Wolność w eterze
„Dziś mija drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy. Rodziny zebrały się przy świątecznych stołach i na chwilę zapomnieliśmy, że żyjemy w kraju, w którym toczy się wojna. Wojna, którą władze wypowiedziały własnemu narodowi. Wojna ta pochłonęła i pochłania dalsze ofiary. [...]
W więzieniach przebywa ciągle ponad cztery tysiące osób. Nieprawdą jest, że internowanie to coś innego niż zwykłe więzienie. Ciągle dochodzą do nas wiadomości o kolejnych pobiciach w obozach internowania [...] czy aresztach śledczych. [...] Pamiętajmy o tym, kiedy wmawia się nam, że życie ulega normalizacji, że w imię spokoju i wyższych racji musimy pogodzić się z czasami pogardy. Nie może być normalizacji w kraju, w którym są bici i niewinnie więzieni, w którym podeptane są prawa ludzkie. Zgoda na taką normalizację jest zdradą własnego sumienia, jest zaprzaństwem. Musimy walczyć o uwolnienie uwięzionych, o przywrócenie godności ludzkiej. O odrodzenie naszego Związku. Taką walkę podejmuje nasza radiostacja i taką walkę powinien prowadzić, w miarę swoich możliwości, każdy uczciwy Polak". Tymi słowami odczytanymi przez Zofię Romaszewską trzydzieści lat temu, 12 kwietnia 1982 r. o godz. 21.00 na fali UKF 70,1 MHz zainaugurowało swą działalność podziemne Radio "Solidarność".
Pomysł utworzenia Radia "Solidarność" pojawił się w okresie legalnej działalności NSZZ "Solidarność". Planowano wówczas, by w wypadku ewentualnego konfliktu między władzami a Związkiem i blokady połączeń telefonicznych i teleksowych, stworzyć niezależną sieć łączności. Plany te nie zostały zrealizowane, gdyż prowadzone od połowy 1981 r. przez inżyniera elektronika Ryszarda Kołyszko prace nad konstruowaniem nadajników przerwał stan wojenny. Gdy po chwilowym załamaniu zaczęty powstawać inicjatywy, będące formą sprzeciwu wobec junty Jaruzelskiego, ukrywający się po 13 grudnia 1981 r. członek Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Zbigniew Romaszewski sięgnął do pomysłu Kołyszki. Wraz z żoną Zofią zainicjował działalność pierwszego podziemnego radia. Przy pomocy skonstruowanego przez Kołyszkę nadajnika umieszczonego na dachu wieżowca na rogu ulic Niemcewicza i Grójeckiej w Warszawie Marek Rasiński i Janusz Klekowski wyemitowali pierwszą audycję. Teksty pisane przez Romaszewskiego czytali na przemian jego żona oraz Janusz Klekowski. Ten ostatni, z zawodu muzyk wiolonczelista, był też wykonawcą sygnału wprowadzającego radia - granej na flecie melodii okupacyjnej piosenki zaczynającej się od słów "Siekiera, motyka...". Pomysłodawczynią wykorzystania tego utworu była Zofia Romaszewska. Oprócz wymienionych osób w skład pierwszego zespołu warszawskiego radia wchodzili: Elżbieta i Andrzej Gomulińscy, Danuta Jadczak, Irena Rasińska i Mariusz Chudzicki.
Audycja służyć miała "pokrzepieniu serc", dać udręczonemu i zastraszonemu społeczeństwu nadzieję, pokazać, że władzom stanu wojennego nie udało się złamać "Solidarności", która nadal działa.
W trakcie trwania programu Zofia Romaszewska poprosiła, by w zależności od tego, jak słyszalne jest radio słuchacze zapalali i gasili światła w mieszkaniach. Migoczące w tysiącach domów światła potwierdzające odbiór audycji świadczyły o tym, że inicjatywa ta jest bardzo ważna i potrzebna. Radio odbierane było nie tylko w Warszawie, ale też w Nowym Dworze, Falenicy, a nawet w Tarnobrzegu.
Drugą audycję wyemitowano dwa tygodnie później, 30 kwietnia. W jej trakcie zabrał głos Zbigniew Romaszewski. Przedstawiając cele rozgłośni mówił: "Chcielibyśmy, aby z naszą radiostacją mogli identyfikować się ci wszyscy, którzy tworzą ponad dziesięciomilionowy ruch społeczny "Solidarność". Solidarność to nie tylko nazwa związku zawodowego. Solidarność to ta spośród najwyższych wartości, którym powinniśmy pozostać wierni w trudnych czasach stanu wojennego. Dziś, kiedy władza próbuje różnymi sposobami oszukać społeczeństwo, rozbić jego jedność, proponuje różne rzekome porozumienia, musimy pamiętać o jednym - o uwiezionych. W każdej wojnie, nawet takiej, którą prowadzi się z własnym narodem obowiązuje zasada, że nim mówi się o porozumieniu, mówi się o jeńcach. Inne porozumienia są kapitulacją, tym groźniejszą, że niweczącą naszą najpotężniejszą broń - "Solidarność". My, którzy tworzymy ruch oporu przeciw arbitralnym rządom stanu wojennego nie chcemy zemsty, nie chcemy odwetu. Chcemy ogólnonarodowego porozumienia, ale porozumienia, które nie będzie kapitulacją społeczeństwa wobec władzy, ale będzie trwałą bazą odbudowy naszego kraju dla wszystkich Polaków".
Radio kontynuowało swą działalność w kolejnych tygodniach i miesiącach. Zamilkło na krótko, w okresie od sierpnia do października 1982 r., w związku z aresztowaniem Romaszewskiego. Po nim rozgłośnią kierowali kolejno: Jerzy Jastrzębowski, Maciej Kołaczkowski i Wojciech Stawiszyński.
Od 1983 r. warszawskie Radio "Solidarność" oprócz fal UKF, wykorzystywało pasmo Programu I TVP. Formą nadawania audycji było emitowanie napisów na wizji programów telewizji. Były to głównie krótkie komunikaty, typu: "Solidarność żyje", "»Solidarność« trwa", które wyświetlano podczas głównego wydania "Dziennika Telewizyjnego", wieczornych filmów lub międzynarodowych meczów piłkarskich. Sporadycznie nadawano też audycje przy pomocy urządzeń nagłaśniających - tzw. gadał.
Pod koniec 1983 r. radio weszło w skład podziemnej, zakonspirowanej struktury Regionalnej Komisji Wykonawczej Regionu Mazowsze o nazwie "Armenia". Z czasem powstawały inne niezależne rozgłośnie radiowe zarówno w Warszawie, jak i w innych miastach. Mimo, że nie były one związane organizacyjnie to występowały pod wspólną nazwą Radio "Solidarność".
W Krakowie Radio "Solidarność" nadawało od czerwca 1982 r. Kontynuowało ono działalność Radia Wolna Polska, które funkcjonowało w czasie strajku w Hucie im. Lenina w grudniu 1981 r. W niezależną działalność radiową pod Wawelem zaangażowani był m.in.: Jan Ciesielski, Aleksander Herzog, Józef Mandryk, Wojciech Marchewczyk, Grzegorz Surdy, Urszula Śliwińska, Stanisław Tyczyński, Krzysztof Znamirowski.
Kierowane przez Romaszewskiego Radio "Solidarność" niemal od początku zwalczane było przez władze. Rozpracowywaniem rozgłośni w ramach operacji o kryptonimie "Audycja" zajmowały się wyspecjalizowane grupy funkcjonariuszy SB i MO, wspierane przez służby specjalne NRD. Próbowano zlokalizować miejsca nadawania i dotrzeć do "centrum dyspozycyjnego". Podejmowano też działania, których celem była likwidacja niezależnych rozgłośni. Inwigilowano osoby zaangażowane w niezależną działalność radiową.
Widocznym przejawem zwalczania Radia "Solidarność" przez władze było zagłuszanie audycji. Bezpośrednie represje spadły na organizatorów i pracowników rozgłośni. W lutym 1983 r. zakończył się proces, schwytanych przez SB latem 1982 r. Zofii i Zbigniewa Romaszewskich oraz ich współpracowników: Danuty Jadczak, Ireny i Marka Rasińskich, Zbigniewa Pietrzaka, Dariusza Rutkowskiego, Jacka Bąka i Anny Owczarskiej. Oskarżono ich o "rozpowszechnianie za pomocą nielegalnej radiostacji o nazwie Radio "Solidarność" fałszywych wiadomości o sytuacji społeczno-politycznej w kraju, mogących wywołać niepokój publiczny i rozruchy", a także o to, że "nawoływali do przestępstwa w postaci oporu wobec ustaw i prawnych rozporządzeń władz państwowych". Najwyższy wyrok czterech i pół roku więzienia otrzymał Romaszewski, jego żona - trzy lata. Pozostałym wymierzono kary od siedmiu miesięcy do dwóch i pół roku więzienia.
Mimo prowadzonych na szeroką skalę działań operacyjnych bezpiece nie udało się w pełni rozpracować warszawskiej rozgłośni i zahamować jej działalności. Funkcjonariusze SB przyznawali: "Działania podejmowane w sprawie operacyjnego rozpracowania "Audycja" [...] nie doprowadziły do głębszego rozpracowania grupy organizacyjnej podziemia związanej integralnie z Radiem »Solidarność«". Według nich było to efektem "daleko posuniętej konspiracji".
Podziemne Radio "Solidarność", które działało do czerwcowych wyborów 1989 r., było ewenementem niespotykanym w krajach bloku komunistycznego. Docierając ze swym przekazem do prywatnych mieszkań, zakładów pracy, a nawet więzień i obozów internowania podtrzymywało w społeczeństwie wiarę w sens oporu i łamało monopol informacyjny komunistów. Twórcy rozgłośni udowodnili władzom stanu wojennego, że nie są w stanie całkowicie zagłuszyć wolnego słowa i podporządkować sobie społeczeństwa.
Cecylia Kuta
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przedruk za: 19. tom z serii "Z archiwów bezpieki - nieznane karty PRL". "W pułapce historycznej konieczności", pod redakcja Filipa Musiała, Instytut Pamięci Narodowej, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2013
Pierwodruk: "Dziennik Polski", 6 IV 2012