Kelnerka wygrała 10 milionów dolarów. Nie wiedziała, że to początek jej koszmaru

Policjant wstępuje do baru na kawę, jednak brakuje mu pieniędzy na napiwek, więc zostawia kelnerce los na loterię. Podczas następnego losowania okazuje się, że kobieta wygrała główną nagrodę. To treść filmu "Dwa miliony dolarów napiwku" z 1994 roku, pięć lat później taka historia wydarzyła się w prawdziwym życiu. Tym razem jednak nie było szczęśliwego zakończenia, a kelnerka przeżyła prawdziwy koszmar.

10 milionów dolarów napiwku

W marcu 1999 roku życie Tondy Dickerson, kelnerki z Waffle House w Grand Bay w stanie Alabama w USA, zmieniło się w sposób, którego nikt nie mógł przewidzieć. Jeden z jej stałych klientów, Edward Seward, zostawił jej w ramach napiwku los na loterię stanową Florydy — zwyczaj, który często praktykował wobec obsługi. Tym razem jednak los okazał się wyjątkowy: kilka dni później Dickerson dowiedziała się, że wygrała 10 milionów dolarów.

Na początku wydawało się, że los uśmiechnął się do niej szeroko. Zamiast odebrać całą kwotę jednorazowo, postanowiła rozłożyć wypłatę na 30 lat, planując spokojne, dostatnie życie. Jednak wkrótce okazało się, że fortuna przynosi nie tylko luksus, lecz także kłopoty, które niemal zrujnowały jej życie.
Zobacz również: Informacje o filmie "Dwa miliony dolarów napiwku"

Koleżanki z pracy i szef zażądali swojej działki

Reklama

Pierwszym problemem okazały się... koleżanki z pracy. Współpracownice z Waffle House twierdziły, że wszyscy pracownicy zgodzili się wcześniej, iż jeśli którykolwiek z nich wygra na loterii dzięki napiwkowi od Sewarda, pieniądze zostaną podzielone po równo. Dickerson zaprzeczała istnieniu takiego układu, lecz sprawa trafiła do sądu.
W kwietniu 1999 roku ława przysięgłych przyznała rację powódkom, uznając, że Dickerson powinna podzielić się nagrodą. Kobieta jednak nie zamierzała się poddać — odrzuciła ugodę, która pozwoliłaby jej zatrzymać 3 miliony dolarów, i wniosła apelację do Sądu Najwyższego Alabamy. Decyzja okazała się trafna: 18 lutego 2000 roku sąd unieważnił wyrok, uznając, że umowa dotycząca podziału potencjalnej wygranej z hazardu jest nieważna z mocy prawa.

Wydawało się, że kłopoty dobiegły końca, ale w 2002 roku do gry wrócił sam Seward. Twierdził, że Dickerson obiecała mu ciężarówkę, jeśli wygra, i pozwał ją o niedotrzymanie słowa. Sąd szybko odrzucił pozew — lecz zaledwie kilka dni później zwyciężczyni loterii przeżyła coś znacznie gorszego.

Zobacz również: Robin Hood. Nie wszystko w tej historii jest legendą

Zazdrosny były mąż

Jej były mąż, Stacy Martin, którego rozwiodła się jeszcze przed wygraną, napadł na nią w samochodzie i zmusił do jazdy w odosobnione miejsce w okolicach Bayou Heron. Groził jej śmiercią, śledząc ją od dawna. Dickerson, wykorzystując moment, gdy pozwolił jej odebrać telefon, sięgnęła po ukrytą broń i postrzeliła go w pierś, ratując własne życie. Martin przeżył i trafił do szpitala, choć nie wiadomo, czy został ostatecznie oskarżony o porwanie.

Chciała podarować rodzinie pieniądze - urząd skarbowy zarżądał swojej doli

Po tym dramatycznym epizodzie Dickerson musiała zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem — amerykańskim urzędem skarbowym. IRS zażądał od niej miliona dolarów podatku od darowizn, ponieważ część wygranej przekazała rodzinie za pośrednictwem wspólnej firmy. Spór ciągnął się aż do 2012 roku, a jego wynik do dziś pozostaje niejednoznaczny.

Amerykańskie media donoszą, że dziś Tonda Dickerson pracuje spokojnie jako krupierka pokerowa w kasynie z dala od blasku fleszy i od fortuny, która przyniosła jej więcej bólu niż szczęścia.

Zobacz również: Starożytny artefakt, amerykański ogródek i międzynarodowa zagadka z czasów II wojny światowej

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy