Symbol polskiego patriotyzmu. Urodził się w Rosji
1 marca przypada w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, podczas którego wspominamy polskich żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Jednym z nich był rotmistrz Witold Pilecki — symbol patriotyzmu, nieugiętości i walki o wolność. Ochotnik do Auschwitz, autor raportu o holocauście, uczestnik powstania warszawskiego, niezłomny żołnierz, który sprzeciwiał się komunistycznemu reżimowi, za co został uwięziony, torturowany i skazany na śmierć. Nim profesor Michael Foot wymienił go wśród sześciu najodważniejszych ludzi na świecie z czasów II wojny światowej, nim został rotmistrzem, żołnierzem wyklętym, symbolem polskiego patriotyzmu, był zwykłym dzieckiem.
Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w Karelii — krainie położonej między Morzem Białym a Finlandią. Karelia zajmuje powierzchnię ponad 180 tysięcy km kw., a z Ołońca bliżej jest nad Ładogę niż do Oceanu Arktycznego. Choć nie jest to najmroźniejszy obszar Rosji i do Jakucka jeszcze mu daleko, to ciepłym także nazwać go nie można — średnia roczna temperatura wynosi tam 4 stopnie Celsjusza.
W takich warunkach spędzał Witold Pilecki pierwsze lata swej młodości, którą po latach opisał w liście do chrześnicy — Zofii Serafin:
"Zima: Daleka północ Rosji — gdzie jako dziecko gaworzyć się uczyłem — białe noce, zorze polarne (północne) wraziły mi się w jaźń moją — trzaskiem śliny zamarzającej w powietrzu — umiłowanie mrozu, umiłowanie otarcia się żywą skórą o śnieg — ogniem zda się palący — skrami skrzący się w blaskach słońca w dzień, nocą w migotliwej poświacie zielonych gwiazd mrugających — uśmiechniętego księżyca. Wiosną — pragnąc bym objąć ziemię parującą — do piersi przytulić — mgłą gęstą ulecieć, uróść, zgęstnieć, ściemnieć — tam w górze. - Rozbłyskując w nocy zygzakiem błyskawicy. - Piorunem w ziemię uderzyć. Wrócić — w strugach ulewnych — pierwszej burzy".
Chłód stał się towarzyszem Pileckiego na pierwszych dziesięć lat życia — zahartował jego ciało, hartowaniem ducha zajęły się zaś matka i powstańcza przeszłość rodziny.
Pileccy herbu Leliwa byli rodziną szlachecką, o głębokiej świadomości zarówno politycznej, jak i patriotycznej. Dziadek Witolda, Józef Pilecki wziął udział w powstaniu styczniowym, co jak się okazało, miało silny wpływ na jego potomków, choć nie w każdym aspekcie taki, jakiego życzyłby sobie antenat.
Zobacz również: Zofia Kozińska: Przeżyliśmy, ale Sybir w nas został
Po upadku powstania Józef Pilecki został zesłany na Syberię, gdzie spędził siedem lat życia, a znaczną część jego majątku skonfiskowano. To wpłynęło na jego syna — Juliana, który, aby się utrzymać i myśleć o założeniu rodziny, musiał wstąpić w szeregi rosyjskich urzędników — został leśnikiem. Było to stanowisko o wiele niższe niż poziom jego wykształcenia — młodzieniec skończył bowiem studia w Instytucie Leśnictwa w Petersburgu, ale jako Polak w dodatku syn powstańca i zesłańca nie mógł liczyć na wiele. Zaoferowano mu posadę w zimnej Karelii, a on przystał na tę propozycję.
Mając stałą pracę, Julian mógł się ożenić. Jego wybranką była Ludwika Osiecimska, która po ślubie zamieszkała z nim w Ołońcu i urodziła piątkę dzieci: Marię, Józefa, Witolda, Wandę i Jerzego. Pierworodny Józef — zmarł w wieku pięciu lat, co sprawiło, że to Witold przejął rolę najstarszego syna.
Zobacz również: Mam trzynaście lat i właśnie zabiłem człowieka. I to nie byle jakiego — członka "rasy panów"
Ludwice i Julianowi ogromnie leżało na sercu wychowanie dzieci w polskiej kulturze i języku, co w głębi Rosji nie było wcale łatwym zadaniem. Dlatego rodzina Pileckich co roku kilka tygodni spędzała w Sukurczu oraz na Mohylowszczyźnie, skąd pochodziła Ludwika. Ten czas miał być dla dzieci okresem nawiązywania i podtrzymywania relacji rodzinnych oraz przesiąkania polskością.
Jednak okazało się to niewystarczające. W szkole lekcje prowadzono po rosyjsku, po zajęciach dziatwę Pileckich otaczali ołonieccy rówieśnicy, a poza domem dzieci słyszały wyłącznie języki rosyjski i karelski. Nie dziwota, że nie mówiły czystą polszczyzną, a w ich wypowiedzi wkradały się liczne rusycyzmy. To ogromnie martwiło Ludwikę i Juliana, którzy zauważali też niski poziom lokalnej szkoły. Dla Pileckich było jasne, że muszą coś z tym zrobić.
Sytuacja nie była łatwa. Julian nie mógł ot tak rzucić swoje posady, ale nie chcieli pozwolić, by ich dzieci uległy rusycyzacji. Cóż było robić? Ludwika spakowała walizki i wraz z dziećmi w 1910 roku przeprowadziła się do Wilna. Od tej pory to matka była jedyną opiekunką, ostateczną instancją, to ona rozwiązywała problemy, tuliła, karciła i uczyła miłości do ojczyzny. Ojciec był daleko, a po 1914 roku (wybuch I wojny światowej) stracili ze sobą zupełnie kontakt na wiele lat.
Na litewskiej ziemi Witold Pilecki podjął naukę w gimnazjum komercyjnym, czyli szkole handlowej. To tam po raz pierwszy zetknął się z rozkazami, musztrą, umundurowaniem i towarzyszami, których łączy wspólny cel — związał się bowiem z raczkującym dopiero skautingiem. Był to też jeden z pierwszych razy, gdy Witold Pilecki sprzeciw się władzy i ideom, które uważał za niewłaściwe — skauting był w zaborze rosyjskim nielegalny, przynależność do ruchu była łamaniem prawa.
Zahartowany przez rosyjskiej mrozy, z sercem gorejącym miłością do ojczyzny, której matka nigdy nie pozwoliła wygasnąć, z krwią powstańczych przodków w żyłach i niezłomną wolą ukształtowaną przez dramatyczne wybory, jakich musiał dokonać w swoim dorosłym życiu — rotmistrz Witold Pilecki stawił czoła Niemcom, Sowietom, komunistom i do końca pozostał niezłomny.
Zobacz również: “Za młodzi na Armię Krajową”