Zamieszkali z duchem "Wampira z Krakowa"
To mieszkanie miało być świetnym wyborem. Położona na krakowskim Kazimierzu kamienica od razu spodobała się studentom. Dopiero po czasie odkryli, że zamieszkanie tam wcale nie było dobrym pomysłem. Studenci podejrzewali, że razem z nimi mieszka duch seryjnego mordercy – Karola Kota.
W latach 60. ubiegłego wieku w Krakowie wybuchła panika i zapanowała psychoza strachu. Na ulicach miasta grasował nożownik, który atakował bezbronnych ludzi.
Karol Kot, nazywany "Wampirem z Krakowa", urodził się 18 grudnia 1946 roku. Wychował się na krakowskim Kazimierzu w kamienicy przy ulicy Meiselsa 2. W momencie popełniania przestępstw był uczniem Technikum Energetycznego przy ul. Loretańskiej w Krakowie.
Karol Kot pierwszego ataku dokonał we wrześniu 1964 roku. Podchodził od tyłu, wbijał ostrze i uciekał. Dwie pierwsze kobiety, które zostały napadnięte, przeżyły. Jedna z nich zapamiętała kilka szczegółów. Stwierdziła, że sprawcą był młody chłopiec w jasnym trenczu, z naszytą czerwoną tarczą szkolną. Mniej szczęścia miała zaatakowana w kościele staruszka. Jej rana okazała się śmiertelna.
Dwa lata później Wampir z Krakowa stał się brutalniejszy i przestał skupiać się tylko na kobietach. Jego ofiarą padł uczeń szkoły podstawowej. Karol Kot zadał chłopcu aż 11 ciosów nożem.
W kwietniu 1966 roku zaatakował małą dziewczynkę, która wyszła z domu jedynie do skrzynki na listy. Zranił ją ośmiokrotnie, jednak dzięki szybkiej reakcji dziewczynkę odratowano.
Mężczyzna od zawsze interesował się bronią i nożami, a do tego przejawiał zafascynowanie krwią. Wyznał, że pierwszy raz zasmakował jej w jednej z rzeźni w Pcimiu - miejscowości, do której jeździł na wakacje z rodzicami. Nuda skłoniła go do asystowania przy zabijaniu zwierząt. Jak sam powiedział, lubił ten widok.
Karol Kot po zatrzymaniu nie ukrywał fascynacji morderstwami. Nigdy nie krył zamiłowania do krwi. Ponadto nie miał problemu z tym, by dokładnie opisywać popełnione zbrodnie i uśmiechać się do zdjęć podczas wizji lokalnych.
Karol Kot został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Oskarżono go o dwa morderstwa, 10 kolejnych prób oraz cztery podpalenia. Wampir z Krakowa został stracony 16 maja 1968 roku.
Dawne mieszkanie Wampira z Krakowa przy ulicy Meiselsa 2 zostało wynajęte przez studentów. Jakiś czas później zaobserwowali oni niepokojące zjawiska. Czuli podmuch lodowatego powietrza, widzieli tajemnicze cienie.
Mieszkanie na krakowskim Kazimierzu według studentów było idealne nie tylko pod względem lokalizacji. Ich entuzjazm spowodowany zamieszkaniem na zabytkowej dzielnicy Krakowa szybko jednak opadł.
Studenci starali się racjonalnie wytłumaczyć wszystkie sytuacje, które działy się w ich domu. W nocy budził ich lodowaty podmuch wiatru i to pomimo zamkniętych okien, słyszeli tajemnicze odgłosy, a w dodatku czuli się niespokojnie, słysząc kroki na skrzypiącej podłodze. Inne spojrzenia na całą sprawę zyskali dopiero wtedy, gdy dowiedzieli się w czyim rodzinnym domu zamieszkali.
Wynajmując mieszkanie, nie zdawali sobie sprawy, kto był wcześniejszym lokatorem. Dopiero po pewnym czasie zorientowali się, że kamienica jest w centrum zainteresowania przechodniów. Postanowili więc spytać jednego z nich, dlaczego fotografuje ich balkon. Właśnie wtedy odkryli prawdę, która przyprawiła ich o dreszcze.
W rozmowie z "Faktem" jedna z lokatorek wyznała, że będąc samemu w mieszkaniu można wyczuć obecność jeszcze jednej osoby.
Czytaj więcej:
"Gacie w dół", czyli przykre sytuacje w gabinecie ginekologicznym
Nie żyje Alina Dąbrowska
Słodko-gorzki PRL. Za czym tęsknią gwiazdy?
Zobacz także: