"Nie baliśmy się, bo nie wiedzieliśmy, czym jest stan wojenny"

Chaos — to słowo najlepiej oddaje myśli i uczucia, jakie towarzyszyły obywatelom Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej 13 grudnia 1981 roku, kiedy dowiedzieli się o wprowadzeniu stanu wojennego. Jak zareagowali ludzie? Gdzie zastał ich stan wojenny? I dlaczego na wsi atmosfera zagrożenia była mniejsza?

Pierwszy "objaw" stanu wojennego

O północy z 12 na 13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej stan wojenny. Większość obywateli dowiedziała się o tym, gdy w niedzielny poranek chcieli zasiąść przed telewizorem, który tego dnia milczał.

- Wstałem rano i okazało się, że nie działają ani radio, ani telewizor. W pierwszej chwili pomyślałem, że się zepsuły — wspomina Włodzimierz (77 l.). Zanim zaczął majsterkować przy odbiorniku, zapukał do sąsiada z mieszkania obok, od którego dowiedział się, że u niego również telewizor i radioodbiornik nie wychwytują żadnych programów. Obaj zgodnie stwierdzili, że dzieje się coś dziwnego. Jak wspomina Włodzimierz, już kilka godziny później, niczym pożar, rozprzestrzeniała się po kolejnych mieszkaniach wieść, że wprowadzono stan wojenny.

Reklama

Ciemny ekran telewizora, jako pierwszy "objaw" nietypowej sytuacji w kraju pojawia się we wspomnieniach wszystkich rozmówców. Większość początkowo sądziła, że przerwa w nadawaniu programów wynika z problemów technicznych. O 9.00 rano przekonali się, że odcięcie od informacji, jest celowym zabiegiem władzy, gdy zamiast charakterystycznego koguta zapowiadającego "Teleranek" ujrzeli I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, który w wojskowym mundurze wypowiadał słowa:

Zobacz również: Stan wojenny w Polsce. Kto i kiedy go wprowadził? Najważniejsze informacje

"Z ciężkim sercem, ogromną goryczą"

Jako główną przyczynę takiej decyzji "z ciężkim sercem, ogromną goryczą" i kamienną twarzą Wojciech Jaruzelski wskazywał wichrzycieli porządku publicznego, którzy ciężką sytuację gospodarczą kraju wykorzystywali do politycznych celów, czyli "Solidarność". W swoim przemówieniu I sekretarz starał się przekonać naród o konieczności i zasadności wprowadzenia stanu wyjątkowego, jednak na próżno. 

Zofia (70 l.) po powrocie z porannej mszy, włączyła telewizor i zajęła się codziennymi obowiązkami. Dopiero po chwili zorientowała się, że telewizja emituje niecodzienny program. Jej wzrok przykuł szczegół znajdujący się za mężczyzną na ekranie:

-Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to przekrzywione godło. Pamiętam, że pomyślałam wtedy: "dlaczego ono tak wisi". Później spojrzałam na mężczyznę i zorientowałam się, że to I sekretarz. Zaczęliśmy się z mężem uważnie przysłuchiwać, jak beznamiętnym tonem, w wojskowym mundurze i przyciemnionych okularach, recytuje wyuczone, propagandowe formułki".

Pierwsza myśl: muszę dostać się do córki

Barbara nie pamięta dokładnie, skąd dowiedziała się o wprowadzeniu stanu wojennego (choć w jej wspomnieniach także zapisał się czarny ekran telewizora). Dla niej tego dnia najważniejsze było spotkanie się z córką, która spędziła noc u dziadków na drugim końcu Krakowa.

-Wystarczyło wyjść na ulice, żeby wiedzieć, że coś jest nie tak. Wszędzie było pusto, a komunikacja miejska nie kursowała. Moja córka została wtedy na noc u dziadków, a moją pierwszą myślą było, że muszę się do niej jakoś dostać. Na szczęście znajomy przyjechał samochodem i pojechaliśmy po Dominikę — wspomina w rozmowie z Interią.

"Pierwsze dni to był chaos"

Ogłoszenie stanu wojennego u większości obywateli PRL wzbudziło niepokój, jednak nie było powszechnej paniki, czy obezwładniającego strachu. - Nie baliśmy się, bo nie wiedzieliśmy, czym jest stan wojenny. Nie rozumieliśmy co to w praktyce oznacza. Pierwsze dni to był chaos. Nikt nie widział, co się dzieje, ani jak teraz będzie wyglądać rzeczywistość, a w dodatku zostaliśmy odcięci od wszystkich źródeł informacji. Pracowałam wtedy na uczelni wyższej, ale nawet tam nie wiedziano, co będzie dalej.

Zofia zapamiętała, że wystąpienie Wojciecha Jaruzelskiego wywołało w niej poczucie niepokoju i przekonanie, że dzieje się coś niezrozumiałego. Włodzimierz dodaje, że niepokój był dominującym uczuciem podczas całego stanu wojennego. Jego zdaniem władza ludowa celowo podsycała obawy obywateli. 

Zobacz również: Stan wojenny w Polsce. 1981-1986 - lata oporu i opozycji

Stan wojenny na wsi

Stano wojenny w mieście i na wsi już od pierwszych dni był zupełnie innym doświadczeniem. Dla Zofii i jej rodziny, która mieszkała w małej miejscowości i uprawiała ziemię, ten okres historii Polski wiązał się przede wszystkim z ograniczeniami w dostępności towarów. Wraz z mężem w 1981 roku rozpoczęli budowę domu, przed ogłoszeniem stanu wojennego dostali przydział na materiały budowlane, które musieli odebrać w sąsiednim województwie w wyznaczonym dniu. Ze względu na sytuację, był to ogromny problem. Aby poruszać się po kraju, potrzebowali zezwolenia z urzędu gminy, a tego nie wydano im na czas. W ich wsi stan wojenny wiązał się z godziną policyjną i niedoborami towarów, ale nie było tam czołgów, a system reglamentacji żywności dotykał ich w mniejszym stopniu, bo jedzenie zapewniała ziemia, którą uprawiali.

Stan wojenny w mieście

Inaczej było w mieście, zarówno Włodzimierz, jak i Barbara, którzy w tym czasie mieszkali w Krakowie, wspominają pustki na ulicach, czołgi, wzmożone patrole Milicji Obywatelskiej i wojska, paraliż komunikacji publicznej — to wszystko wprowadzało atmosferę zagrożenia i strachu. W dodatku żywność, która jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego, stawała się coraz mniej dostępna i droga (co było zresztą jedną z przyczyn strajków w 1980 roku), po 13 grudnia 1981 roku urastała niemal do rangi towaru luksusowego. Wysokie ceny i trudna dostępność wynikały już nie tylko z pogarszającej się sytuacji gospodarczej w kraju, ale także z przerwania łańcuchów dostaw. Lista towarów reglamentowany się wydłużała, "kartki" na czarnym rynku osiągały zawrotne ceny, doszło do tego, że wprowadzono system ich rejestracji, a stanie w kolejkach pożerało kilka godziny dziennie i nigdy nie można było mieć pewności, czy uda się cokolwiek kupić.

Barbara wspomina, że w lutym otrzymali przesyłkę z Zachodu — Moja siostra była w tym czasie na stażu studenckim w Holandii. W lutym Holendrzy z jej uczelni przysłali nam paczkę, w której były konserwy, mąka, cukier, maggi w kostkach.

Stan wojenny wprowadzono 44 lata temu, dla wielu młodych ludzi jest to historia niemal tak odległa jak II wojna światowa. Pokoleniom, które z automatu paczkowego odbierają przesyłki z najnowszymi modelem smartfonów, butami amerykańskich firm czy francuskimi perfumami, trudno sobie wyobrazić, że w latach 80. równie wielką, jeśli nie większą, radość sprawiła komuś paczka z mąką. W Polsce 2025 roku rzeczywistość stanu wojennego wydaje się niemal surrealistyczna. Dlatego z jednej strony należy zachować pamięć o niej, a z drugiej celebrować fakt, że należy do przeszłości.  

Zobacz również: 22 lipca 1983 r. Zniesiono stan wojenny



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polska Rzeczpospolita Ludowa | stan wojenny | historia Polski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy