"Małpi proces". Oskarżony chciał zostać skazany

13 marca 1925 roku, czyli równo 100 lat temu w Tennessee i kilku innych stanach USA zakazano nauczania teorii ewolucji. W efekcie przed sądem stanął nauczyciel, który wyłożył uczniom poglądy Karola Darwina, jego proces nazwano "małpim".

Kontrowersyjny Karol Darwin

Teoria ewolucji Karola Darwina została opublikowana w 1859 roku, pogląd ten przez wiele wyznań został uznany za heretycki. Dobrze znana jest początkowa postawa Kościoła katolickiego, który oficjalnie sprzeciwił się teorii Darwina. Jednak nie tylko katolicy mieli duży problem z jego poglądami. Godziły one szczególnie w tej religie, gdzie słowa Księgi Rodzaju były odczytywane nie w sensie metaforycznym, a dosłownym. Przyjmując tę optykę, można był dojść tylko do jednego wniosku: ewolucjonizm zaprzeczał, że to Bóg stworzył świat i to w ciągu zaledwie kilku dni, a więc była to herezja.

Reklama

W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej stanowczo przeciw teorii ewolucji wypowiedziały się tamtejsze Kościoły protestanckie, które ustaliły i opublikowały zbiór fundamentalnych prawd wiary. Doszło do tego, że w stanach, gdzie fundamentaliści mieli większość, wprowadzono zakaz nauczania teorii ewolucji. 13 marca 1925 roku zdecydowało się na to Tennessee.

Zobacz również: Karol Darwin. Co dolegało jego dzieciom?

"Małpi proces"

Nie wszyscy mieszkańcy stanów, które zakazywały nauki ewolucjonizmu, zgadzali się z tym stanowiskiem. Część nauczycieli mimo potencjalnych skutków prawnych przedstawiała swoim uczniom teorie Darwina. Jednym z takich nauczycieli był John Scopes, który stanął za to przed sądem w Dayton w 1925 roku.

Pedagog nie był jednak osamotniony w swojej walce ze szkodliwym prawem. Johna Scopesa świadomie złamał prawo, by stanąć przed sądem. Zrobił to zachęcony przez Amerykańską Unię Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU)— organizację działającą na rzecz przestrzegania praw obywatelskich, powstałą 1920 roku. Obrońcą nauczyciela został słynny prawnik, gwiazda przedwojennej palestry — Clarence Darrow. Natomiast w roli oskarżyciela wystąpił były sekretarz stanu William Bryan. Proces, który ruszył w lipcu 1925 roku, został nazwany "małpim procesem".

Argumenty nie miały tu znaczenia

Clarence Darrow dwoił się i troił, przedstawiając kolejne argumenty. Wykazał oskarżycielowi brak znajomości podstawowych treści biblijnych, powołał ekspertów, którzy dowiedli, że teoria Darwina ma wszelkie przesłanki, by nazywać ją naukową. Mimo to sąd przyjął stanowisko, że w procesie nie chodzi o rozstrzyganie czym jest teoria ewolucji, ale o stwierdzenie czy John Scopes złamał prawo. Ostatecznie nauczyciel został uznany za winnego i skazany na karę grzywny w wysokości 100 dolarów. 

Zobacz również: Co siedziało w głowie geniusza? Kolekcja 15 tys. listów Karola Darwina w sieci

Oskarżeni zadowoleni

Oskarżony oraz wspierająca go organizacja byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Wyrok skazujący dawał możliwość apelacji do Sądu Najwyższego, a to nadałoby sprawie rozgłos. Nic takiego się nie stało, bo sąd drugiej instancji dopatrzył się nieprawidłowości formalnych i uchylił wyrok. Był to najgorszy możliwy scenariusz z punktu widzenia zwolenników ewolucjonizmu. Choć udało im się nagłośnić sprawę (proces relacjonowało 200 dziennikarzy), to bez orzeczenia na poziomie Sądu Najwyższego, że zakaz nauki o ewolucji jest sprzeczny z Konstytucją, ewolucjoniści nie mogli powstrzymać kolejnych stanów przed wprowadzeniem zakazu. Przeciw poglądom Darwina wypowiedziały się: Arkansas, Floryda, Oklahoma, Mississippi i Luizjana — aż do 1968 roku obowiązywał w nich zakaz nauki o teorii ewolucji.

Zobacz również: Symbol polskiego patriotyzmu. Urodził się w Rosji

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia powszechna | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy