"Jama czaszek". Badania DNA doprowadziły do zaskakujących wniosków
Archeolodzy badający prehistoryczne miasto Shimao w północno-zachodnich Chinach dokonali w ostatnich dniach zaskakującego odkrycia — analiza genetyczna czaszek znalezionych w tak zwanej "jamie czaszek" pod fundamentami wschodniej bramy (Dongmen — Wschodnia Brama) ujawniła, że ofiarami rytualnych dekapitacji prawie w całości byli mężczyźni.
Shimao istniało około 4 tysięcy lat temu, w okresie neolitu — jego zabudowania obejmowały między innymi potężne mury obronne, platformy, częściowo ufortyfikowaną strukturę miasta, co czyniło je jednym z najważniejszych jak na ówczesne czasy ośrodków osadniczych w północnych Chinach. Wcześniejsze wykopaliska pokazały, że pod murami, niedaleko głównej bramy, odkryto łącznie około 80 czaszek — bez reszty szkieletów.
Przez lata założono, że ofiarami rytuału mogli być głównie kobiety, co łamałoby schematy zakładane dla późniejszych chińskich praktyk pogrzebowych i ofiarnych.
Zobacz również: Najstarsza znana kredka. Ma 10 tysięcy lat
Nowa publikacja w czasopiśmie Nature (listopad 2025) to punkt zwrotny: badacze pobrali materiał genetyczny z czaszek i określili płeć — z 10 przebadanych próbek, aż 9 należało do mężczyzn. To przeciwieństwo wcześniejszych przypuszczeń, które mówiły o "rytmie" ofiar kobiecych.
Co więcej — analiza genetyczna pokazała, że ofiary nie były "obcymi" przybyszami: ich przodkowie byli pod względem pochodzenia podobni do mieszkańców elity miasta.
Naukowcy podkreślają, że w obrębie Shimao wyróżniały się co najmniej dwa rodzaje rytuałów ofiarnych:
- Masowe dekapitacje, złożone w jamach czaszek — właśnie te ofiary okazały się w większości męskie.
- Pochówki przy elitarnych grobach — tutaj ofiarami najczęściej były kobiety, co sugeruje całkowicie odmienny charakter rytuału związany z elitą.
W opinii badaczy ten podział nie jest przypadkowy: wskazuje, że rytuały były silnie zorganizowane i prawdopodobnie kierowane przez określone normy kulturowe — śmierć, płeć i miejsce pochówku decydowały o roli, jaką spełniała dana osoba w ceremonii.
Autorzy badania proponują, że pochówki kobiet przy elitarnych grobach mogły mieć charakter rytualny — np. jako ofiary ku czci przodków albo towarzysze zmarłych ważnych osób.
Tymczasem dekapitacje mężczyzn i złożenie ich czaszek pod murem lub przy bramie miasta mogą mieć związek z konstrukcją — być może rytualnym "uświęceniem" fundamentów, a może symbolicznym aktem ochrony nowo budowanych murów — coś na kształt ofiary budowlanej.
Zobacz również: Tajemnicza konstrukcja Inków od prawie 100 lat pozostaje zagadką. Archeolodzy znaleźli rozwiązanie?
Te nowe dane sugerują, że społeczeństwo Shimao było bardziej złożone niż dotychczas przypuszczano — istniała struktura społeczna oparta na dominacji linii męskiej (patrilinealnym dziedziczeniu), co potwierdzają analizy genealogiczne łączące rodziny przez kilka pokoleń.
Rytuały — zarówno masowe ofiary przy murach, jak i indywidualne pochówki przy elitarnych grobach — miały wyraźnie zróżnicowaną symbolikę i prawdopodobnie różne cele. To pokazuje, że praktyki religijne i rytualne w starożytnym Shimao były starannie zorganizowane i przemyślane z punktu widzenia społecznego oraz kulturowego.
Odkrycie to zmienia dotychczasowy obraz rytuałów ofiarnych w neolitycznej społeczności Shimao — pokazuje, że wcześniejsze interpretacje oparte na założeniach o płci ofiar mogły być błędne. Jednocześnie otwiera wiele nowych pytań: dlaczego mężczyźni byli ofiarami tych brutalnych rytuałów przy bramie? Czy miało to znaczenie symboliczne lub praktyczne — np. związane z ochroną miasta, fundamentami, potęgą elity?
Niestety, z powodu upływu tysięcy lat, nie dysponujemy zapiskami z tamtego okresu — więc wiele rzeczy pozostaje w sferze hipotez. Jednak dzięki nowoczesnej analizie DNA udało się przerwać milczenie kości i przywrócić głos ofiarom — a to znaczący krok dla zrozumienia religijnych, społecznych i kulturowych mechanizmów starożytnych miast.
Zobacz również: Najnowsze badania potwierdziły. Legendy Aborygenów mówią prawdę