​Ks. Isakowicz-Zaleski: To była perfidna prowokacja!

Zabójstwa księży Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca i Sylwestra Zycha były formą prowokacji, która miała podsycać negatywne nastroje w Polsce. Trudno sobie wyobrazić bardziej perfidną prowokację - mówi w rozmowie z INTERIA.PL były kapelan hutniczej "Solidarności" ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

W 1989 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zginęli trzej księża.

Stefan Niedzielak zmarł w Warszawie, w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r. Został znaleziony martwy na plebanii przy ul. Powązkowskiej. Stwierdzono, że ksiądz spadł z fotela i złamał sobie kark.

10 dni później zmarł kolejny ksiądz - Stanisław Suchowolec, przyjaciel Jerzego Popiełuszki. Zginął w Białymstoku, w nocy z 29 na 30 stycznia 1989 roku. Miał 31 lat. Ogłoszono, że przyczyną zgonu był pożar wywołany przez zepsuty grzejnik elektryczny.

W tym samym roku w lipcu, w Krynicy Morskiej został zamordowany trzeci ksiądz - Sylwester Zych. Jego zwłoki znaleziono przy dworcu PKS. Władze przekonywały, że duchowny zapił się na śmierć.

Reklama

"Perfidna prowokacja"

Wg księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, w aktach IPN do dziś nikt nie znalazł informacji o tym, kto zamordował kapłanów. Zabójcy są określani jako "nieznani sprawcy", ale jeżeli weźmiemy pod uwagę sposób ich działania i czas, kiedy duchowni zginęli, można powiedzieć, że morderstw dokonano z premedytacją. Były formą prowokacji, która miała podsycać negatywne nastroje w Polsce.

- Trudno sobie wyobrazić bardziej perfidną prowokację: tuż przed rozpoczęciem obrad "Okrągłego Stołu" i po zakończeniu rozmów zabito trzech kapłanów współpracujących z "Solidarnością" - zauważa ks. Isakowicz-Zaleski. Jego zdaniem, za tą prowokacją stoją środowiska partii komunistycznej i służby specjalne. Nie wyklucza także inspiracji ze Wschodu.

Cel? Storpedować działania!

Scenariusze były w każdym przypadku podobne. Na pierwszy rzut oka wszystko wskazywało na nieszczęśliwy wypadek. Akcje były precyzyjnie przygotowane, ale służby specjalne zawsze zabijają tak, żeby nie zostawić śladów.

Opinia publiczna w Polsce, która po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki była niezwykle wrażliwa na tego typu sprawy, nie uznała tych śmierci za przypadkowe. I o to właśnie chodziło. O wywołanie poczucie, że "ktoś nadal działa".

- To miało storpedować przygotowania do rozpoczęcia obrad "Okrągłego Stołu". Zabójstwa miały rozwiać wszelkie nadzieje na zgodę, doprowadzić do konfliktu - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.

Okrutne kłamstwo

Śledztwo IPN trwa, ale nie ulega wątpliwości, że ks. Niedzielak i ks. Suchowolec zostali zamordowani. Wciąż nie ma żadnego jednak dowodu na to, że ksiądz Zych został skatowany. Funkcjonuje bardzo bolesna dla bliskich wersja, że... "był pijany".

- Wiele razy za komuny próbowano w ten sposób dwukrotnie zabić ofiarę - raz przez skatowanie, a drugi raz przez zniesławienie, mówiąc np., że była alkoholikiem, że popełniła samobójstwo itd. To są metody stare jak świat. Życia się tym osobom nie przywróci, ale można przywrócić im dobrą o nich pamięć - zauważa ks. Isakowicz-Zaleski.

Były kapelan hutniczej "Solidarności" jest zdania, że okoliczności i czas śmierci trzech księży każą nam z przypuszczeniem graniczącym z pewnością domniemywać, że były to mordy na tle politycznym.

Wciąż wiele jest przypadków zabójstw i tajemniczych zgonów z czasów PRL, które nie zostały wyjaśnione. Gdyby zrobić ich listę, to obok znanych przypadków znajdą się dziesiątki takich, co do których prawie nic nie wiadomo.

Czy w Polsce nie ma woli politycznej, by rozliczyć się z przeszłością? By nazwać rzeczy po imieniu i powiedzieć, kto został zamordowany przez służby SB? Zadając te pytania, dotykamy tego, co nazywamy "grubą kreską" - chodzi o brak pełnego rozliczenia komunistycznych służb specjalnych.

"Okrągły Stół" okazał się manipulacją...

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwraca uwagę na to, że dopóki żyją "nieznani sprawcy", dopóki żyje gen. Czesław Kiszczak czy gen. Wojciech Jaruzelski, to obecnej władzy nie jest na rękę, by dokonać takich ostatecznych rozliczeń.

 - Bo musiałaby podważyć pewien fundament "Okrągłego Stołu", że to właśnie Czesław Kiszczak, który ma krew na rękach, był architektem tworzenia, jak mówił, konstruktywnej opozycji - wyjaśnia ks. Tadeusz.

Wg duchownego, musiałyby nastąpić w Polsce bardzo gwałtowne przemiany, żeby przyznać, że "Okrągły Stół", mimo dobrych intencji wielu osób, okazał się manipulacją. A jedną ze spraw, które nigdy nie zostały doprowadzone do końca, jest właśnie odpowiedzialność SB i aparatu władzy za zbrodnie. Te, kiedy strzelano wprost do robotników w 1970 roku w Gdańsku i przed kopalnią Wujek w 1981 roku, a także zbrodnie, których dokonano rękami agentów, funkcjonariuszy służb.

Ks. Isakowicz-Zaleski dodaje, że o ile przesłanki do tego, by doszło do "Okrągłego Stołu", były dobre, to w trakcie rozmów, z założenia, nie chciano rozwiązać tych spraw, a odpowiedzialni za tragedie nie poszli do więzienia, bo nie zostali odsunięci od władzy.

"To jest prawdziwa puszka Pandory"

Ks. Tadeusz przyznaje, że gdy zaczął badać akta IPN, to nie był zaskoczony tym, jak zły jest system komunistyczny, ale tym, jak wielu funkcjonariuszy tego systemu znalazło się w strukturach wolnego państwa.

 - Byli esbecy trafili do Urzędu Ochrony Państwa, a później do ABW, do WSI, do dyplomacji, do wielu służb mundurowych. To jest dla mnie szok, że można było do tego dopuścić! Dlatego oni kompletnie nie są zainteresowani tym, żeby cokolwiek wyjaśniać. Myślę, że nawet po śmierci "nieznanych sprawców" ich koledzy będą dalej tuszować różne sprawy i nie pozwolą, by cokolwiek zostało ujawnione. Bo to jest prawdziwa puszka Pandory - mówi z przekonaniem ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Antonina Kotarba

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy