Polski lekarz ruszył na pomoc Niemcom. Zginął z ich rąk
Jest na Śląsku kilka szpitali noszących jego imię, są też ulice w Katowicach i Gliwicach, które nazwano na jego cześć. Andrzej Mielęcki niósł pomoc Niemcom i zginął z rąk Niemców. Polski patriota, społecznik i lekarz. Jego pogrzeb przeobraził się w manifestację.
Jest sierpień 1920 roku, na Górny Śląsk trwają przygotowania do plebiscytu, który ma zdecydować o przynależności tych ziem. O bezpieczeństwo i prawidłowy przebieg referendum dba Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa, na której czele stoi Henri Le Rond. W 21 powiatach obszaru plebiscytowego urzędują kontrolerzy dbający o administrację: 11 kontrolerów z Francji, 5 z Włoch, 5 z Wielkiej Brytanii.
Zobacz również: "Powstania nie da się zinterpretować w jeden jedyny sposób"
W idei wszystko powinno przebiegać sprawnie, wszak Ententa stoi na straży. Jednak w rzeczywistości, gdy na Górny Śląsk dotarły wieści, że wojska bolszewickie znalazły się u wrót Warszawy, Niemcy sądzili, że koniec Polski jest już bliski. Uznano więc, że to najlepszy czas, by przejąć Górny Śląsk siłą. Już wcześniej działały tu bojówki paramilitarne, które napadały na polskie lokalne.
17 sierpnia 1920 roku Niemcy zorganizowali strajk generalny, a w samo południe na katowickim Rynku zebrała się demonstracja. Międzysojusznicza Komisja wprowadziła zakaz zgromadzeń, lecz został on zignorowany. Wiec pełen był płomiennych antypolskich i antyfrancuskich przemówień. Porwany nimi, uzbrojony w broń palną tłum ruszył pod siedzibę kontrolera, która znajdowała się na dzisiejszej ulicy Warszawskiej pod numerem 7.
Padły strzały — zginęło dwóch francuskich żołnierzy, ich pobratymcy otworzyli ogień — zabito 10 Niemców, a kilkudziesięciu zostało rannych.
Świadkiem tych wydarzeń był Andrzej Mielęcki, którego gabinet znajdował się po przeciwnej stronie ulicy (Warszawska 10). Doktor ponad wszystko cenił ludzkie życie, ruszył więc na pomoc rannym Niemcom. Gdy tłum zorientował się, że mają do czynienia z działaczem Polskiego Komitetu Plebiscytowego w Katowicach, rzucił się na niego i skatował na śmierć. Ciało zawleczono nad Rawę i wrzucono do rzeki.
Zobacz również: "Nieuzasadniony, pozbawiony sensu odruch". Mówił o powstaniu Naczelny Wódz
Śmierć Andrzeja Mielęckiego, o której pisała wówczas większość gazet na Górnym Śląsku, była jednym z czynników, które przyczyniły się do wybuchu II powstania śląskiego, do którego doszło w nocy z 19 na 20 sierpnia 1920 roku. Powstanie ogłosiły Dowództwo Główne Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska oraz Polski Komisariat Plebiscytowy — był to zaplanowany zryw, wymierzony w niemieckie organy bezpieczeństwa działające na terenie obszaru plebiscytowego. Powstanie trwało zaledwie 5 dni — zakończyło się sukcesem Polaków 25 sierpnia 1920 roku. Międzysojusznicza Komisja rozwiązała niemiecką policję bezpieczeństwa, a w jej miejsce powołano Policję Plebiscytową, do której na zasadzie parytetów weszli zarówno polscy, jak i niemieccy funkcjonariusze.
Tego samego dnia - 25 sierpnia 1920 roku odbył się pogrzeb doktora Andrzeja Mielęckiego. Międzysojusznicza Komisja w obawie przed zamieszkami nie wydała pozwolenia na organizację ceremonii w Katowicach, dlatego uroczystości odbył się w Sosnowcu, gdyż miasto leżało wówczas w granicach II Rzeczpospolitej. Wydarzenie zgromadziło 15 tysięcy osób, dla których udział w pogrzebie Mielęckiego był okazją do manifestacji patriotyzmu.
Zobacz również: "Powstanie wielkopolskie wciąż jest pełne zagadek"