Hipisi: zachodni bunt na Wschodzie
Ojczyzną ruchu hipisowskiego były Stany Zjednoczone. Ferment kulturowy w amerykańskim tyglu narastał przez dziesięciolecia, by pod różnymi postaciami eksplodować w drugiej połowie XX w. Młodzi Amerykanie byli wyraźnie zmęczeni dotychczasową, dominującą kulturą zamożnej Ameryki, w której na pierwszy plan wysuwano tradycyjne wartości. Hipisi szybko stali się "głosem pokolenia", zdobywając mnóstwo naśladowców i sympatyków.
Rdzeniem ideologii hipisowskiej była kontestacja tradycyjnych wartości charakterystycznych dla konserwatywnej części amerykańskiego społeczeństwa. Głoszono potępienie pieniądza, kariery i prestiżu jednostki. W zasadzie odrzucano tradycyjną purytańską religijność. Jej miejsce zajęły systemy religijne i filozoficzne Wschodu. Hipis chciał być przede wszystkim człowiekiem wolnym od ograniczeń narzucanych przez tradycję, system społeczny, polityczny i religijny. Wierzono, że indywidualizm i autokreacja jest do pogodzenia z byciem razem, budowaniem wspólnoty, w których odrzucano szereg zakazów, w tym także tych związanych z seksualnością człowieka. Wreszcie wierzono, że różne drogi prowadzą do samopoznania i zdobycia wiedzy o otaczającym świecie. Tradycyjną oświeceniową drogę nauki chciano zastąpić medytacją, modlitwą, muzyką, różnymi formami kontaktu z naturą, życiem we wspólnocie i środkami halucynogennymi. To właśnie narkotyki miały być jednym z kluczy do otwarcia "drzwi percepcji".
Choć epicentrum kontrkulturowego trzęsienia ziemi znajdowało się za oceanem, moda na "hippiesm" bardzo szybko dotarła do Europy. Pierwsi europejscy hipisi pojawili się, na ulicach Amsterdamu i Londynu - wówczas dwóch najbardziej kosmopolitycznych miast starego kontynentu. Ruch szybko rozprzestrzenił się na całą Europę Zachodnią i bynajmniej nie zatrzymał się na "żelaznej kurtynie". Spośród państw tzw. demokracji ludowej nowe prądy i idee z Zachodu najszybciej dotarły do krajów graniczących bezpośrednio z "żelazną kurtyną": Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Czechosłowacji, Węgier i Jugosławii. Ważną rolę odgrywały tutaj zachodnie stacje radiowe i telewizyjne, które odbierano bez trudu, zwłaszcza w obszarach nadgranicznych. Pomimo zamkniętych granic i wszechobecnej cenzury, również nad Wisłą hipisowska kontestacja znalazła swoich zwolenników.
Nośnikiem zachodnich idei była przede wszystkim muzyka. Dużą popularnością cieszyły się koncerty zespołów młodzieżowych z NRD i Czechosłowacji. Polskę odwiedzały również gwiazdy zachodniej sceny muzycznej. Status legendy zyskały takie wydarzenia jak trasa koncertowa zespołu "The Animlas" w 1965 r. czy podwójny koncert "The Rolling Stones" w kwietniu 1967 r. w warszawskiej Sali Kongresowej.
Do początku lat 70. wykrystalizowały się głównie ośrodki ruchu hipisowskiego w Polsce. Największymi były oczywiście Warszawa i Kraków oraz aglomeracja katowicka na Górnym Śląsku, Trójmiasto na Wybrzeżu, Wrocław, Poznań i Łódź. Długowłosych młodych mężczyzn i towarzyszące im dziewczęta można było spotkać w zasadzie w całym kraju, zwłaszcza w okresie wakacji, który to czas sprzyjał podróżom po kraju. Dzięki nim hipisi pojawili się również na prowincji.
Twierdzono, że to przeważnie "bananowa" młodzież - osoby znudzone życiem i rozpieszczone przez rodziców. Spory odsetek miała stanowić tzw. młodzież inteligencka, pochodząca z rodzin, w których ojcowie i matki rzekomo zajmowali eksponowane stanowiska będąc dziennikarzami, pracownikami nauki, instytucji kultury, artystami. Tezę tą lansowano głównie w publikacjach: w prasie codziennej i tygodnikach przeznaczonych dla szerokiego grona odbiorców.
W wyglądzie zewnętrznym i stylu życia próbowano naśladować hipisów zza "żelaznej kurtyny". Problem tkwił w tym, że mało kto w tamtych czasach w PRL widział "prawdziwego" hipisa. W warunkach siermiężnej i dość skromnej oferty odzieżowej na rodzimym rynku dominowały ubrania przerabiane lub szyte samodzielnie. Wykazywano się zresztą sporą pomysłowością, wykorzystując np. kolorowe materiały na zasłony okienne, fragmenty tapicerek, koce. Symbolem wolności były dżinsy, najlepiej oryginalne amerykańskie, w najgorszym przypadku ich polskie odpowiedniki. Noszono luźne koszule, najczęściej kolorowe lub trykotowe koszulki. Lokalną specyfiką były "ludowe" elementy stroju: góralskie kożuszki, kapelusze itp. Noszono również słynne "flanele" - czyli kolorowe, flanelowe koszule w kratkę, które otrzymywali pracownicy zakładów przemysłowych jako element stroju roboczego.
Kolorowe, rzucające się oczy ubrania, których niecodzienny styl podkreślały dodatkowo różnorodne ozdoby spotykały się z zainteresowaniem, ale również ze społeczną dezaprobatą.
Państwo i jego instytucje od początku pojawienia się wobec polskiej mutacji "hippiesmu" zajęły postawę niechętną lub wrogą. Paradoksem był w tym przypadku fakt, że zarzuty stawianie hipisom częściowo niewiele różniły się, od zdania wyrażanego przez ich przeciwników po drugiej stronie Atlantyku. W części konserwatywnej opinii publicznej USA panowało przekonanie, że ruch hippisowski jest wspierany przez Związek Sowiecki, by doprowadzić do wewnętrznego rozpadu moralnego amerykańskiego społeczeństwa. Z kolei wśród polskich ideologów partyjnych i strażników "moralności socjalistycznej" w hipisach widziano przejaw amerykańskiej dywersji ideologicznej. Rzekomo mieli służyć "wrogom socjalizmu" w celu "rozmiękczania społeczeństwa" i tym samym stanowić bazę dla obcej propagandy. Widziano w nich także, poprzez kontakty z obcokrajowcami, forpocztę służb wywiadowczych.
Niepokój władzy budził również deklarowany przez hipisów niechętny stosunek do obowiązkowej służby wojskowej i wszelkich zinstytucjonalizowanych form działań młodzieży. Oskarżano ich o spowodowanie rozluźnienia obyczajów i wylansowanie mody na narkotyki. Pojawienie się długowłosej młodzieży uznano za zjawisko niebezpiecznie politycznie i jednocześnie szkodliwe społecznie. Postanowiono wszelkimi możliwymi środkami zahamować jego rozprzestrzenianie. Podjęto szereg działań przeciwko hipisom, które wykraczały poza standardowe operacje organów ścigania, MO i SB. Hipisów zatrzymywano "do wyjaśnienia", zakładano im kartoteki milicyjne, obcinano włosy, często bito i zastraszano. Do tzw. akcji prewencyjnych angażowano "aktyw społeczny": urzędników, nauczycieli, działaczy społeczno-politycznych, członków organizacji młodzieżowych, wreszcie rodziców.
W drugiej połowie lat 70. hipisi przestali być już tak widoczni. Częściowej liberalizacji uległ stosunek do długich włosów i kolorowej mody. Zresztą sam "ruch", podobnie jak na Zachodzie, stracił na popularności. Wiele z zachowań i zwyczajów, które jeszcze niedawno wydawały się ekscentryczne, upowszechniło się i stało elementem kultury masowej, także w Polsce. Hipisi z przełomu lat 60. i 70. po prostu dorośli i wielu z nich porzuciło ten sposób życia. Niektórzy postanowili kontynuować przerwaną naukę, skończyli studia i zaistnieli w środowiskach naukowych lub artystycznych, a o ich "hipisowskiej młodości" wiedzieli tylko nieliczni. Wśród tych, którzy pozostali w ruchu coraz większe żniwo zaczęła zbierać "polska heroina", która w ostatniej dekadzie PRL była już "polskim narkotykiem nr 1". To właśnie przez nią wielu z prekursorów polskiego "hippiesmu" nie doczekało upadku komunizmu. Pojawili się również nowi hipisi, którzy choć nawiązywali do ideałów kontrkulturowej rewolty lat 60., byli już jednak dziećmi swoich czasów. W latach 80. Milicja i Służba Bezpieczeństwa miała już jednak inne priorytety i większe "zmartwienia", niż zajmowanie się długowłosą młodzieżą.
Bogusław Tracz
-------------------------
"Hipisi: zachodni bunt na Wschodzie" to temat kolejnego spotkania Krakowskiej Loży Historii Współczesnej. Spotkanie odbędzie się 15 kwietnia 2015 r. w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie, ul. Rajska 1, sala nr 315, III piętro, godz. 18.00