Pod Partii Robotniczej przewodem. Zjednoczone Stronnictwo Ludowe w walce o kolektywizację Małopolski

Ziemie, które po 1945 r. znalazły się w obrębie województwa krakowskiego, bez większej przesady można nazwać zarówno kolebką, jak i bastionem polskiego ruchu ludowego. Pomimo wielu przeszkód funkcjonował on na tym obszarze nieprzerwanie od końca XIX w. aż do ucieczki Stanisława Mikołajczyka z kraju w październiku 1947 r. Wydarzenie to - poprzedzone aresztowaniami wielu peeselowców i rozwiązaniem prawie wszystkich peeselowskich struktur - jest symbolicznym końcem niezależnego ruchu ludowego w Polsce powojennej.

Komuniści jednak formalnie nie zlikwidowali PSL, lecz przeprowadzili operację jego przejęcia przez środowiska uległe wobec władzy i "połączenia" w listopadzie 1949 r. z prokomunistycznym Stronnictwem Ludowym. W gruncie rzeczy było to wchłonięcie resztek partii Mikołajczyka przez ugrupowanie ściśle podporządkowane komunistom.

Powstało w ten sposób satelickie ugrupowanie wspomagające PZPR w prowadzeniu jej polityki wobec wsi  - szczególnie w zakresie kolektywizacji, którą pod naciskiem Związku Sowieckiego zaczęto wprowadzać już od połowy 1948 r.

Reklama

Dlaczego  komuniści zdecydowali się zachować na oficjalnej scenie politycznej inną formację niż tylko PZPR? Prawdopodobnie jednym z powodów była propagandowa możliwość przekonywania krajów demokratycznych, że w Polsce "Ludowej" panuje pluralizm polityczny. Innym była perspektywa wykorzystania struktur stronnictw ludowych i niektórych działaczy "złamanych" przez UB, a znanych wcześniej z pracy na rzecz wsi, do forsowania socjalizmu w rolnictwie, w tym w szczególności idei kołchozów.

Zadania ZSL w okresie 1949-1956 zmieniały się w niewielkim stopniu. Nie ukrywały ich władze PZPR, które dobrze oddały ich charakter stwierdzając publicznie, że ZSL ma być transmisją oczekiwań tej partii wobec wsi. W praktyce sprowadzały się one do trzech zadań. Pierwszym i najważniejszym było wpływanie na chłopów, aby wstępowali do rolniczych spółdzielni produkcyjnych. Kolejnym było staranie się, aby wieś w 100 proc. realizowała obowiązkowe dostawy zboża, zwierząt rzeźnych, ziemniaków etc. W wielu wypadach były one tak wysokie, że przewyższały wcześniejsze kontyngenty dla niemieckich okupantów.

Innym zadaniem była realizacja na wsi masowych i propagandowych akcji jak m.in.: podpisywanie apelu o pokój, zakładanie kół Towarzystwa Przyjaźni Polsko - Radzieckiej czy kółek miczurinowskich. Co pewien czas dochodziło do spotkań egzekutyw PZPR i ZSL, podczas których ZSL otrzymywał zadania na najbliższy czas.

Formalnie najważniejsze kierunki działalności ZSL zostały zawarte w Statucie oraz Deklaracji ideowo-programowej. W dokumentach tych wiele było frazesów, a mało konkretów. O kolektywizacji nie wspominano, a to ona była najważniejsza i tym, czego najbardziej oczekiwały od ZSL w województwie krakowskim wszystkie ośrodki partyjno-państwowe, było właśnie wspieranie na wsi spółdzielczości produkcyjnej.

Kolektywizacji poświęcono niezliczoną liczbę spotkań, narad, konferencji, kursów, szkoleń na różnych szczeblach struktur krakowskiego ZSL. Właściwie temat ten był poruszany na każdym spotkaniu statutowym.  Chłopi małopolscy byli jednak jednymi z najbardziej opornych wobec zabiegu "socjalizacji wsi". Władze ZSL miały więc spore trudności, by skłonić swoich działaczy do forsowania takiej koncepcji ekonomicznej. Okazywało się też, co odnotowywały zwłaszcza organa bezpieczeństwa, że nawet niektórzy przedstawiciele władz wojewódzkich ZSL, a tym bardziej niższego szczebla, nie byli wewnętrznie przekonani do kolektywizacji i agitowali na jej rzecz tylko dlatego, że taka była "linia partii".

Zdarzało się bowiem i tak, że przedstawiciele władz powiatowych ZSL aktywnie wspierali spółdzielczość produkcyjną dopóty, dopóki nie dotyczyło to wioski, w której mieszkali, a wówczas zmieniali podejście i publicznie zgłaszali sprzeciw, co skutkowało zwykle usunięciem ich ze stronnictwa.

Zwykli członkowie ZSL, pracujący jedynie na roli, a więc niemuszący obawiać się utraty stanowiska, dużo bardziej otwarcie wyrażali swoją dezaprobatę. Często był to opór bierny, polegający na unikaniu spotkań organizowanych na ten temat lub wychodzeniu z sali, gdy zaczynano agitować za kolektywizacją. Gdy pojawiała się konieczność podjęcia konkretnej decyzji i byli szantażowani wyrzuceniem ze stronnictwa, otwarcie mówili, że w każdej chwili mogą oddać legitymację, ale do spółdzielni produkcyjnej nie przystąpią. Taką postawę przyjęła na tyle duża grupa członków, że władze ZSL nie zdecydowały się na ich usunięcie, jeśli nie namawiali innych i publicznie nie krytykowali pomysłu kolektywizacji.

Zauważono także, że szantaż i pogróżki mające skłonić chłopów do akceptacji nowych form gospodarowania nie przynosiły efektów lub miały skutek odwrotny do oczekiwanego. Niektórzy trzeźwiej myślący działacze ZSL podkreślali, że dziesiątki pism z Warszawy i Krakowa, kursy, wykłady czy wycieczki do wzorowo prowadzonych spółdzielni produkcyjnych, nie są w stanie zachęcić do spółdzielczości produkcyjnej, jeśli jedno funkcjonujące w okolicy gospodarstwo zespołowe nie zdołało zebrać zbiorów przed zimą.

Podobnie jak w innych częściach kraju, wpływ na flautę kolektywizacyjną miały tu także doniesienia o wydarzeniach gryfickich, podczas których używano siły fizycznej, aby wyegzekwować oddanie przez chłopów obowiązkowych dostaw zboża.

"Osiągnięcia" krakowskich władz ZSL w aspekcie spółdzielczości produkcyjnej najlepiej obrazują dane statystyczne, np. w maju 1956 r. po ponad sześciu latach starań liczba spółdzielców-zeteselowców wynosiła 719 osób, tzn. że jedynie około co dwudziesty członek stronnictwa w województwie krakowskim gospodarował kolektywnie.

Członkowie ZSL z ulgą przyjęli upadek spółdzielni, przeciwko ich rozwiązywaniu nie protestowały także władze wojewódzkie stronnictwa, zwracając jedynie uwagę, aby nie rozkradano ich majątku.

 

Mimo wielu uników, a nawet biernego oporu odpowiedź na kluczowe pytanie - czy ZSL w województwie krakowskim przyczyniało się do kolektywizowania wsi? - brzmi jednak pozytywnie. Wielu liderów krakowskiego ZSL bardzo aktywnie starło się realizować wytyczne PZPR w tym zakresie. Był to jednak wpływ niewielki, zwłaszcza wobec nakładu kosztów oraz sił, i wobec oporu większości członków, ale nawet niektórych przedstawicieli władz stronnictwa, szczególnie najniższego szczebla.

dr Mateusz Szpytma

historyk z Oddziału IPN w Krakowie

***
19 lutego 2014 r. w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie, przy  ul. Rajskiej 1, (sala 315, III piętro), o godz. 18.00 odbędzie się spotkanie poświęcone książce dra Mateusza Szpytmy "ZSL w województwie krakowskim".

IPN
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy