Cecylia Leszczyńska: W 1994 roku władza unikała terminu “wymiana pieniądza"

O banknotach, które nigdy nie trafiły do naszych portfeli, o denominacji z 1994 roku i o wymianie pieniądza z czasów PRL, w której władza ograbiła Polaków - opowiada Interii dr hab. Cecylia Leszczyńska, historyczka i ekonomistka z Uniwersytetu Warszawskiego, której zainteresowania naukowe obracają się wokół historii pieniądza i polskiej gospodarki.

Katarzyna Adamczak, Interia.pl: 7 lipca 1994 roku Sejm uchwalił ustawę o denominacji, 21 listopada zaprezentowano wzory nowych banknotów. Projekt wymiany pieniądza powstał w Narodowym Banku Polskim jeszcze przed utworzeniem rządu Tadeusza Mazowieckiego, a nad wzorami nowych banknotów pracowano przed 1989 rokiem - czy to znaczy, że za pomysłem wymiany pieniądza stała władza ludowa?

Cecylia Leszczyńska: - Obiegające w Polsce A.D. 1989 znaki pieniężne miały swoje korzenie w reformie monetarnej z 1950 roku. W latach 1980., wraz ze wzrostem obiegu pieniądza spowodowanego inflacją, do obiegu wchodziły coraz wyższe nominały banknotów: w 1982 r. 5000 zł, w latach 1987-1992 10 000 zł, 20 000 zł, 50 000 zł, 100 000 zł i 500 000 zł, 1 000 000 zł i 2 000 000 zł (ten ostatni w 1992 r.). Dodać należy, że z uwagi na koszty rezygnowano z bicia monet. Te o najniższych nominałach nie miały praktycznego zastosowania (pamiętać trzeba, że ceny większości towarów codziennego użytku opiewały na setki i tysiące złotych), z kolei monety 10 i 20 zł zastępowano banknotami o takich samych nominałach. Ostatecznie w obiegu znalazło się aż 16 nominałów banknotów. W tych okolicznościach wymiana pieniądza była jak najbardziej zasadna. Oficjalnie mówił o niej po raz pierwszy prezes NBP profesor Władysław Baka [pełnił funkcję prezesa NBP od 12 września 1989 roku - przyp. red.]. Był to okres niebywale wysokiej inflacji, gwałtowny wzrost cen wywołany został odejściem od polityki regulacji cen żywności jeszcze przez rząd Mieczysława Rakowskiego w połowie 1989 roku. 

Reklama

- Dodać trzeba, że już w latach 1987-1989, a więc jeszcze przed zmianą polityczną, zaczęły się prace projektowe dotyczące nowych banknotów. Zostały one zlecone wybitnemu polskiemu grafikowi Andrzejowi Heidrichowi, który przedstawił projekty dwóch serii nowych biletów. Jednak nie weszły one do produkcji. Potem propozycję przygotowania wzorów przedłożono Władysławowi Andrzejewskiemu - jego projekty zostały zaakceptowane przez Władysława Bakę decyzją z marca 1990 roku. Zatem można przyjąć, że wstępne działania, pomysły wymiany walutowej zaczęto snuć w końcu lat 80., czego dowodziły owe prace przygotowawcze dotyczące banknotów. Kwestia wymiany pieniądza pojawiła się ponownie w 1992 roku (okazało się, że wydrukowane bilety były niewłaściwe, nie przygotowano też innych spraw) oraz po raz trzeci w roku 1994. W tym czasie obieg pieniądza gotówkowego gwałtownie rósł: w 1990 r. wynosił 48,1 bln zł, a w1994 r. aż 122,7 bln zł.

Zobacz również: Gromadziły tłumy Polaków. Władze PRL były bezsilne?

Gdy mówi pani o projekcie Władysława Andrzejewskiego ma pani na myśli serię znaną jako "Miasta Polskie"? Mogliśmy płacić banknotami z budynkami-symbolami: Gdyni (1 zł), Katowic (2 zł), Zamościa (5 złotych), Warszawy (10 zł), Gdańska (20 zł), Wrocławia (50 zł), Poznania (100 zł), Krakowa (200 zł) i Gniezna (500 zł), jednak płacimy wizerunkami polskich królów, jak do tego doszło?

- Władysław Baka zaakceptował projekt nowych banknotów w marcu 1990 roku. Ich produkcję zlecono niemieckiej firmie z Monachium [Giesecke & Devrient - przyp. red], która wydrukowała bilety do połowy lutego 1992 roku, po czym okazało się, że były one słabo zabezpieczone przed fałszowaniem, ich jakość budziła wiele wątpliwości, miały błędy dotyczące godła Polski, brakowało napisu Rzeczpospolita Polska - te wszystkie przesłanki sprawił, że bilety te zniszczono - pozostawiono jednie niewielką ilość do celów kolekcjonerskich. 

- Natomiast do użytku w 1995 roku weszły banknoty zaprojektowane ponownie przez Andrzeja Heidricha na przełomie lat 1993/1994 w serii “Władcy Polski" (oficjalna nazwa to “Królowie i Książęta Polscy"). Heidrich zaprojektował banknoty o nominałach: 10, 20, 50, 100 i 200 złotych - dziś wszyscy je znamy. Drukiem nowych biletów zajęła się firma z Londynu Thomas De La Rue&Company Ltd., która następnie miała przekazać produkcję Wytwórni Papierów Wartościowych w Warszawie.

Dziś w portfelach mamy nie tylko banknoty, ale również monety. Je także wybijano za granicą? 

- Nie, w grudniu 1990 roku zlecono ich produkcję Mennicy Państwowej. Monety zaprojektowały dwie panie: Stanisława Wątróbska-Frindt - awers [nie doczekała wejścia monet do obrotu, zmarła w 1994 roku - przyp. red] i Ewa Tyc-Karpińska - rewers. Początkowo były to projekty: 1, 2, 5, 10, 20, 50 groszy i złotówki. W 1994 roku, a więc kiedy przygotowywano się bezpośrednio do denominacji, dodano jeszcze bicie dwóch wyższych nominałów monet 2 i 5 złotych. Ciąg monet składał się więc z 9 nominałów.

Zobacz również: “Takie miałam!”. Zabawki i zabawy z PRL-u biją rekordy popularności

Dlaczego początkowo nie planowano dwu i pięciozłotowych monet?

- To wynikało z braku rozstrzygnięcia relacji, jaka miał obowiązywać podczas wymiany: pierwotnie zakładano, że będzie ona wynosić 1000:1, ostatecznie zdecydowano o relacji 10000:1. Na przykład profesor Baka, który jako pierwszy rozpoczął działania w kierunku wymiany - czy też jak później zaczęto ją nazywać denominacji - zakładał, że relacja będzie wynosić 1000:1, władze NBP z 1994 roku stały na stanowisku, że powinno to być 10000:1. Jeśli myślimy o wymianie, to musimy brać pod uwagę strukturę i ciąg nominałów, które były w użyciu i które musiały zostać zastąpione nowymi nominałami. I tutaj ostatecznie przyjęta relacja 10 000:1 była przesądzająca, wymagająca dostosowania części "starych" biletów niższych nominałów do nowych monet. Analizowano też relację 1000:1. Okazywało się, że wówczas wybite już monety o nominałach niższych od 10 groszy byłyby zbędne. Jednym słowem denominacja 10000:1 pozwalała wykorzystać monety 1 gr, 2 gr, 5 gr, przy denominacji z trzema zerami byłyby one zbędne. Innym argumentem za odrzuceniem trzech zer był fakt, iż ponad 80 proc. obrotu pieniężnego odbywało się przy wykorzystaniu banknotów o najwyższych nominałach. Konieczność denominacji NBP uzasadniał też coraz wyższymi kosztami produkcji coraz większych ilości papierowych biletów (były to kwoty sięgające dziesiątek miliardów złotych), produkcja ta ponadto generowała straty: prezes Gronkiewicz Waltz w wystąpieniu sejmowym w grudniu 1994 r. wskazywała, że koszt druku banknotów o nominałach do 1000 zł był wyższy niż ich siła nabywcza. Ważną przesłanką były też fałszerstwa "starych" banknotów.

Wspomniała pani, że termin "denominacja" został wprowadzony później, był to zabieg celowy? 

- Tak, słowo "wymiana" źle się kojarzyło, przypominało historyczne "wymiany" z 1950 r. czy z okresu bezpośrednio po II wojnie światowej, które uderzały w zasoby pieniężne ludności. Zatem decydentom zależało na uniknięciu tych złych skojarzeń.

Od reformy walutowej z 1950 roku do denominacji w 1994 roku minęło 44 lata, a mimo to władza obawiała się użycia terminu "wymiana" pieniądza?

- W 1950 roku władza ogłosiła "zmianę systemu pieniężnego", podczas której obywatele mieli zaledwie kilka dni na wymianę starych nominałów, które natychmiast traciły ważność, na nowe. W dodatku zastosowano różną relację wymiany w stosunku do różnych zobowiązań i oszczędności. Pieniądze zdeponowane w bankach, ceny i płace przeliczano w relacji 100 starych na 3 nowe złote, zaś gotówkę 100:1, z kolei oszczędności w bankach także według tej relacji, tyle że im wyższe kwoty, tym relację zmieniano na gorszą. Zatem za banknot o nominalne 100 złotych, obywatel otrzymywał 1 nowy złoty, natomiast ceny przeliczano w relacji 100 starych złotych na 3 nowe. Siła nabywcza wynikająca z zasobów gotówkowych zmniejszona została więc o ⅔. Reforma walutowa z 1950 roku miała charakter klasowy - uderzała najbardziej w tych, którzy mieli zaoszczędzone pieniądze.

- Dlatego w 1994 roku władza unikała terminu “wymiana pieniądza". Prowadziła szeroką kampanię informacyjną, która miała na celu także uspokojenie obywateli, że ich pieniądze są bezpieczne. Hipotetycznie gdyby tę reformę przeprowadzono przed 1989 roku, obawy ludzi byłyby o wiele większe. Pamiętajmy też, że lata 80. to okres społecznego sprzeciwu wobec komunistycznej władzy.

Rok 2024 to okrągła rocznica dla wielu istotnych wydarzeń w historii polskiego pieniądza. 1924 rok - reforma Władysława Grabskiego i wprowadzenie złotego, jako polskiej waluty, 1944 rok - pierwsza reforma walutowa po wojnie, 1994 rok - denominacja. Czy i w jaki sposób wcześniejsze reformy (poza tą z 1950 roku) wpłynęły na kształt polskiego systemu monetarnego? 

- W 1918 roku gdy Polska się odrodziła, postanowiono ujednolicić system monetarny. Za jednostkę monetarną nowej Polski uznano markę polską (wprowadzoną przez Niemcy podczas wojny), na markę wymieniono w poszczególnych byłych prowincjach zaborczych korony, ruble i marki, wymianę prowadzono według siły nabywczej pieniądza, była ona ekwiwalentna. Jednocześnie w 1919 roku zdecydowano, że przyszłą oficjalną walutą będzie złoty. Rozpoczęto nawet przygotowania do druku nowych biletów złotowych, wprowadzono je do obiegu dopiero podczas reformy pieniężnej z 1924 roku. Między 1919 a 1924 rokiem realizacja reformy okazała się niemożliwa z wielu względów, na przeszkodzie stanęły wojny o granice państwa, niestabilność polityczna. Starano się też zgromadzić rezerwy dewiz i złota, aby nowa waluta miała w nich pokrycie (obowiązywał wówczas system emisji gold exchange standard). To wszystko powodowało, że reformę przesuwano w czasie. 

- Przeprowadzono ją dopiero w 1924 roku, w warunkach walki z hiperinflacją, która rozwinęła się w końcu 1923 roku. Reforma była wieloaspektowa: zmieniono system pieniężny, złotemu nadano parytet w złocie, powołano Bank Polski SA. Złoty z 1924 roku  pozostał środkiem obiegowym do 1939 roku. Był emitowany, jak wspomniałam, w systemie gold exchange standard, obowiązywał stały kurs walutowy, jego zmiana wymagała zmiany parytetu w złocie. Na początku dolar kosztował 5,18 zł, potem od 1927 roku - 8,90 zł, po 1933 roku, gdy Amerykanie zdewaluowali dolara, kosztował on 5,30 zł. Można doszukać się w tym kontekście pewnego "echa" w roku 1994, kiedy niektórzy posłowie dyskutowali w sejmie o przeliczniku denominacji, przywoływali międzywojenny kilkuzłotowy kurs dolara (przy przeliczniku 1000:1 kurs dolara wynosiły dziesiątki złotych). 

- Trzeba podkreślić, że wymiana Grabskiego miała charakter ekwiwalentny. Kolejna reforma, która miała taki charakter to ta z 1994 roku.

A reforma 1944 roku?

- Podczas II Wojny Światowej Niemcy na obszarach wcielonych do Rzeszy wprowadzili markę niemiecką, w Generalnej Guberni powstał Bank Emisyjny i funkcjonował tak zwany złoty krakowski, a na terenach wcielonych do Związku Radzieckiego wycofano złotego, a w jego miejsce wprowadzono rubla.

- W 1944 roku zaczyna się nowa historia, a z nią historia nowego pieniądza. Na terenie Polski Wschodniej, czyli między innymi dzisiejszej Lubelszczyzny rozpoczyna się wymiana pieniądza czasów okupacji na złote Narodowego Banku Polskiego. Narodowy Bank Polski formalnie jeszcze nie istniał (powołano go w styczniu 1945 r.), a przywożony do Polski pieniądz był drukowany w Moskwie. Złoty NBP zastępował stopniowo waluty okupacyjne. Wymiana ta (podobnie jak w roku 1950) uderzała w zasoby pieniężne ludności (redukcja oszczędności), a im dalej na zachód Polski, tym wymiana była mniej korzystna. W drugiej połowie 1945 roku w granicach całej obecnej Rzeczpospolitej obieg pieniądza był ujednolicony. W końcu tego roku uruchomiono Wytwórnię Papierów Wartościowych, a co za tym idzie, banknoty oraz monety zaczęto drukować w Polsce. Dzięki temu przejęto produkcję od moskiewskiego Goznaku. Chodziło o to, aby państwo miało kontrolę nad emisją i podażą pieniądza, który znajdował się w obiegu. 

- Po pięciu latach doszło do kolejnej wymiany pieniądza - tej "słynnej", negatywnej wymiany z 1950 roku, o której była mowa.

- Wspomniała pani na początku rozmowy o 1969 roku - tak, pojawiały się w PRL-u pomysły, aby przeprowadzić kolejną reformę pieniądza, ale te dwie wymiany, szczególnie ta z 1950 roku, tak mocno i negatywnie zapadły ludziom w pamięć, pozostawiły uraz, że jakakolwiek wzmianka, plotka o wymianie budziła obawy i niechęć społeczeństwa do tego rodzaju operacji.

- Operacja denominacyjna z 1994 roku była nieporównywalna z wymianą z 1950 roku. Ludność z wyprzedzeniem o niej poinformowano, przygotowano do niej podmioty gospodarcze i banki. Relację 10000:1 zastosowano wobec wszystkich kategorii wyrażonych w ujęciu pieniężnym: cen, płac, zobowiązań, oszczędności, wszelkich praw majątkowych itd. Z dniem 2 stycznia wprowadzono do obiegu 9 nominałów monet oraz 3 nominały banknotów 10, 20 i 50 zł, wprowadzenie banknotów 100 zł i 200 zł przesunięto na drugą połowę roku. Wynikało to stąd, że w pierwszej kolejności chciano wycofać z obiegu banknoty o najniższych nominałach, które zastępowano nowymi monetami. Operacja wymiany została zrealizowana w latach 1995-1996. Na dzień 1 stycznia 1997 r. wartość "starych" złotych, które nie powróciły do kas NBP (a więc nie zostały wymienione i pozostawały poza bankiem centralnym), stanowiła nieco ponad 3% wartości obiegu gotówkowego. Z dniem 1 stycznia 1997 r. "stare" znaki pieniężne utraciły moc prawnych środków płatniczych. Od tego dnia były wymieniane na "nowe" złote w placówkach NBP oraz innych banków do końca 2010 roku.

Zobacz również: Zofia Kozińska, ocalała z Sybiru: "Żeby zjeść do syta i umrzeć"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy