Spory i podziały emigracji polskiej w latach zimnej wojny
W początkowym okresie sowietyzacji życia polskiego wyraźnie malało oddziaływanie polityczne emigracji na kraj. Uwarunkowane to było trudnościami finansowymi i rozbiciem wewnętrznym emigracji.
Jedynie wojskowi skupieni w Oddziale Specjalnym naczelnego dowództwa Polskich Sił Zbrojnych dysponowali znaczną częścią kwoty 10 mln dolarów przekazanych w końcu wojny przez władze USA dla Armii Krajowej. Nie zdążono jej wykorzystać i przejęli ją generałowie W. Anders i T. Bór-Komorowski. Ale nie można było nią dysponować oficjalnie.
Większość emigrantów politycznych żyła biednie, nierzadko w nędzy, i tym samym nie była w stanie wesprzeć akcji kierowanych na kraj. Tym bardziej że emigracja była silnie skłócona na różnym tle.
Pod względem politycznym dzieliła się na dwa odłamy: "legalistów" i "jałtańczyków". Pierwsi konsekwentnie nie uznawali skutków wojennych dla Polski i sprawy polskiej, drudzy zaś sądzili, że należy uznać realia powojenne i dostosować do nich politykę polską. Podział ten wcale nie pokrywał się z podziałami ideowo-politycznymi i przebiegał w poprzek emigracyjnej sceny politycznej. Na trudności te nakładały się jeszcze problemy wynikające ze stosunku państw zachodnich do emigracji politycznej z krajów środkowoeuropejskich. Podzielały one stanowisko USA, że należy wykazywać dużą ostrożność wobec tej emigracji i nie podtrzymywać jej struktur państwowych na wychodźstwie, lecz konsolidować ją w ramach komitetu narodowego pozbawionego statusu agendy rządowej. Od zmiany charakteru polityczno-organizacyjnego emigracji uzależniano udzielenie pomocy finansowej. Stosunek USA do polskiej emigracji politycznej uległ zmianie dopiero na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, kiedy to w raporcie Departamentu Stanu uznano, że celem USA jest eliminacja radziecko-komunistycznej dominacji nad krajem i utworzenie niepodległego państwa polskiego.
Tymczasem emigranci polscy, których stolicą polityczną stał się Londyn, wcale nie zamierzali rezygnować ze swych ambicji i pragnęli zachować przynajmniej prawną ciągłość państwa polskiego. Jednakże byli podzieleni i skłóceni. Obok działającej od stycznia 1946 roku Rady Polskich Stronnictw Politycznych, stanowiącej platformę porozumienia całej emigracji, w czerwcu następnego roku z inicjatywy socjalistów powstała nowa koalicja polityczna z udziałem ludowców, chrześcijańskich demokratów i postpiłsudczyków - Koncentracja Demokratyczna (PPS, Stronnictwo Demokratyczne, Stronnictwo Pracy, Polski Ruch Wolnościowy "Niepodległość i Demokracja" oraz Stronnictwo Ludowe "Wolność"). Poza nią pozostało wpływowe Stronnictwo Narodowe.
Koncentracja zakładała odbudowę wolnej, całej, demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej [...]. Całej tzn. w granicach określonych na wschodzie traktatem ryskim, dopóki i o ile swobodnie wybrane przedstawicielstwo państwa polskiego nie postanowi innego rozwiązania tego problemu, w przyjaznym porozumieniu z narodami zamieszkującymi ziemie wschodnie Rzeczypospolitej; na zachodzie zaś Polska pozostać musi oparta o granice Odry i Nysy Łużyckiej. Demokratyczna - to znaczy taka, w której wola większości wyrażona w wolnych wyborach decydować będzie o ustroju politycznym, społecznym i gospodarczym, a głos mniejszości będzie uszanowany. W efekcie powstania Koncentracji Demokratycznej zanikła działalność Rady Polskich Stronnictw Politycznych.
Zaraz jednak pojawiły się nowe problemy, które jeszcze bardziej poróżniły emigrację. W tym samym czasie, kiedy powstała Koncentracja Demokratyczna, wybuchł kryzys prezydencki. Otóż śmiertelnie chory prezydent Władysław Raczkiewicz wyznaczył na swojego następcę byłego ministra spraw zagranicznych, Augusta Zaleskiego. Uczynił to w sytuacji, gdy już w 1944 roku był nominowany jego następcą socjalista Tomasz Arciszewski. Dlatego PPS odmówiła uznania nowego prezydenta, stwierdzając złamanie prawa i nieprawomocność nominacji. Zapoczątkowało to ostrą walkę pomiędzy zwolennikami Zaleskiego i Arciszewskiego.
Do tego konfliktu doszedł kolejny, związany z przyjazdem Mikołajczyka jesienią 1947 roku do Anglii. Wszyscy "legaliści" rozpętali przeciwko niemu nagonkę, oskarżając o kolaborację z ZSRR i komunistami, wyzywając go od zdrajców i sprzedawczyków itp. W konsekwencji zmuszony został do opuszczenia Anglii. Udał się do USA, popierany przez Amerykanów. Włączył się do działalności Kongresu Polonii Amerykańskiej. Część jednak socjalistów skupiona wokół Zygmunta Zaremby wnioskowała potrzebę nawiązania współpracy z Mikołajczykiem, tłumacząc to zmianą sytuacji politycznej i koniecznością koncentrowania sił centrowo-lewicowych na emigracji. Toteż w listopadzie 1948 roku powołano nową koalicję polityczną - Porozumienie Stronnictw Demokratycznych z udziałem PPS, PSL i SP.
Spowodowało to jeszcze nasilenie się walki pomiędzy "legalistami" i "jałtańczykami", czyli obozem Zaleskiego i opozycją centrowo-lewicową. Stale zmieniali się premierzy i rządy. Toczono boje o wpływy i wirtualne (jak dziś byśmy powiedzieli) teki ministerialne. Rychło jednak oponenci Zaleskiego się skonsolidowali i utworzyli w grudniu 1948 roku Radę Polityczną z przewodniczącym Arciszewskim, która miała zajmować konsekwentnie negatywne stanowisko wobec władz rządowych skupionych wokół prezydenta Zaleskiego. Funkcję Arciszewskiego traktowano jako zastępczą wobec urzędu prezydenta. Radę tę tworzyła cześć ludowców, socjaliści, narodowcy i postpiłsudczycy. Jej powstania nie zaakceptował jednak Mikołajczyk, tworząc Polski Narodowy Komitet Demokratyczny. Nie pozostał również dłużny Zaleski. Powołał w końcu 1951 roku IV Radę Narodową - organ kontrolny nad rządem bez udziału opozycjonistów, złożoną jednak z ugrupowań mało znaczących. W tej sytuacji emigracja uległa dezintegracji i rozproszeniu. Szerzył się wśród niej zamęt i chaos.
Działania konsolidacyjne generała Sosnkowskiego
Dopiero przybycie w grudniu 1952 roku do Londynu gen. Kazimierza Sosnkowskiego zapoczątkowało proces normalizacji i konsolidacji powojennej emigracji polskiej. Generał wystąpił z propozycją porozumienia skłóconych polityków na gruncie pewnych fundamentalnych zasad polskiej polityki emigracyjnej, między innymi uznania ciągłości państwa polskiego, połączenia się bliskich sobie ideowo ugrupowań politycznych, zrezygnowania z pomocy finansowej obcych państw itp. Proponował również przekształcenie rządu w komitet polityczny i przeniesienie jego siedziby z Londynu do Waszyngtonu, by przebywając na terytorium państwa odgrywającego zasadniczą rolę w kształtowaniu polityki światowej lepiej i skuteczniej zabiegać o odzyskanie przez kraj niepodległości i suwerenności.
Jeszcze w 1950 roku, a więc na dwa lata przed przybyciem do Anglii, Sosnkowski bardzo krytycznie oceniał sytuację w "polskim Londynie", zwracając uwagę na "zaciekłe walki polityczne, stające się dla szerszego ogółu Polaków coraz to mniej zrozumiałe, coraz bardziej gorszące. O cóż bowiem - zastanawiał się - toczą się owe boje, które doprowadziły do kompletnego rozproszkowania, powiedzmy nawet rozkładu naszej społeczności emigracyjnej. Nie ma dzisiaj różnic między Polakami, jeśli chodzi o zagadnienia polityki zagranicznej. Wszyscy twierdzimy zgodnie, że miejsce nasze jest w obozie demokracji Zachodu, że celem naszym jest odzyskanie wolnego i niepodległego państwa w granicach traktatu ryskiego, linii Odry i Nysy na zachodzie. Wszyscy dążymy do odwołania paktów Teheranu i Jałty i przywrócenia uznania legalnemu rządowi polskiemu [...] Nie dzielą nas ani różnice społeczne, ani poglądy na przyszłe oblicze socjalne naszej Ojczyzny. Nie dzielą nas ani zagadnienia reformy rolnej, ani problemy ustawodawstwa robotniczego, ani poglądy na prawa mas pracujących. Nie ma między wolnymi Polakami szaleńca czy głupca, który by myślał o możliwości powrotu do dawnych form życia w Polsce. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wiele spośród zmian socjalnych, jakie zaszły w przeciągu ostatnich lat dziesięciu, są to zmiany nieodwracalne".
Przed przyjazdem gen. Sosnkowskiego do Londynu wybuchła tzw. afera Bergu, na tle której jeszcze bardziej zaogniły się stosunki wśród polskiej emigracji. Otóż jesienią 1950 roku działacz Rady Politycznej odpowiedzialny za kontakty z krajem, Edward Sojka, zawarł umowę z władzami USA o współpracy wywiadowczej. W związku z tym na terenie Niemiec zorganizowano dwie odpowiednie bazy wywiadowcze, między innymi w Bergu koło Monachium. Szkolono w nich szpiegów i organizowano wyprawy kurierskie itp.
Szybko jednak władze w Warszawie wpadły na trop działalności wywiadowczej i dokonały licznych aresztowań (w latach 1951 - 53 około 150 - 400 osób) oraz przejęły część agentów, roztaczając wkrótce pełną kontrolę nad ową akcją wywiadowczą i pośrednio nad działalnością emigracji politycznej. Po ujawnieniu jej wybuchł skandal polityczny, doprowadzając do pogłębienia konfliktów w "polskim Londynie". Zresztą prowadzeniu tego typu akcji przeciwna była znaczna część środowisk emigracyjnych, przede wszystkim paryski ośrodek "Kultury" z Jerzym Giedroyciem na czele, opowiadający się za utrzymaniem kontaktów z różnymi osobami w kraju, nawet z ludźmi z obozu władzy komunistycznej. Wspominał o tym po latach redaktor "Kultury": "Jeśli nastawienie Mieroszewskiego i moje do "Wolnej Europy" jako instytucji amerykańskiej było krytyczne, to dlatego, że w owych czasach pod tą nazwą występował obok radiostacji również Komitet Wolnej Europy, który finansował i w sposób bardzo brutalny kontrolował wszystkie instytucje emigracyjne od harcerzy po PPS, demoralizując emigrację. Edward Raczyński dostawał stamtąd pieniądze na Skarb Narodowy, a Białas stamtąd nie wychodził. Zacierała się przy tym granica między polityczną działalnością niepodległościową a przedsięwzięciami czysto wywiadowczymi, co doprowadziło w końcu do kompromitującej afery Bergu".
W wyniku prowadzonych ponad rok rozmów i mediacji udało się gen. Sosnkowskiemu zorganizować w marcu 1954 roku spotkanie przedstawicieli PPS, SN, PRW "NiD", PSL, SP oraz innych mniejszych ugrupowań - Ligi Niepodległości Polski i Niezależnej Grupy Społecznej - w celu podpisania tzw. Aktu Zjednoczenia. W kilka miesięcy później wyłoniono kierownictwo polityczne zjednoczonej emigracji w postaci Tymczasowej Rady Jedności Narodowej z Tadeuszem Bieleckim na czele. Po zjednoczeniu się politycznym emigracji sądzono, że prezydent Zaleski ustąpi ze stanowiska (zgodnie zresztą z wcześniejszą zapowiedzią) i wyznaczy na następcę głowy państwa gen. Sosnkowskiego.
Jednakże Zaleski nagle się rozmyślił i nie ustąpił z urzędu, sprawując go przez następne jeszcze 18 lat. W tej sytuacji TRJN odmówiła uznania Zaleskiemu jako prezydentowi i powołała Radę Trzech złożoną początkowo z T. Arciszewskiego, gen. W. Andersa i E. Raczyńskiego. Ukształtowały się więc dwa konkurencyjne ośrodki władzy polskiej na emigracji. Większość skupiała się wokół TRJN, mniejszość zaś pozostała przy prezydencie Zaleskim. Ostre podziały i konflikty polityczne przesłoniły jednak wkrótce wydarzenia w kraju związane z destalinizacją i demokratyzacją życia polskiego, w wyniku których nastąpiły kolejne powroty znanych emigrantów do Polski, miedzy innymi premiera S. Cata-Mackiewicza.
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000