W jaki sposób służby PRL-u usiłowały osłabić pozycję kardynała Stefana Wyszyńskiego?
Komuniści na wszelkie sposoby starali się osłabić działalność kardynała Stefana Wyszyńskiego i jego wpływ na wiernych Kościoła katolickiego. Kim posługiwali się w działaniach przeciwko Prymasowi?
Kardynał Stefan Wyszyński był jedną z najwybitniejszych osobistości Kościoła katolickiego w Polsce w XX wieku. Dla większości znana jest powojenna Jego działalność, gdy po krótkim okresie pełnienia funkcji ordynariusza diecezji lubelskiej został w 1948 r. mianowany przez Piusa XII metropolitą gnieźnieńskim i metropolitą warszawskim.
Warto jednak wspomnieć, że jako kapłan diecezji włocławskiej odbył gruntowne studia socjologiczne na Uniwersytecie Lubelskim (po wojnie: Katolickim Uniwersytecie Lubelskim), zajmując się zwłaszcza środowiskami robotniczymi i ruchem komunistycznym. Był redaktorem przeznaczonego dla kapłanów czasopisma "Ateneum Kapłańskie", wykładowcą w Seminarium Duchownym, duszpasterzem robotników, współpracownikiem Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich, publicystą, kaznodzieją.
Gruntownie poznał nie tylko polskie, ale też i zachodnie środowiska robotnicze. Lata II wojny światowej były dla późniejszego Prymasa kolejnym doświadczeniem.
Okres powojenny to czas, w którym kardynał Wyszyński mógł "zweryfikować" swoje poglądy i wiedzę na temat komunizmu, jego założeń teoretycznych i praktycznych działań tych, którzy za komunistów się uważali lub im się wysługiwali.
Często wiele osób zadaje pytanie, dlaczego komuniści (mam tu na myśli ekipę rządzącą powojenną Polską, która to ekipa przejęła władzę z nakazu i przy bezpośredniej pomocy Sowietów) zwalczali kard. S. Wyszyńskiego?
Był niekwestionowanym charyzmatycznym przywódcą Kościoła katolickiego w Polsce, obdarzonym powszechnym autorytetem wierzących. Udzielone mu przez Stolicę Apostolską "przywileje" pozwoliły bezpośrednio wpływać na obsadzanie ordynariuszów i biskupów pomocniczych. W krajach, w których działały nuncjatury, tymi kwestiami zajmowali się nuncjusze. W powojennej Polsce de facto funkcję tę przejął Prymas.
Miał zasadniczy wpływ na wybory przełożonych generalnych oraz prowincjalnych we wspólnotach zakonnych na ziemiach polskich.
Dzięki skupieniu wokół siebie wspomnianych liderów życia religijnego w diecezjach i wspólnotach zakonnych bezpośrednio wpływał na kierunki działań duszpasterskich. Wystarczy wspomnieć dzieło Wielkiej Nowenny oraz następujących po niej obchodach Tysiąclecia Chrztu Polski i peregrynacji Kopii Cudownego Wizerunku Obrazu Jasnogórskiego. Powyższe było zainicjowane przez Prymasa; w miastach siedzibach ordynariuszów brał czynny udział w tychże obchodach.
Głoszone przez Niego kazania miały zawsze głęboki sens religijny, ale poruszał w nich także zasadnicze kwestie społeczne. Miał odwagę wytykać komunistycznej władzy łamanie praw naturalnych i stanowionych, burzenie porządku społecznego, gloryfikację bezprawia, doprowadzanie do bratobójczego rozlewu krwi Polaków.
Upominał się o krzywdzonych i poniżanych. Ale równocześnie zawsze gotowy był usiąść do rozmów z przywódcami państwa komunistycznego i rozmawiać o trudnym położeniu Kościoła katolickiego, przedkładać swoje argumenty, ukazywać, gdzie leży prawdziwe dobro Polski.
Odpowiedzialny był nie tylko za wierzących, ale za cały naród, za wszystkich Polaków i tych, którzy na polskiej ziemi żyli. Upominał się o prawa dla mniejszości narodowych i religijnych.
Przez wiele lat dla papieży oraz pracowników Stolicy Apostolskiej był niekwestionowanym znawcą losów Kościoła w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, inicjatorem wielu przedsięwzięć wobec katolików w krajach ościennych, m. in. w Czechosłowacji, NRD oraz w Związku Sowieckim.
Za zgodą Stolicy Apostolskiej udzielał "podziemnych" święceń biskupich i kapłańskich obywatelom wspomnianych państw, inicjował zakładanie wspólnot zakonnych, wspomagał wiernych.
Dodam jeszcze, iż kolejnym powodem tego, że Prymas był "solą w oku komunistów" była jego głęboka religijność, nienaganne życie moralne, ascetyczna postawa. A to wszystko wynikało z jego wewnętrznych przekonań i świadomości swej służebnej postawy wobec Kościoła powszechnego.
Stało się to szczególnie zauważalne podczas Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Już podczas pierwszej sesji soborowej został mianowany przez Jana XXIII członkiem Sekretariatu do Spraw Nadzwyczajnych, a później - przez Pawła VI - członkiem Prezydium Soboru.
Podczas obrad soborowych wykazał niezwykłą aktywność: wielokrotnie przemawiał podczas spotkań plenarnych, składał pisemne memoriały, prowadził wykłady, udzielał wywiadów. Prezentował stanowisko wierności tradycji, stopniowego i przemyślanego wprowadzania zmian w Kościele, unikania nowatorskich eksperymentów i bezkrytycznego wprowadzania laikatu w sferę działalności duszpasterskiej.
Taka postawa uchroniła Kościół w Polsce od wielu kryzysów religijnych, które zdominowały Zachód i nie pozwoliła polskim "postępowym" środowiskom religijnym na penetrację grup wiernych przez osoby działające na zlecenie władz komunistycznych.
Komuniści na wszelkie sposoby starali się osłabić działalność Prymasa i jego wpływ na wiernych Kościoła katolickiego. Próba odsunięcia go od pełnienia funkcji kościelnych (decyzja Prezydium Rządu PRL z 24 IX 1953 r.) oraz przetrzymywanie bez sądowego wyroku w miejscach odosobnienia połączone z notorycznym kompleksowym inwigilowaniem nie przyniosło skutku.
Uwolniony - właściwie tylko dlatego, by uspokoić nastroje społeczne i nie doprowadzić do dalszego rozlewu krwi - był przez władze nadal inwigilowany, rozpracowywany operacyjnie.
Gromadzono wszelkie dane o rodzinie Prymasa i jego współpracownikach, o jego przedwojennej i wojennej przeszłości, o działalności na polu społecznym, naukowym, pisarsko-publicystycznym religijnym. Wykonywano fotografie podczas uroczystości religijnych, w chwilach odpoczynku i rekreacji, utrwalano wizerunki osób wchodzących do pałacu prymasowskiego, zakładano podsłuchy telefoniczne i pokojowe, "oplatano" Prymasa siecią informatorów na usługach bezpieki. Nękano przez wielokrotne kontrole samochodów, którymi się poruszał, odmawiano lub opóźniano wydanie paszportu, zatrzymywano przesyłki pocztowe kierowane na adres Prymasa. Wszelkie wypowiedzi były nagrywane i analizowane pod kątem treści i intencji. A wszystko to miało służyć pozyskaniu dogłębnej wiedzy o Prymasie, jego zainteresowaniach, kontaktach krajowych i zagranicznych. Lecz nie to było celem komunistów i bezpieki.
W efekcie końcowym dążono do skompromitowania Prymasa, ukazania Jego nieszczerych intencji, rzekomej obłudy, ukrywanych kontaktów z kobietami. Starano się wytykać mu brak wiedzy teologicznej, zacofanie, brak realizmu oraz obciążać za niedopuszczanie do reform w polskim Kościele. Jaki miał być efekt końcowy tych działań? Wyeliminowanie z codziennego życia Polaków, izolacja przez Stolicę Apostolską, skazanie na życie na marginesie...
Pojawia się pytanie: kim posługiwali się komuniści w działaniach przeciwno Prymasowi? Po pierwsze własnym aparatem przemocy, czyli funkcjonariuszami wpierw UB, a później SB, którzy z kolei inwigilację Prymasa prowadzili przez sieć agenturalną zbudowaną m. in. z pracowników Kurii Prymasowskiej, kapłanów, którzy znali kard. S. Wyszyńskiego od lat seminaryjnych, współuczestników internowania, Jego krewnych, osoby świeckie związane ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego", "Więzi", także z Koła Poselskiego Znak.
Swój udział w działaniach przeciwkno Prymasowi miał ponadto Urząd do Spraw Wyznań. Dodam, że wyżej wymienione osoby nie tylko informowały o działaniach, wypowiedziach czy poglądach Prymasa, lecz także były swoistą agenturą wpływu "podpowiadając" Mu pewne formy działania i postępowania zgodnie z zamierzeniami bezpieki.
Wydaje się, że pewną rolę, a raczej pomoc w rozpracowywaniu i osłabianiu roli Prymasa w Polsce odegrały wspomniane wyżej środowiska "Tygodnika Powszechnego" oraz "Więzi". Głoszone przez niektóre z osób z tegoż środowiska poglądy dotyczące kardynała Wyszyńskiego, ich sądy, a nawet sugestie co do dalszego Jego postępowania w dziwny sposób zbiegały się z opiniami, które pojawiały się w materiałach kolportowanych przez funkcjonariuszy bezpieki.
Definitywna odpowiedź na pytanie czy polski laikat katolicki skupiony wokół "Tygodnika Powszechnego", "Więzi" był bezpośrednio zaangażowany w burzenie (a może tylko osłabienie i zniekształcenie) ikony Prymasa Tysiąclecia wymaga dalszych studiów, analizy i interpretacji dostępnych źródeł.
Józef Marecki