Maria Starnawska: Templariusze w Chwarszczanach wykazywali się dużym sprytem

Chwarszczany — niewielka miejscowość w powiecie myśliborskim licząca niespełna 230 mieszkańców. Wznosi się tam gotycka kaplica uważana za jeden z najważniejszych zabytków Pomorza Zachodniego. Jednak to nie wspaniała architektura porusza wyobraźnię turystów, lecz teoria jakoby właśnie tutaj miał być ukryty legendarny skarb templariuszy. Jej zwolennicy podnoszą, że w średniowieczu Chwarszczany były ważnym ośrodkiem zakonnym w tej części Europy, a położona w lasach — daleko od Filipa IV Pięknego komandoria była doskonałym miejsce ukrycia skarbu. Czy takie teorie mają jakiekolwiek podstawy historyczne, pytamy ekspertkę zajmującą się zakonami rycerskimi — dr hab. Marię Starnawską, prof. Uniwersytetu w Siedlcach.

Tekst jest częścią cyklu "Polska na własne oczy" - wakacyjnej akcji Interii, w ramach której w każdym tygodniu wakacji  zabieramy Was do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej znane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz jesteśmy na Pomorzu Zachodnim. Ruszaj z nami w drogę!

Katarzyna Adamczak, Interia.pl: O początkach zakonu krzyżackiego na ziemiach polskich wie (a przynajmniej wiedzieć powinien) każdy, kto skończył szkołę podstawową, ale o okolicznościach sprowadzenia templariuszy wiedzą już tylko nieliczni. Stąd pytanie: w jaki sposób Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona trafił na ziemie polskie?

Reklama

Maria Starnawska: - Placówek templariuszy w Polsce nie było wiele. Według dokumentów zakonnicy pojawili się w kilku miejscach na ziemiach polskich w latach 20. i 30. XIII wieku. W tym czasie polscy książęta angażowali się w ruch tak zwanych krucjat zastępczych. Ich dzielnicom zagrażali Prusowie i Jaćwingowie, więc sprowadzali kolejne zakony rycerskie, licząc, że pomogą one uporać się z tym problemem. Jednak templariusze nie mieli żadnego interesu, żeby angażować się w Prusach. W tym czasie prowadzili działania zarówno w Ziemi Świętej, jak i w Hiszpanii, gdzie uczestniczyli w rekonkwiście, więc po co im była jeszcze jedna awantura. Ostatecznie więc sprowadzono krzyżaków, czyli jedyny zakon rycerski, który rzeczywiście podjął się misji chrystianizacji Prusów.

- Drugi zaś powód sprowadzania templariuszy wiąże się z niepokojami w wewnętrznej polityce Polski w latach 20. i 30. XIII wieku. Książęta piastowscy — którzy co prawda byli kuzynami, ale jak to w rodzinie, najlepiej się wychodzi na obrazku — byli już na tyle rozrodzeni, że rywalizowali ze sobą o rozmaite terytoria i prowadzili walki. Na nowo zdobytych ziemiach osadzali templariuszy po to, żeby umocnić, przypieczętować swoją władzę. 

- W XIII wieku panowało przekonanie, że dóbr kościelnych nie powinno się pustoszyć, więc wniosek był prosty: jeśli na pograniczu osadzi się templariuszy i nada im znaczne posiadłości, to istnieje szansa, że rywalizujący książę nie spustoszy tych dóbr, bo to nie bardzo wypada.

Zobacz również: Tajny traktat Jagiełły z Krzyżakami. Zawarto go w lesie

Wspomniała Pani, że placówek templariuszy w Polsce nie było wiele, wobec tego zapytam, gdzie można ich było spotkać? 

- Na Śląsku w miejscowości Oleśnica Mała. Henryk Brodaty, w tym przypadku mamy pewność, że to był ten władca, nadał templariuszom posiadłość w ziemi lubuskiej, ale po niemieckiej stronie w miejscowości Leśnica, obecnie - Lietzen. 

- Templariuszom nadano Chwarszczany, wraz z nimi Wielką Wieś — dziś nieistniejącą miejscowość, a parę lat później Myślibórz, który funkcjonował jako swoista filia Chwarszczan. W tym samym dokumencie templariuszom nadano szpital w Gnieźnie, ale już po kilkunastu latach przejęli go joannici, gdyż templariusze nie zajmowali się szpitalnictwem. To pokazuje, że polscy książęta nie rozróżniali zakonów rycerskich. Nadanie szpitala templariuszom było bezsensowym posunięciem.

- Ponadto z nadań Henryka Brodatego i Barnima I Dobrego, księcia pomorskiego, powstała późniejsza komturia w Rurce, która ostała się na Pomorzu Zachodnim, w przeciwieństwie do Rurki Chwarszczany, choć najłatwiej tam dojechać ze Szczecina, to historycznie było to terytorium Nowej Marchii. W połowie XIII z nadań możnowładczych templariusze otrzymali Wałcz. Pod koniec XIII wieku Przemysł II książę wielkopolski nadał kompleks wokół Czaplinka. 

- Należy też wymienić Łuków nadany przez Bolesława Wstydliwego, księcia sandomierskiego i krakowskiego w północnej część dzielnicy sandomierskiej. Wiem, że nie kojarzy się to przeciętnemu czytelnikowi z Sandomierzem, ale dzielnica ta sięgała na północ aż do dzisiejszych Siedlec. Bolesław Wstydliwy planował krucjatę przeciwko Jaćwięgom, czyli pobratymcom Prusów, którzy mieszkali na dzisiejszej Suwalszczyźnie i na północ od niej aż do Niemna. W tym celu m.in. nadał gród w Łukowie templariuszom, jednak krzyżacy nie chcieli konkurencji, więc interweniowali u papieża, który odebrał Bolesławowi Wstydliwemu pełnomocnictwo krucjatowe, a o templariuszach w Łukowie nic więcej nie słyszymy.

Zobacz również: Czwarty król Polski. Został zamordowany na wiejskiej drodze

W jaki sposób templariusze znaleźli się w Chwarszczanach, który z piastowskich książąt chciał umocnić dzięki nim swoją władzę? 

- Jeśli chodzi o komturię w Chwarszczanach, bardzo ciekawy jest spór dotyczący jej początków. Chwarszczany leżą na ziemi kostrzyńskiej, czyli terytorium, o które rywalizowali ze sobą w tym czasie księże wielkopolski - Władysław Odonic oraz księżę śląski - Henryk Brodaty.

- Władysław Odonic wystawił dokument w 1232 roku, w którym nadał templariuszom duże posiadłości w ziemi kostrzyńskiej, w tym w Chwarszczanach. Jednak te terytoria wkrótce opanował Henryk Brodaty. Istnieje teoria, że to on sprowadził zakon na te ziemie. Przedwojenny niemiecki badacz — Helmut Lüpke znalazł w tzw. nekrologu, czyli księdze, gdzie joannici (po kasacie templariuszy przejęli komturię w Chwarszczanach) zapisywali imiona swoich dobrodziejów, za których należy się modlić w rocznicę śmierci. W tej księdze figurował Henryk Brodaty jako dobroczyńca zakonu.

- Problem w tym, że nekrolog nie przetrwał wojny, toteż nie mamy dostępu do rękopisu. Pojawia się więc pytanie: dlaczego skoro placówkę w Chwarszczanach ufundował Władysław Odonic to joannici, którzy zapewne po templariuszach przejęli tę tradycję, modlą się za innego księcia?

- Henryk Brodaty czasem czynił nadania jedynie w obecności świadków, ale nie wystawiał dokumentów. Wybitny polski historyk, Benedykt Zientara, który napisał biografię księcia śląskiego — postawił hipotezę, że to Henryk Brodaty sprowadził templariuszy do Chwarszczan. Przypomniał przy tym o odkryciu Lüpkego z nekrologu joannitów.  

- Jednak nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której Henryk Brodaty nie władał tym terytorium, ale do tego pretendował, dlatego nadał templariuszom ziemie. Miał to być sposób na pokazanie, że to książę śląski jest tu władcą i jako taki ma prawo czynić nadania. Ta sprawa jest trudna do rozstrzygnięcia, ale dobrze pokazuje, dlaczego tak chętnie oddawano ziemię templariuszom.


Templariusze słynęli ze smykałki do polityki. Objawiła się ona także w przypadku polskich spraw?

- Templariusze w Chwarszczanach, a także na innych terytoriach, które były przedmiotem rywalizacji książąt śląskich, wielkopolskich i zachodniopomorskich, wykazali się dużym sprytem. Przyjmowali nadania od wszystkich, nie opowiadając się po żadnej stronie. Podobnie postąpili, gdy w 1249 roku w regionie sporu pojawiła się kolejna strona — Marchia Brandenburska. 

- Margrabiowie uzyskują najpierw ziemię lubuską (przypomnę, że historycznie jest to terytorium przy ujściu Warty do Odry, ale po obu stronach Odry, czyli mniej więcej połowa historycznej ziemi lubuskiej leży dzisiaj na terytorium Niemiec), korzystają z tego, że pas ziem na północ od Warty i Noteci jest bardzo mało urodzajny oraz zalesiony. Pomiędzy Wielkopolską, Pomorzem Zachodnim i Marchią Brandenburską nie ma linearnej granicy — jest tylko puszcza graniczna, która nie należy do żadnej ze stron. Gdy ludzie księcia wielkopolskiego albo pomorskiego wrąbią się w las i stworzą tam wioskę, to granica księstwa ich władcy sięga do tego miejsca.

- Margrabiowie Brandenburscy wykorzystują tę sytuację najpierw na ziemi lubuskiej, a potem posuwają się coraz bardziej na wschód, zaczynając osiedlać swoich ludzi, wrąbując się w las i tworząc wypustkę Marchii Brandenburskiej zwanej Nową Marchią. W efekcie od lat 60. XIII wieku Marchia Brandenburska staje się rzeczywiście najsilniejszym graczem na tym terytorium, wówczas templariusze zaczynają ściśle współpracować z margrabią, bo wiedzą już, na którego konia trzeba postawić.

Gdy mówimy o templariuszach w Chwarszczanach pojawia się termin "komandoria", co on oznacza? 

- Komandoria to jest dom zakonny, który zarazem zarządza terytorium przynależnym, stanowiącym źródło utrzymania zakonu. Oczywiście terminy "komandoria" czy "komturia" kojarzą się nam z Prusami, gdzie były to też państwowe okręgi administracyjne. Templariusze nie tworzyli państwa zakonnego, więc w ich przypadku mowa tu jedynie o administrowaniu dobrami ziemskimi, z których starali się pozyskiwać dochody. Z założenia powinni te dochody przesyłać do Ziemi Świętej, ale zapewne różnie z tym bywało. Nie mamy co prawda źródeł dotyczących templariuszy, ale zachowały się dokumenty joannitów, którzy wykręcali się, jak mogli od płacenia centrali zakonu. 

- W komturii czy komandorii mieszkało zazwyczaj dwóch — trzech braci, bo nie była potrzeba większa ich liczba. W końcu jeżeli ktoś wstępował do zakonu rycerskiego, to powinien jechać do Ziemi Świętej i walczyć, a nie administrować jakimiś dobrami ziemskimi w Chwarszczanach.

Jakie było znaczenie komandorii w Chwarszczanach? 

- Znaczenie Chwarszczan wzrosło pod koniec XIII wieku, gdy zaczął tam rezydować przełożony domów nad terytorium Nowej Marchii, Mecklenburgii oraz domów w Polsce. 

- Świadectwem wzrostu znaczenia Chwarszczan jest przebudowa kaplicy zakonnej. Do dziś istnieje tam wspaniały zabytek z końca XIII wieku zbudowany przez templariuszy. Kaplica nie jest dużych rozmiarów, ale widać, że są tam dwie fazy budowy. Dolną część wzniesiono z kamienia, który pochodzi z rozbiórki wcześniejszej kaplicy, podobna zachowała się w Rurce. Natomiast w górnej części mury zbudowane są z cegły. To ładny, elegancki budynek, który można by nazwać małym kościołem. Badacz historii sztuki Sławomir Majoch dopatrzył się wzorca architektonicznego kaplicy z Chwarszczan w jednej z komturii francuskich. 

- Co ciekawe, po bokach kaplicy wzniesiono dwie wieże z okienkami strzelniczymi, które wskazywałby na charakter obronny budowli. Jednak przeprowadzono testy i okazało się, że wewnątrz wieży nie da się napiąć łuku. To oznacza, że miały one jedynie znaczenie ideowe - symbolizowały mury Jerozolimy i przypominały templariuszom skąd pochodzą i jakie jest ich zadanie. Do dzisiaj ta kaplica jest ważnym miejsce dla świadomości społecznej mieszkańców Chwarszczan.

Zobacz również: Czy Jan Matejko sfałszował historię hołdu pruskiego?

Na koniec muszę zapytać o skarb templariuszy. Czy rzeczywiście może być ukryty w  Chwarszczanach?

- Skarb templariuszy to jest oczywiście legenda. Wyobrażano sobie, że jakiś skarb musiał istnieć, skoro zakonnicy obracali tak wielkimi kwotami i zostali w dramatycznych okolicznościach skasowani — kilku ostatnich spalono na stosie, więc to wszystko jest doskonałą pożywką dla takich opowieści. 

- Jako wczesna nastolatka czytałam powieść Zbigniewa Nienackiego "Pan Samochodzik i templariusze", bardzo mi się podobała i uważam, że edukacyjnie jest ona dobrze pomyślana. Mając 11 lat, właśnie z tej książki dowiedziałam się o istnieniu zakonu templariuszy. Nie przypuszczałam wtedy, że napiszę o nich doktorat. Poszukiwanie skarbu templariuszy to jest raczej temat dla autorów powieści, a nie dla naukowców. Dobrze, że od czasu do czasu takie powieści powstają. Dla Nienackiego to był pretekst do przekazania całkiem sporej wiedzy o zakonach rycerskich.

- Poszukiwanie skarbu porusza wyobraźnię, każdy chciałby go znaleźć, ale myślę, że ja znalazłam swój skarb, którym było napisanie książki nie tylko o templariuszach, ale także o joannitach i innych zakonach wywodzących się z tradycji krucjatowej — to mi dało dużo radości.

- Zachęcam też do wycieczki do Chwarszczan — samo obejrzenie tej cennej budowli to też jest skarb.

***

O akcji "Polska na własne oczy"

Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie — pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami! "

Inne teksty z cyklu "Polska na własne oczy" przeczytasz tutaj.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Średniowiecze | historia Polski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy