te często były bardziej efektowne niż gospodarczo efektywne.
Projekt reformy gospodarki przygotowywany od 1971 roku przez tzw. komisję Szydlaka przewidywał w związku z przyspieszeniem gospodarczym także reorganizację systemu zarządzania w przemyśle. Jego konsekwencją było utworzenie Wielkich Organizacji Gospodarczych - koncernów, które otrzymały w ramach decentralizacji niektóre uprawnienia związane z ustalaniem limitów zatrudnienia, funduszu płac, importu i eksportu oraz własnych inwestycji. Zależne miało to być od wielkości produkcji, a tym samym zysku. Ponieważ celem było podniesienie wydajności pracy, dysponować mogły też dla motywowania pracowników funduszami celowymi (nagród, mieszkaniowy i socjalny). Tworzono je w miejsce dawnych zjednoczeń przemysłowych. W 1973 roku funkcjonowały 24 WOG, w 1975 było ich już 110 i wytwarzały 67 proc. produkcji przemysłowej. O koncepcji WOG żartowano, że jest to próba takiej regulacji w ruchu drogowym, gdzie pięć procent użytkowników obowiązuje jazda prawą, a pozostałych lewą stroną szosy. W gospodarce nakazowo-rozdzielczej i przy braku mechanizmów wolnorynkowych sprawne funkcjonowanie takich jednostek było utopią. Teoretycznie nowatorskie rozwiązanie ekonomiczne okazało się prześlizgnięciem po powierzchni problemów, miało charakter doraźny, a nie systemowy.
Postęp miał dotyczyć także komunikacji i mieszkalnictwa. W Warszawie wybudowano Dworzec Centralny i Trasę Łazienkowską, powstawały trasy szybkiego ruchu, między innymi nowoczesna jak na tamte czasy droga łącząca Warszawę i Katowice (potocznie zwana "gierkówką"). Postęp w budownictwie mieszkaniowym miały zapewnić - fabryki domów, budownictwo oparto zatem na technologii wielkiej płyty, jak się okazało kosztownej i w produkcji, i eksploatacji. Każdy oddawany obiekt był powodem do dumy i chwały. Najwyższe władze pojawiały się na inauguracji, by przeciąć wstęgę. Tam, gdzie inwestycje miały charakter nieprzemysłowy, próbowano grać na sentymentach i wykorzystywano ofiarność społeczeństwa - jak chociażby przy budowie szpitala-pomnika: Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu pod Warszawą.
Otwarcie w polityce zagranicznej
W początku lat siedemdziesiątych nastąpiło otwarcie w polskiej polityce zagranicznej, za czasów Gomułki zorientowanej wyraźnie na kwestię uznania polskich granic zachodnich. Uchwały VI Zjazdu zawierały treści dotyczące bezpieczeństwa i współpracy w Europie, znać było także gotowość nowej ekipy do aktywizacji na forum międzynarodowym. Nadal na szczególnych prawach traktowano zacieśnianie współpracy w ramach bloku RWPG. Towarzyszyła temu jednak seria nowych porozumień handlowych i innych, mających znaczenie dla przeciętnego Polaka. Zawarto przykładowo umowy dotyczące "małego ruchu turystycznego" i od 1 lutego 1972 roku otwarta została granica z NRD, a niedługo potem z Czechosłowacją.
Polscy przywódcy zaczęli bywać z oficjalnymi wizytami nie tylko w stolicach państw Układu Warszawskiego, ale i na zachodnich salonach. Normalizacja stosunków z Niemcami przyniosła konkretne efekty i choć sam układ ratyfikowany został dopiero w czerwcu 1972 roku, a gwarancje granic były jednak traktowane jako przejściowe (do zjednoczenia Niemiec - jak orzekł w 1973 roku niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny), odnowiono stosunki dyplomatyczne, utworzono ambasady i powołano w obu krajach stosowne przedstawicielstwa. Rzutowało to na intensyfikację współpracy gospodarczej, wymiany handlowej oraz na inne decyzje, m.in. zgodę w sprawie emigracji (w ramach akcji tzw. łączenia rodzin) Mazurów i Ślązaków deklarujących narodowość niemiecką.
Ożywieniu uległy także stosunki polsko-francuskie, polsko-włoskie, a nawet polsko-amerykańskie. Jeszcze przed VI Zjazdem została we Włoszech zakupiona licencja na Fiata 126p. Gierek i polska delegacja przyjmowani byli także (2 - 6 X 1972 roku) przez prezydenta Francji, Georgesa Pompidou, co procentowało umową o przyjaźni i współpracy oraz szeregiem ustaleń dotyczących spraw gospodarczych. Doszło też do nie mającej wcześniej precedensu wizyty prezydenta amerykańskiego w Warszawie. Richard Nixon zatrzymał się tu (31 V - 1 VI 1972 roku) wracając z Moskwy, a rozmowy z Gierkiem, Jabłońskim i Jaroszewiczem - reprezentacją polskich władz - zaowocowały umową konsularną i gospodarczą. Inicjowane były nowe kontakty, a Polskę odwiedził także ówczesny sekretarz generalny ONZ, Kurt Waldheim. Wkrótce stało się już naturalne, że przywódcy polscy spotykali się i rewizytowali nie tylko przywódców radzieckiego bloku.
Międzynarodowa opinia publiczna Gierka oceniała przychylnie, jego modernizacyjne zapędy stwarzały dla państw zachodnich możliwość wejścia na rynki dotychczas niedostępne, a konsumpcyjnie niezwykle chłonne. Przed polskimi rządzącymi otwierano drogę do zakupu atrakcyjnych licencji czy zaciągania kredytów, z czego ci skwapliwie zaczęli korzystać. Zachodnie banki udzielały nowych pożyczek, ich spłatę gwarantował bowiem polski rząd. Spłatę długu zamierzano finansować eksportem polskich produktów. Tego jednak, że ich jakość jest podobna do jakości całej gospodarki - technologicznie opóźnionej i fatalnie zarządzanej - nie uwzględniano. Popyt na polską produkcję w świecie był niewielki. Łudzono się, że pomoże zakup nowoczesnych linii technologicznych. Podejmowane decyzje były jednak na tyle chaotyczne, że ostatecznie w niczym nie udało nam się wyspecjalizować, a pokonywanie w handlu konkurencji stawało się coraz trudniejsze. Faktycznie licencje i kredyty miały znaczenie jedynie dla rynku wewnętrznego. W latach 1971 - 75 zakupiono 316 licencji (z czego najwięcej dla przemysłu elektromaszynowego). Najbardziej znane to traktor Massey Ferguson, autobus Berliet, kolorowe telewizory. Kontrakt z Fiatem umożliwił skokowy wręcz rozwój polskiej motoryzacji, a talony na samochody, stanowiące najbardziej atrakcyjne dobro, stały się jednym ze sposobów nagradzania w systemie nomenklatury. Do sklepów trafiły zachodnie towary. I to nie tylko "luksusy" okresu gomułkowskiego, takie jak kawa, kakao czy owoce cytrusowe, ale także sprzęt gospodarstwa domowego - lodówki, pralki, radia, telewizory. Zakupiono licencję na coca i pepsi-colę, napoje niegdyś symbolizujące "zgniły kapitalizm", choć sposób ich dystrybucji stanowił ilustrację absurdalności tamtej rzeczywistości: sztucznie bowiem podzielono kraj na pół i każda z tak wykrojonych części była zaopatrywana wyłącznie w jeden z tych napojów, albo w cocę, albo w pepsi.
Otwarcie na Zachód widoczne było także w kulturze. Coraz częściej emitowano pochodzące stamtąd filmy i seriale. Kojarzony z Zachodem styl życia i wzorce docierały też w bardziej bezpośredni sposób. Legalnie można było nabyć już dolary, choć promesa na ich zakup była ściśle reglamentowana (raz na trzy lata po 100, potem po 130 i 150 dolarów) i legalnie wyjechać. Dostęp do paszportu zdemokratyzował się (przy wyjazdach do krajów socjalistycznych wystarczała zresztą tzw. wkładka), odmowa jego wydania stanowiła jednak nadal rodzaj sankcji karnej. Obrót walutą był jednak dalej zakazany, posługiwano się natomiast bonami dolarowymi. W sieci sklepów Pewexu można było za dewizy lub bony kupować importowane z Zachodu luksusowe i kolorowe artykuły.
W zakresie politycznej organizacji społeczeństwa nie przewidywano żadnych reform. Akceptację społeczną, postrzeganą po grudniowej lekcji jako niezbędną, zamierzano pozyskiwać przez zaopatrzenie rynku, podniesienie stopy życiowej i drobne gesty o znaczeniu symbolicznym, a nie zmiany w sferze obywatelskich wolności, rewidujące podstawy systemu. Wybory do Sejmu przeprowadzono 19 marca 1972 roku według starej ordynacji. Zgodnie z oficjalnymi wynikami brało w nich udział 97,94 procent uprawnionych, a imponujące 99,53 proc. wyborców poparło kandydatów FJN. Dystrybucja mandatów zapewniała PZPR 55 proc. miejsc, 25 proc. przypadało ZSL, 8 proc. SD, pozostałe 12 proc. obsadzali posłowie bezpartyjni. Oprócz klubów nadal istniały trzy koła poselskie organizujące posłów reprezentujących koncesjonowane stowarzyszenia katolików świeckich - PAX i ChSS oraz ruch Znak. W rządzie powołano kilka nowych resortów i przeprowadzono kilka zmian stabilizujących sytuację personalną. Ogólnie można wskazać na tendencję do rozbudowy administracji centralnej. W skład Rady Ministrów wchodziło - poza premierem - 6 wicepremierów, przewodniczący Komisji Planowania, prezes NIK i aż 34 ministrów. Nie sprzyjało to sprawnemu prowadzeniu obrad czy koordynacji zadań - a w myśl nowej linii politycznej rząd miał zyskiwać na znaczeniu.
W myśl głoszonej zasady "partia kieruje, rząd rządzi" planowano różnicowanie funkcji aparatu partyjnego i państwowego. Partia miała wyznaczać cele strategiczne, rząd przejąć odpowiedzialność za bieżące zarządzanie gospodarką. Teoretycznie mogło to sugerować wprowadzenie elementarnej odpowiedzialności konstytucyjnej osób zajmujących najwyższe stanowiska państwowe. Praktycznie był to tylko slogan w niczym nie zmieniający sytuacji polegającej na dublowaniu się kompetencji, nakładaniu funkcji w kierownictwie partii i rządzie przy braku nie tylko społecznej kontroli.
Pozycja I sekretarza w centrum władzy nadal pozostawała niezachwiana. Tym razem dopełniał ją jednak premier. Pełniący tę funkcję Jaroszewicz z pewnością miał większy margines swobody niż jego poprzednik - Cyrankiewicz, wydawało się też, że ma większe niż tamten kompetencje w dziedzinie gospodarczej. Duże znaczenie miały jego wypracowane wcześniej kontakty - przez wiele lat jako wicepremier reprezentował Polskę w RWPG, często bywał w ZSRR i swobodnie poruszał się kręgach radzieckich prominentów. Stojąc na czele rządu skupiał wiele funkcji nadzorczych - kontrolował m.in. resorty obrony narodowej i spraw wewnętrznych, Komisję Planowania, NIK, zajmował się współpracą z Sejmem, Radą Państwa i CRZZ. Drugą postacią w rządzie był wicepremier Mieczysław Jagielski, odpowiedzialny m.in. za współpracę z zagranicą (w tym udział w RWPG) czy inwestycje. Przewodniczył też Komisji Planowania. Faktem jest, że gremium rządowe mocno było zdominowane przez górniczo-hutnicze lobby, naciskające na dokonywanie takich wyborów, które pozwalałyby na rozwój ich resortów przy zaniechaniu inwestycji w innych dziedzinach. W rządzie reprezentowane było przez wicepremierów Franciszka Kaima i Jana Mitręgę oraz ministra przemysłu maszynowego, Tadeusza Wrzaszczyka.
Reforma Administracji
W październiku 1972 roku Biuro Polityczne uchwaliło nowe wytyczne dotyczące polityki kadrowej. Była to kodyfikacja funkcjonującego wcześniej - tyle, że bez konkretnych ustaleń - systemu nomenklatury, czyli hierarchii stanowisk i ich zależności od instancji partyjnych. Kandydat na większość funkcji (w tym często rzeczywiście niskiej rangi) musiał zatem uzyskać rekomendację ze strony władz partyjnych odpowiedniego szczebla. Wytyczne precyzowały, które instancje będą dysponowały uprawnieniami do obsady konkretnego stanowiska w administracji państwowej, instytucjach gospodarczych, wojsku, wymiarze sprawiedliwości. Warto dodać, że nomenklatura obejmowała także władze organizacji społecznych i kierownictwo instytucji kulturalnych oraz naukowych. Rekomendacje dla osób zajmujących najwyższe stanowiska państwowe zostawały w gestii Biura Politycznego. Tym samym kierownictwo partii rezerwowało sobie wpływ na personalną obsadę prezydium Sejmu, Rady Państwa, rządu, funkcji prokuratora generalnego i I prezesa Sądu Najwyższego, stanowisk dyplomatycznych (ambasadorów), głównych stanowisk dowódczych w Wojsku Polskim, przewodniczącego CRZZ, przewodniczących zarządów organizacji młodzieżowych. Analogicznie stworzone zostały listy stanowisk nomenklaturowych właściwych dla komitetów wojewódzkich, powiatowych, miejskich i dzielnicowych. Zawierały one także takie stanowiska, jak dyrektorzy niewielkich państwowych przedsiębiorstw, kółek rolniczych, szkół itp. Ustanowienie tego typu hierarchii sankcjonował dalej dekret Rady Państwa z 5 października 1972 roku o uposażeniach i emeryturach osób zajmujących kierownicze stanowiska. Powstała tym samym swoista klasyfikacja obrazująca hierarchię w scentralizowanym systemie władzy.
Lokalne struktury partyjne, choć w dużym stopniu zależne od centrali, funkcjonowały bardzo swoiście. Zależne to było od regionu oraz siły osobowości I sekretarzy. Szczególną pozycję miało 17 pierwszych sekretarzy wojewódzkich. Ci byli z reguły "przywożeni w teczkach" (wyznaczani przez Biuro Polityczne), a dysponując dużym zakresem władzy, otaczani przez własną klientelę, tworzyć mogli z kolei sojusze zagrażające pozycji centralnej elity.
Gierek musiał o tym wiedzieć dość dokładnie z własnej biografii. Wszystko to (choć także inne względy) legło u podstaw reformy administracyjnej.
Pierwszym etapem była likwidacja najmniejszych wówczas jednostek podziału terytorialnego - gromad. Zniesiono je ustawą z 29 listopada 1972 roku Ustawa przewidywała powołanie gmin o obszarze średnio trzy lub czterokrotnie większym niż gromad. Gminy, których utworzono ponad 2 tysiące, stanowić miały najmniejsze, ale względnie samodzielne jednostki gospodarcze. Reforma podziału terytorialnego powiązana została z zmianą ustawy o radach narodowych i reformą administracji lokalnej. Na terenie nowo powstałych gmin działać miały rady narodowe i ich organy oraz terenowe organy administracji państwowej. Zmianie uległa ich struktura organizacyjna. Prezydia rad, dotychczas stanowiące jednocześnie ich organ wykonawczy i zarządzający oraz organ państwowej administracji, stały się wyłącznie organami wewnętrznymi rad. Funkcje administracyjne przejęli naczelnicy gminy. Potem w 1973 roku analogicznie powołane zostały też jednoosobowe organy administracji w powiatach i województwach - byli to odpowiednio naczelnicy powiatu i wojewodowie.
Novum stanowiło wprowadzenie zasady, że przewodniczącymi rad narodowych mają być sekretarze PZPR odpowiednich szczebli. Tak faktycznie się stało po wyborach do rad narodowych z 9 grudnia 1973 roku. Reformę podziału terytorialnego zakończono w 1975 roku ustawą z 28 maja o dwustopniowym podziale administracyjnym. Zlikwidowane zostały wówczas powiaty. Dotychczasowe 17 wielkich województw zostało podzielone na mniejszych 49, w tym stołeczne województwo warszawskie i trzy województwa miejskie - krakowskie, łódzkie i wrocławskie. Prawdopodobieństwo powstawania politycznych sojuszy za plecami I sekretarza zostało tym samym oddalone.
Reforma miała jak widać bardzo gruntowny charakter, niosła za sobą ogromne koszty i kojarzyła się niemal z rewolucją w terenowym zarządzaniu. Jedynym jej wyraźnym pozytywnym skutkiem był przyspieszony rozwój wyemancypowanych na stolice województw miast powiatowych. Po upływie dwóch dekad odwracanie tych procesów miało być równie trudne, jak i kosztowne.
Druga Polska
Przemeblowywanie gospodarcze i polityczno-administracyjne Polski odbywało się przy dźwięku innych niż w okresie Gomułki, ale także ideologicznych fanfar. Propaganda lansowała hasło moralno-politycznej jedności narodu i postrzegany przez pryzmat dwóch pierwszych lat dekady sukces. Odbywające się 10 maja 1972 roku V Plenum KC PZPR debatowało nad programem budowy drugiej Polski. Takiego sformułowania użył Gierek w swoim przemówieniu, rysując wizję przekształcenia PRL-u w czasie nie przekraczającym życia jednego pokolenia w nowoczesne państwo, bogatsze i odpowiadające aspiracjom jego obywateli. Konkretyzowały to Tezy programowe przyjęte przez KC PZPR 28 listopada tego roku.
I Konferencja Partyjna PZPR zorganizowana w rok później rozstrzygała kwestie kompletnie - z dzisiejszego punktu widzenia - księżycowe, tzn. czy Polska zbudowała już podstawy socjalizmu i czy jesteśmy na drodze do rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego. Skoro proklamowały to inne kraje demokracji ludowych, takie jak Bułgaria czy Rumunia, nie wypadało pozostawać w tyle. Problem jednak, że od dekretowania fazy rozwoju socjalizmu nie przyrastało dochodu narodowego. Dla szybszego osiągnięcia efektów "drugiej Polski" zadecydowano o dokonaniu korekty planu pięcioletniego i podniesieniu głównych wskaźników makroekonomicznych. Dochód narodowy wytworzony wzrosnąć miał z 39 do 55 proc., globalna produkcja przemysłu z 50 do 66 proc. Podwyższono nakłady inwestycyjne z 1454 mld do 1900 mld złotych. Zaplanowano także podwojenie eksportu, płac realnych i zwiększenie ogólnego spożycia.
Państwo poczuwało się do obowiązku wychowywania młodzieży i społeczeństwa. W pierwszym przypadku instrumentem była szkoła i organizacje młodzieżowe, w drugim system propagandy. Już styczniu 1971 roku powołana została Komisja Ekspertów pod przewodnictwem prof. Jana Szczepańskiego, której zadaniem było opracowanie raportu o stanie polskiej oświaty. Większości jej zaleceń nie zrealizowano - poza reorganizacją samego nauczania i projektowaną dziesięciolatką (3 lata nauczania początkowego i 7 - systematycznego) przy ujednoliceniu programów nauczania.
Organizacje młodzieżowe postanowiono scentralizować i wyposażyć ich nazwy w socjalistyczne ozdobniki. Miało to być wyrazem jedności ideowej, politycznej i związanej z działaniem, a tym samym gwarantować skuteczniejszą indoktrynację. Nie bez znaczenia był też fakt, że pluralizm związków młodzieży odbiegał nieco od standardów przyjętych w krajach "realnego socjalizmu", gdzie ruch młodzieżowy budowany był na podstawie "leninowskiej koncepcji". 7 lutego 1973 roku krajowa narada aktywu dotychczas istniejących pięciu organizacji, obradująca w Urzędzie Rady Ministrów w obecności najwyższych władz, tj. Gierka, Jabłońskiego i Jaroszewicza, postanowiła powołać Federację Socjalistycznych Związków Młodzieży. Związek Młodzieży Wiejskiej stał się Związkiem Socjalistycznej Młodzieży Wiejskiej, młodzież wojskowa miała możność zrzeszania się w Socjalistycznym Związku Młodzieży Wojskowej. Nieco kłopotów dostarczyło przemalowanie tradycyjnie apolitycznego Zrzeszenia Studentów Polskich w Socjalistyczny Związek Studentów Polskich połączeniu z akademickimi strukturami ZMS), a jedyne środowisko, któremu udało się tego uniknąć - dzięki interwencji władz kościelnych - stanowili studenci KUL. Starszoharcerskie drużyny organizować się miały odtąd jako Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej, a całości dopełniał już wcześniej mający "socjalistyczność" w nazwie ZMS. Zjazdy organizacji potwierdziły zamysł integracji w jednomyślnie uchwalonych rezolucjach i 11 kwietnia FSZMP została powołana.
KBWE
Pierwsza połowa lat siedemdziesiątych to okres międzynarodowego odprężenia. Od listopada 1972 roku przez ponad pół roku toczyły się w Helsinkach rozmowy na temat bezpieczeństwa i współpracy europejskiej. Trudno było nie dostrzec, że bliskie to było intencjom formułowanego wcześniej Planu Rapackiego. W tym wypadku jednak w sukces rokowań zaangażowały się liczne państwa, z USA i ZSRR włącznie. Proces KBWE przebiegał kilkuetapowo - od wiążącego wolą zawarcia porozumienia spotkania ministrów spraw zagranicznych USA, Kanady i 33 państw europejskich (bez Albanii) w lipcu 1973 roku, przez genewskie rokowania grup roboczych, po spotkanie przywódców państw - prezydentów, premierów i I sekretarzy partii komunistycznych - w Helsinkach w dniach 30 lipca - 1 sierpnia 1975 roku. Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie zakończyła się podpisaniem Aktu Końcowego zawierającego ustalenia tzw. trzech koszyków. Były to regulacje dotyczące spraw politycznych, gospodarczych i kwestii związanych z prawami człowieka. To ostatnie nie było rzecz jasna inicjowane przez ZSRR, raczej stanowiło kłopotliwy suplement, cenę za porozumienie w sprawach politycznych i ekonomicznych.
Do zobowiązań zawartych w koszyku o prawach obywatelskich mogły potem nawiązywać rodzące się ruchy obywatelskie czy opozycyjne organizacje. Powoływano się na wszelkie wymienione w Akcie Końcowym KBWE wolności, w tym wolność zrzeszania - co prawda także konstytucyjną, ale nie znajdującą odzwierciedlenia w systemie politycznej organizacji społeczeństwa. Konferencję traktowano jako ważne wydarzenie zmieniające orientację polityki zagranicznej ZSRR i krajów bloku.
Być może po to, by uprzedzić pretensje Moskwy dotyczące nadmiernych skłonności do gospodarczego wiązania się z Zachodem, postanowiono wprowadzić poprawki do Konstytucji PRL, m.in. wpisać do niej nierozerwalność sojuszu z ZSRR. Wprowadzenie w konstytucyjne podstawy ustroju kierowniczej roli PZPR projektowane było już w wytycznych na VI Zjazd, ale dopiero wytyczne z września 1975 roku na Zjazd kolejny - VII - przynosiły propozycje tej i kolejnych poprawek. Proponowano, aby określenie PRL-u jako kraju demokracji ludowej zastąpić sformułowaniem państwo socjalistyczne, wprowadzić zapis o kierowniczej roli PZPR i nierozerwalności sojuszu polsko-radzieckiego oraz o uzależnieniu praw obywatelskich od wykonywania obowiązków.
Publikacja wytycznych, traktowana jako zaproszenie do dyskusji, spowodowała oburzenie i falę protestów za strony kręgów inteligenckich oraz Kościoła katolickiego. Rada Główna Episkopatu wyraźnie wypomniała, że poprawka o kierowniczej roli partii narusza podstawy demokracji, a poprawka o sojuszach jest w istocie potwierdzeniem niesuwerenności. Sformułowania wytycznych określono jako świadczące ponownie o totalitaryzmie ideologii marksistowsko-leninowskiej partii i władzy państwowej. Do Komisji Konstytucyjnej w Sejmie i bezpośrednio do I sekretarza zaczęto kierować listy protestacyjne. Inicjatorem pierwszego z nich podpisanego przez kilkadziesiąt osób był Jan Olszewski. Największą wagę i rozgłos zyskał List 59 (tak nazwany w związku z pierwotną liczbą sygnatariuszy). Podpisane pod nim osoby reprezentowały różne środowiska. Oprócz nazwisk znanych postaci życia kulturalnego i naukowego list podpisali znani opozycjoniści, a także prawnicy, księża, a nawet dawni przywódcy AK i WiN. Autorzy, powołując się na konstytucyjne gwarancje praw i wolności obywatelskich, domagali się swobodnego wyboru własnej reprezentacji zawodowej, prawa wszystkich obywateli do wysuwania i wybierania swoich przedstawicieli w pięcioprzymiotnikowych wyborach. Kwestionowali poprawkę o kierowniczej roli PZPR, ponieważ ich zdaniem pozostawiałoby to partię poza możliwością społecznej kontroli, powodowałoby brak jakiejkolwiek odpowiedzialności i sprzyjałoby fasadowości innych organów konstytucyjnych. W tych warunkach Sejm nie może być traktowany jako najwyższy organ władzy, rząd nie jest organem wykonawczym, a sądy nie są niezawisłe - pisali. List wywołał poruszenie także w środowiskach emigracyjnych, deklarację solidarnościową podpisywano np. w kręgu paryskiej "Kultury".
Memoriałów o podobnej treści było więcej, jedyną reakcją władz - podobnie jak w 1964 roku - było szykanowanie tych protestujących, którzy uznani zostali za inspiratorów akcji. Na liście zapisu cenzorskiego znaleźli się m.in. K. Brandys, J. Bocheński, A. Drawicz, A. Kijowski, J.J. Lipski, M. Nowakowski, W. Woroszylski. Pod wpływem społecznych nacisków wycofano się z projektu wiązania praw obywatelskich z obowiązkami, a inne sformułowania złagodzono. W referacie wygłoszonym 8 grudnia na rozpoczynającym obrady VII Zjeździe PZPR Gierek postulował jedynie zmiany niezbędnie konieczne. Ostatecznie sprowadzało się to do złagodzenia sformułowań o sojuszu z ZSRR i zastąpienia tej formuły bardziej enigmatyczną przyjaźnią i współpracą. PZPR określona została jako przewodnia siła społeczeństwa w budowie socjalizmu, a PRL jako państwo socjalistyczne. To brzmienie poprawek, niuansem różniące się tylko od stanu wyjściowego, uchwalone zostało na posiedzeniu Sejmu 10 lutego 1976 roku. Jedynym posłem wstrzymującym się od głosu był przedstawiciel koła Znak, Stanisław Stomma. W kolejnej kadencji Sejmu nie było go już na liście posłów.
Sam VII Zjazd PZPR nie przynosił znaczących zmian kadrowych. Przywództwo partii nie czuło się zagrożone, partia zaś stanowiła niekwestionowaną siłę zrzeszając w tym czasie ponad 2 miliony członków. Wybrano 140-osobowy Komitet Centralny, który powołał Biuro Polityczne i Sekretariat. Nowe osoby w Biurze to Zdzisław Grudzień - I sekretarz KW w Katowicach, jeden z bliższych współpracowników Gierka i Stanisław Kowalczyk - minister spraw wewnętrznych (dotychczas członek Sekretariatu). Skład Sekretariatu także uległ zmianie w minimalnym stopniu (dołączyli Wincenty Kraśko, Józef Pińkowski, Zdzisław Żandarowski). Ścisłe kierownictwo nie zmieniało się, zwiększały się tylko ewentualnie wpływy niektórych osób, w tym wypadku czuwającego nad sprawami kadrowymi Babiucha i odpowiedzialnego w Sekretariacie KC za wojsko i bezpieczeństwo - Kani. Zjazd przyjął uchwały dotyczące nowego planu pięcioletniego na lata 1976 - 80. W porównaniu z poprzednią pięciolatką nakłady na inwestycje miały wzrosnąć o 37 - 40 proc., produkcja przemysłowa o blisko 50 proc., a udział przemysłu w tworzeniu dochodu narodowego stanowić miał 62 proc.
Wybory do Sejmu nowej kadencji przeprowadzono wspólnie z wyborami do zreformowanych rad narodowych 21 marca 1976 roku. Nie zmieniła się obsada głównych stanowisk w państwie. Rząd, na którego czele stał ponownie Jaroszewicz, liczył 38 osób, z czego 8 było członkami lub zastępcami członków Biura Politycznego PZPR. Tylko 4 ministrów wywodziło się z partii sojuszniczych. Uchwały Zjazdu PZPR stanowiące w przedwyborczej kampanii platformę FJN zostały przez Sejm aprobowane. Ich optymizm gospodarczy był jednak kompletnie nieuzasadniony.
Zrewidowanie wskaźników gospodarczych w 1973 roku okazało się być oparte na zupełnie nierealnych przesłankach. Sukcesy gospodarcze z pierwszych dwóch lat oceniano jako stałą tendencję, nie zważywszy na incydentalność wyznaczających je okoliczności. Kryzys naftowy w świecie pogłębiał iluzje co do atrakcyjności wydobywanego w Polsce węgla kamiennego, którego wydobycie miało stanowić podstawę wzrostu eksportu. Preferencje dla przemysłu ciężkiego były jednak mocno osadzone w świadomości socjalistycznych elit władzy, przemysł lekki i rolnictwo pozostawały wciąż niedoinwestowane. Udział akumulacji w dochodzie narodowym z 1974 roku był rekordowy w skali całego PRL i wynosił 38 proc., a więc więcej niż w okresie Planu Sześcioletniego. Niezbyt racjonalne inwestycje, projektowane z rozmachem, ale realizowane opieszale przy konieczności pokonywania wszelkich właściwych gospodarce socjalistycznej barier (kadrowych, materiałowych, związanych z energią i transportem), nie przynosiły spodziewanych efektów. Rządzącym wciąż się jednak wydawało, że w dłuższej perspektywie czasu przyniosą one te oczekiwane rezultaty.
Gierek i ekonomiczni decydenci z jego otoczenia starali się także utrzymywać wysokie tempo przyrostu dochodów realnych ludności. W większej mierze dotyczyło to mieszkańców miast i osób zatrudnionych w przemyśle niż rolników. Finansowanie tych przedsięwzięć wiązało się z zaciąganiem coraz to nowych kredytów. Częściowo pożyczki przeznaczane były na inwestycje, ale dzięki nim zaspokajano także potrzeby konsumpcyjne - importując brakującą żywność i artykuły przemysłowe. W 1971 roku zadłużenie zagraniczne Polski wynosiło około 1 mld dolarów, w cztery lata później 8,4 mld dolarów, a apogeum miało dopiero nadejść. Zadłużenie powiększało się, a tym samym wzrastały corocznie kwoty przeznaczone na spłatę rat kapitałowych i odsetek. Możliwości płatnicze państwa były jednak ograniczone. Bilans handlu zagranicznego był ujemny, deficyt pogłębiał się. Zaciągano kolejne długi, by dokupywać materiały i podzespoły do budowanych na kredyt fabryk, dotować konsumpcję i spłacać poprzednie pożyczki. W istocie była to kredytowa pułapka. Pierwsze symptomy załamania równowagi rynkowej, widoczne już w 1974 roku, zostały zignorowane. Zwiększający się nawis inflacyjny wynikał poniekąd z faktu, że ceny żywności pozostawały bez zmian. Ich podniesienia się jednak obawiano, pamiętając co wywołało protesty na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku.
Rozbudzone apetyty konsumpcyjne nie przekładały się na jakość pracy, efektywność zarządzania i produkcji. Poza zmianami administracyjnymi próbowano uruchamiać instrumenty prawne. 1 stycznia 1975 roku wszedł w życie nowy kodeks pracy, w którym przewidziano sankcje za łamanie dyscypliny pracy i - choć wyraźnie tego nie precyzowano - pojawił się zakaz strajków. Jakość pracy stanowiła zresztą częsty przedmiot dowcipów: np. chorobą zawodową robotników na budowie miały być "odciski na brodzie" od... opierania się na łopacie, a na pytanie, co robi robotnik po przyjściu do domu, odpowiadano, wyjmuje ręce z kieszeni...
Jakość pracy nie rzutowała zresztą na wysokość płacy, bo czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy... Coraz mniej opłacalna była praca w indywidualnym gospodarstwie rolnym. Kwoty uzyskane przykładowo z hodowli tucznika równały się dniówce na budowie - co stanowiło przyczynek do rozrastania się kategorii społecznej tzw. chłoporobotników. System gratyfikacji w postaci wczasów FWP, talonów i innych przywilejów sprzyjał raczej konformizacji niż motywował do wysiłku. Rzeczywistość coraz bardziej pełna była uciążliwości i absurdów. Kradzieże tego, co państwowe (a więc niczyje), nie kolidowały z moralnością socjalistycznego, ale też katolickiego społeczeństwa.
W filmie Miś (kręconym już w następnej dekadzie) Stanisław Bareja pokazywał bar mleczny z łyżkami na łańcuchu i przykręconym do blatu talerzem. Wszelkie próby wytworzenia kolektywnej odpowiedzialności za wspólne mienie stanowiły kompletną fikcję. W warszawskiej szaszłykarni przy Alejach Jerozolimskich, aby ukrócić kradzieże, wyłamywano w widelcach środkowe zęby - wspomina Mieczysław Kot. Być może obserwacja próbujących zjeść tego typu sztućcami kaszankę natchnęła propagandzistów dekady Gierka do stworzenia hasła "Polak potrafi". Postawy społeczne charakteryzowała dwoistość - akceptowane były ideologiczne podstawy systemu, a odrzucane reguły funkcjonowania instytucji. Defektów nie kojarzono jeszcze z istotą ustroju, a raczej z "wypaczeniami", cechami indywidualnymi, takimi jak pijaństwo, lenistwo, wspomniany brak poszanowania dla własności państwowej. Dopiero następna dekada pozwoliła powtarzające się kryzysy i brak odczuwalnej poprawy poziomu życia skojarzyć z wadliwą organizacją gospodarki czy nadużywaniem władzy. Już jednak w latach siedemdziesiątych pojawiła się dwoistość świata instytucji i świata prywatnego, obcego i swojskiego.
Julian Kornhauser i Adam Zagajewski pisali w szkicu pt. Świat nieprzedstawiony (1974): Jest rzeczywistość ludzi, rzeczy i świadomości, zebrań i kolonii dziecięcych, rzeczywistości podwójnej wiary, zakłamania i nadziei, rzeczywistości zebrań partyjnych i meczów piłkarskich. Wyścigu Pokoju i dowcipów politycznych, szpitali i transparentów, śmieci i nowych inwestycji, emerytów i personalnych, domów kultury i bójek na wiejskich weselach, pisemek młodzieżowych i młodych naukowców, bibliotek i budek z piwem. Była w tym konstatacja braku wartości, wynikającego poniekąd z zerwania z tradycją, funkcjonowania w świecie propagandowej obłudy i fałszu, ale też w świecie masowej kultury sprzyjającej niewybrednym gustom. Uspokajającej. Publiczność kochała festiwale, z zapałem śledziła sukcesy polskich kolarzy w kolejnych Wyścigach Pokoju, wiwatowała na cześć polskiej drużyny piłki nożnej, a równolegle toczyły się rytualne zebrania, uroczystości, akademie, narady i powitania. Na pochody pierwszomajowe mało kto chodził z obrzydzeniem (bo tak naprawdę, jeśli nie chciał, to nie musiał).
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000