USS "Long Beach". Pierwszy atomowy krążownik w historii

USS "Long Beach" podczas strzelań rakietowych /US NAVY /domena publiczna

Pierwszy reaktor atomowy zastosowano w zwodowanym w 1955 roku okręcie podwodnym USS "Nautilus", który dzięki temu przedsięwzięciu dzierży miano pierwszego okrętu napędzanego energią jądrową. Po okrętach podwodnych przyszedł czas na okręty nawodne - ogólne założenia zastosowanego w "Nautilusie" reaktora S2W okazały się równie proste w adaptacji na jednostkach nawodnych i bardzo szybko powstał projekt reaktora A2W przeznaczony dla lotniskowców, który pierwszy i jedyny raz zastosowany został na USS "Enterprise".

W momencie pojawienia się alternatywy dla napędów zależnych od paliw płynnych oraz kopalnych, US Navy opracowała plan stworzenia grupy uderzeniowej opartej na okrętach o napędzie atomowym. Projekt lotniskowca był gotowy, należało tylko stworzyć dla niego jednostki osłony. 

Reklama

Historia projektowania okrętów jasno pokazuje, że każdy okręt lubi urosnąć w trakcie opracowywania. Nie inaczej było w przypadku "Long Beach". Początkowym założeniem było stworzenie niszczyciela atomowego, szybko jednak okazało się że zarówno napęd, jak i uzbrojenie, które zamierzano zainstalować na nowym okręcie nie zmieszczą się w kadłub jednostki określanej w tamtych czasach mianem niszczyciela. 

Nie tylko klasa niszczycieli była za mała - założenia fregaty również nie były w stanie pomieścić wytycznych US Navy. Trzeba przyznać że wymagania które stawiano przed uzbrojeniem nie były małe ponieważ już w momencie projektowania zakładano, że okręt zabierze na swój pokład projektowane praktycznie równocześnie, cztery rakiety Polaris z głowicami atomowymi, system rakietowy do zwalczania okrętów podwodnych ASROC oraz SCANFAR, czyli protoplastę obecnie używanego systemu AEGIS. 

Zdecydowano się więc na trochę już nieco zapomnianą przez marynarkę Stanów Zjednoczonych klasę krążowników i w ten sposób powstała nowa klasa - krążownik rakietowy.

Nowa droga

Niewiele czasu zajęło aż przekonano się, że żaden kadłub wcześniej projektowanych krążowników nie może być zaadaptowany do wymagań nowoczesnego napędu oraz uzbrojenia, dlatego też USS "Long Beach" był pierwszą po II wojnie światowej całkowicie nową konstrukcją krążownika która nie opierała się na poprzednikach, ale jednocześnie ostatnim w historii US Navy kadłubem specjalnie zaprojektowanym pod kątem okrętów tej klasy. 

Wszystkie kolejne krążowniki w historii US Navy były rozwinięciem ich mniejszych braci czyli niszczycieli lub fregat. Był to także ostatni projekt oparty o typowy dla jednostek z czasów poprzedniej wojny klasyczny wąski, płaski kadłub, którego pokład był kryty tekowym drewnem. Niestety jak to również bywa z pionierskimi projektami - koszty rosły ponad założony budżet, dlatego zdecydowano, że powstanie tylko jedna jednostka.

Mimo iż USS "Enterprise" był zaprojektowany wcześniej niż USS "Long Beach", zwodowano go kilka miesięcy później i dlatego krążownikowi przypisano zaszczytny tytuł pierwszego nawodnego okrętu o napędzie atomowym.

Niedoceniony skarb

USS "Long Beach" wszedł do służby 9 września 1961 roku. Jedyny w swoim rodzaju okręt doczekał się wkrótce innych podobnych mu jednostek i w 1964 roku wraz z USS "Enterprise oraz pierwszym niszczycielem o napędzie atomowym - USS "Bainbridge", stworzył Task Force 1 składający się wyłącznie z jednostek o napędzie atomowym. 

Pierwsze zadanie nowo utworzonego zespołu było, jak na ówczesne czasy, niesamowicie wymagające. W ramach operacji Sea Orbit okręty przepłynęły w ciągu 65 dni ponad 30000 mil morskich ze średnią prędkością przekraczającą 25 węzłów, bez uzupełniania paliwa oraz zapasów, ukazując niewątpliwe zalety nowego typu napędu.

Nowoczesny system radarowy SCANFAR oparty o dwa radary AN/SPS-32 oraz AN/SPS-33 znalazł zastosowanie już w niedługim czasie od wodowania swojego nosiciela. Podczas wojny wietnamskiej USS "Long Beach" służył jako nawodna jednostka radarowa, wspierająca działania samolotów US Navy oraz US Air Force. 

W 1968 roku został pierwszym okrętem, który zestrzelił nieprzyjacielski samolot przy pomocy rakiety woda-powietrze. Po wojnie wietnamskiej okręt nie miał wiele okazji do zaprezentowania swoich ogromnych możliwości, tym bardziej, że powoli do służby zaczynały wchodzić lotniskowce zabierająca na pokład nowoczesne samoloty rozpoznania oraz wsparcia elektronicznego, a także mniejsze, ale nowocześniejsze jednostki typu Oliver Hazard Perry czy Spruance, które doskonale radziły sobie w roli eskorty lotniskowców. 

Pomimo swojego wieku oraz, już wtedy, nie najnowszego uzbrojenia, w latach 70. USS "Long Beach" był bardzo długo brany pod uwagę jako jednostka testująca nowy system radarowy AEGIS. Niestety to co kiedyś było jego największą zaletą, okazało się również największym problemem.

System SCANFAR oraz zainstalowane uzbrojenie było tak przestarzałe, że koszt instalacji nowego systemu był niewiele mniejszy niż koszt wybudowania nowoczesnej jednostki o konwencjonalnym napędzie z zainstalowanym testowym systemem radarowym. 

To przesądziło o pozycji okrętu w debacie na ten temat i mimo swoich zasług oraz faktu iż wraz z USS "Enterprise" potwierdził skuteczność praprzodka systemu AEGIS, w 1977 roku ostatecznie odrzucono jego kandydaturę. Na szczęście nie wpłynęło to na decyzję o modernizacji okrętu którą przeszedł w latach 1980 - 1985, a polegała ona na całkowitej wymianie systemu radarowego oraz częściowej uzbrojenia.

Gwóźdź do trumny

Kolejny ważny w historii okrętu okres służby, Pierwsza Wojna w Zatoce, był paradoksalnie jego przysłowiowym "gwoździem do trumny". Cięcia budżetowe po Pustynnej Burzy spowodowały stopniowe wycofywanie ze służby krążowników o napędzie atomowym. Oficjalnie z linii został wycofany w 1994 roku. Jednak dopiero 12 lipca 2002 roku został sprzedany na złom. 

Na pamiątkę zarówno okrętu jak i "starych, dobrych czasów" marynarka Stanów Zjednoczonych zachowała część drewnianego pokrycia pokładu okrętu. Do dziś w stoczni złomowej stoli sekcja kadłuba o długości 423 stóp.

USS "Long Beach" dzierży wiele laurów w kategorii "pierwszy", ale zarazem i "ostatni". Był udanym okrętem, jednak jak pokazało doświadczenie zbyt dużym, zbyt przestarzałym pomimo kiedyś nowatorskich rozwiązań, a przez to zbyt drogim w produkcji i utrzymaniu. Dlatego po 33 latach służby musiał ustąpić miejsca nowocześniejszym konstrukcjom których sam był prekursorem.

Sebastian Maj

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy