"Odwilż" 1956 r. w polskiej kulturze i życiu społecznym

Bardziej "czytelna" od zmian organizacyjnych i politycznych była odwilż w dziedzinie kultury. Na łamach prasy toczyła się dyskusja o najważniejszych problemach społecznych. Słowo pisane stawało się ważniejsze i prawdziwsze.

Bardziej "czytelna" od zmian organizacyjnych i politycznych była odwilż w dziedzinie kultury. Na łamach prasy toczyła się dyskusja o najważniejszych problemach społecznych. Słowo pisane stawało się ważniejsze i prawdziwsze.

Wiele treści miało programowy charakter, było krytyką błędów i refleksją nad polską racją stanu. Diagnozowano, a raczej obnażano, patologiczne zjawiska, w tym dotyczące socjalistycznej rzeczywistości polskiej prowincji. Zmiany dotyczyły także stowarzyszeń twórczych. W trakcie przedterminowego i rozliczeniowego wobec sztampy "socrealizmu" zjazdu delegatów Związku Literatów Polskich (29 listopada - 2 grudnia 1956) wypowiadano się na temat ideologii i skompromitowanych metod jej stosowania, cenzury i represji. Prezesem ZLP został Antoni Słonimski. Słowo pisane stawało się ważniejsze i prawdziwsze. Wypowiedzieć mogli się dotychczas milczący, a w sferze międzynarodowych kontaktów wreszcie otwarła się - jeszcze wąska - furtka do kontaktów z zachodnim życiem kulturalnym. 

Reklama

Wydawać zaczęto książki dotychczas zakazanych autorów,  skokowo  nadrabialiśmy zaległości w wydawaniu utworów pisarzy amerykańskich i francuskich. Uchylono ustawę o prohibitach - biblioteki mogły gromadzić, katalogować i udostępniać w celach urzędowych druki dotychczas objęte zakazem. Z Październikiem kojarzyły się rozmaite postulaty: niezagłuszania zagranicznych stacji radiowych, swobody wypowiedzi w literaturze i sztuce, czy ważniejszy choć sformułowany nieco później postulat całkowitej wolności badań i pracy naukowej. W tym ostatnim względzie nadzieję budziły dyskusje i spory filozoficzne dotyczące marksizmu, ale często rewidujące jego treści lub próbujące czytać inaczej - humanistycznie - treści dotyczące ideologii, roli jednostki i społeczeństwa, zagadnień etycznych, problematyki gospodarczej. Socjologię przestano uznawać za naukę burżuazyjną, a historia - w kręgach władzy wciąż traktowana jako arsenał dostarczający argumentacji propagandowej - w środowisku akademickim uprawiana była także jako gałąź nauki, a nie tylko jako element walki ideologicznej.

Prasa rzeczywiście odegrała wielką rolę w przemianach październikowych - w tamtych czasach było to najważniejsze, choć nie zawsze wiarygodne medium. Treści cenzurowano, a najistotniejsze do przekazania było nie to, co chcieli komentować dziennikarze, ale to, co chciała prezentować partia. Barometrem nastrojów społecznych, pierwszym pismem, które wymykało się ostrym propagandowym rygorom, a także forum reprezentatywnych dla tego okresu poglądów był tygodnik studencki "Po Prostu" - niepokorna gazeta publikująca nie jakieś nieznane rewelacje, ale stawiająca trudne pytania i ujawniająca zjawiska, o których nie chciano przypominać ani dyskutować. Poruszała tematy tabu wcześniej niż inne gazety. Tam między innymi pisano o pokoleniu żołnierzy Armii Krajowej, ich krzywdzie i moralnej za nią odpowiedzialności, prowadzono rozrachunek z ZMP. Pojawiały się teksty o łamaniu praworządności, absurdach biurokracji i prowincjonalnej władzy, o nędzy, której władza zdaje się nie dostrzegać, o demonach polskiego antysemityzmu. Komentowano posunięcia władz partyjnych i rządowych, namawiano do tworzenia rad robotniczych, przygotowywania projektów odnowy. 

Był to z pewnością najradykalniejszy (choć nie zawsze spójny i konsekwentny) program zmian i choć nie wykraczał poza realia komunistycznej Polski, uderzał jednak w system nomenklatury. Gazeta niedwuznacznie opowiadała się za pluralizmem i samorządnością. Redakcja skupiła grono młodych niekonformistycznych dziennikarzy (m.in. J. Ambroziewicz, W. Namiotkiewicz, J. Olszewski, R. Turski, J. Urban, R. Zimand). Redaktorem naczelnym był Eligiusz Lasota.  Redakcje "Nowej Kultury" i "Przeglądu Kulturalnego" publikowały także liczne wypowiedzi intelektualistów, dotyczące rozliczeń z przeszłością i aktualiów. Artykuły zamieszczane na łamach tych trzech tytułów budziły w równej mierze społeczny aplauz, co niepokój władz.

 Poza wspomnianymi już zmianami w obrębie prasy katolickiej, nowe pismo "Za i Przeciw" utworzyli secesjoniści z PAX-u. Osłabiony krytyką i rozłamem PAX nadal był jednak popierany przez władze partyjne i prowadził działalność wydawniczą, publikując m.in. "Słowo Powszechne" i "Kierunki". Powstawało wiele nowych tytułów związanych m.in. z nowymi organizacjami młodzieżowymi, liczne pisma i dodatki związane z grupami twórczymi, środowiskami lokalnymi itp. Prasa partyjna nie była więc już jedynym źródłem informacji i wykładnią obowiązujących poglądów. Decydenci partyjni zaniepokojeni byli jednak siłą oddziaływania, krytycyzmem i niejednokrotnie, z ich punktu widzenia, radykalizmem wyrażanych opinii. 

Zaatakowane zostały redakcje "Po Prostu" i "Nowej Kultury". Pracujących tam dziennikarzy oskarżono o rewizjonizm, anarchizowanie życia publicznego w Polsce. Na spotkaniach z dziennikarzami tych pism padały oskarżenia o podburzanie nastrojów społeczeństwa, nieodpowiedzialność. Określenie "polska droga do socjalizmu" w interpretacji partyjnej zaczęło się kojarzyć nieprawomyślnie, zalecano, by mówić o "rozumnej" drodze do socjalizmu. Próbą stworzenia alternatywy propagandowej i dotarcia do tych samych środowisk było powołanie przez KC PZPR własnego tygodnika - "Polityki", którego pierwszy numer ukazał się wiosną 1957 roku. Redaktorem naczelnym został S. Żółkiewski, a w redakcji zasiadało kilku członków KC. W tym samym czasie utworzono też przy KC PZPR Wyższą Szkołę Nauk Społecznych, której zadaniem było rozwijanie traktowanego w kategoriach naukowych marksizmu-leninizmu.

Spory ideologiczne i związane z wyborem konkretnych rozwiązań dotyczących chociażby gospodarki, ale także stosunków międzynarodowych, granicy swobód obywatelskich, rozwoju kultury, toczyły się nie tylko na łamach prasy. Były przez kilka lat podstawą kontrowersji wewnątrz PZPR, probierzem postaw, wyznacznikiem politycznej pozycji partyjnych działaczy. W gruncie rzeczy był to okres niepewności, jak w "myśli nieuczesanej" zdjętej przez cenzurę z jednego z numerów "Po Prostu": Stare prawdy przestają obowiązywać, a nowych jeszcze nie podano. Stare kłamstwa przestały obowiązywać, a nowych jeszcze nie wymyślono. Stare kłamstwa przestały obowiązywać, a stare prawdy musimy odkrywać na nowo. Generalizując można powiedzieć, że alternatywa sprowadzalna była albo do "normalizacji", rozumianej jako dość wierne naśladownictwo modelu radzieckiego, albo do szukania nowych rozwiązań, choć tu Gomułka od początku przestrzegał, że wdrażanie nowych mechanizmów - np. w gospodarce - bez uprzedniego ich sprawdzenia (?) byłoby niebezpieczne.

Co najmniej trzy grupy spraw wydawały się ważne w tych przełomowych i gorących miesiącach, bo dotyczące zmieniającej się relacji władza społeczeństwo i konieczności przyjęcia określonej strategii wobec zmiennego (także w wymiarze międzynarodowym) status quo i doktryny obowiązującej w obrębie rządzącej partii. Po pierwsze - kwestie reorganizacji systemu zarządzania państwem, co wiązało się z koniecznością ponownego określenia roli PZPR, przy wykluczeniu systemu innego niż w istocie monopartyjny i innych niż dotychczas form reprezentacji interesów. Po drugie - sfera życia gospodarczego od artykulacji żądań dotyczących poprawy warunków bytowych (to one stanowiły tło czerwcowych demonstracji w Poznaniu) po dyskutowanie próby tworzenia systemu współzarządzania w przedsiębiorstwie. Po trzecie - toczona w prasie, licznych klubach, organizacjach dyskusja, której sens sprowadzał się do negocjowanej w istocie granicy swobód obywatelskich. 

Odwrót od Października de facto był zaniechaniem projektowanych (wyobrażanych) rozwiązań lub stłumieniem nadziei, ambicji, nieśmiało zarysowanych tendencji właśnie w tych kwestiach najbardziej widocznych - wiązał się ze zmianą konstelacji politycznych wewnątrz PZPR oraz taktyką Gomułki zrazu polegającą na lawirowaniu między partyjnymi frakcjami, później mocno już ujawnioną tendencją do wzmocnienia i konsolidacji partyjnego aparatu. Dotyczył uznania liberalizujących system tendencji za rewizjonizm, w kulturze zaprocentował cofnięciem koncesji wydawniczych i ponowną aktywnością cenzury, w zarządzaniu gospodarką oznaczał stopniowe wycofywanie się z koncepcji samorządności robotniczej i w ostatecznym rezultacie powrót do wcześniej przyjętego modelu dyrektywnego, odgórnego zarządzania.

Tendencje do wyhamowywania nastrojów i demokratyzujących życie publiczne projektów od początku widoczne były w propagandzie. Gomułka już w listopadzie 1956 roku wypowiadał się na łamach "Trybuny Ludu": W imię dobra narodu, dla spokoju naszych domów nie dopuścimy do warcholstwa i awantur, gwarantem spokoju miała być według niego silna, jednolita i aktywnie działająca partia. Na spotkaniach z dziennikarzami nie szczędził im słów krytyki. Wzywał do umiarkowania. Wiele publikowanych wypowiedzi interpretował jako "nieodpowiedzialne", ich autorów traktował jako wichrzycieli, przeciwników partii i socjalizmu. Był zwolennikiem tego, aby pozbawić ich możliwości oddziaływania, odsunąć od pracy dziennikarskiej.

Inną kwestią były działania wewnątrzpartyjne   Gomułki. Choć zawdzięczał wiele Puławianom, w dużym stopniu oparł się jednak na przeciwnikach reform wywodzących się z grupy natolińskiej. Faktem jest, że sam zaplecza politycznego, zdolnego do zdominowania partii, nie posiadał. Personalne zmiany w partii w rezultacie były często pozorne. Dotyczyły w większej mierze terenowych jej ogniw niż centralnego aparatu i to na krótko, bo zależność od ogniw szczebla średniego nadal istniała i ich poparcie traktowano jako konieczny element jednoczenia partii. Rozmyte zostały kwestie odpowiedzialności za stosowanie stalinowskich metod terroru i represji w resorcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Akty oskarżenia dotyczyły kilku tylko osób, wszczęto postępowanie przeciwko Fejginowi, Romkowskiemu i Różańskiemu, osoby odpowiedzialne za tę politykę w partii - Berman, Radkiewicz i Mietkowski - zostały usunięte, ale prawnych środków nie zastosowano, ograniczając odpowiedzialność do politycznej, a nie karnej.



Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Edward Ochab | Władysław Gomułka | Październik 56 | PAX
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy