Parlamentaryzm polski w XVII wieku
O kondycji Polski elekcyjnej decydowała dojrzałość polityczna warstwy rządzącej, a szczególnie członków senatu, izby poselskiej i samego władcy, których działalność zakłócały jednak zbyt często konflikty interesów, utrudniające skuteczne kierowanie krajem.
Do pakietu ustaw gwarantujących wolności szlacheckie (głównie artykuły henrykowskie) weszło oryginalne w skali europejskiej, ale nie najlepsze z punktu widzenia interesów państwa polskiego, powoływanie na tron monarchów na zasadzie wolnej elekcji oraz takie ułożenie z nimi stosunków konstytucyjnych, które zaprzepaszczały korzyści wypływające gdzie indziej z silnej władzy wykonawczej.
Na złe funkcjonowanie mechanizmu sprawowania rządów z biegiem lat coraz wyraźniej wywierały wpływ kolejne czynniki uznawane za atrybuty ustroju polskiego, takie jak liberum veto oraz sposób funkcjonowania sejmu.
Osławione wolne "nie pozwalam", jeszcze w XVII w. będące najczęściej sprzeciwem wobec konkretnych uchwał, a nie utrwaloną w XVIII w. praktyką zrywania sejmów nawet bez tego pretekstu, przysporzyło ogromnych problemów w sztuce rządzenia.
Zasadę jednomyślności sejmu udawało się utrzymywać - głównie dzięki prowadzeniu długotrwałych negocjacji między zainteresowanymi stronami - aż do połowy XVII w., co było powodem do dumy ówczesnych elit politycznych i szlachty. Wyłom w tej tradycji spowodował Władysław Siciński, który został co prawda potępiony przez współczesnych za przerwanie obrad sejmu w roku 1652, ale wkrótce potem zrywanie sejmów weszło na stałe do praktyki życia parlamentarnego.
Za panowania Jana Kazimierza zerwano ponad 1/3, za Michała Korybuta Wiśniowieckiego już ponad połowę, a za Jana III Sobieskiego blisko 2/3 sejmów.
Bolączką tych czasów było również przedłużanie obrad sejmu ponad rozsądną miarę - w drugiej połowie XVII stulecia obrady trwały czasem dwa, a nawet ponad trzy miesiące (1681).
Wyrwanie się z kręgu niemożności polepszenia funkcjonowania instytucji państwowych było trudne, gdyż mogło nastąpić jedynie poprzez gruntowne reformy ustrojowe, a tych obawiała się szlachta przywiązana organicznie do swych przywilejów, zapewniających jej przewagę nad pozostałymi warstwami ludności.
Politykę emancypowania się spod wszechwładzy sejmu, prowadzoną przez Zygmunta III w początkach panowania, zakończył rokosz Zebrzydowskiego - bunt średniej szlachty, która zdecydowała się na radykalny krok w postaci wykorzystania (nieudanego ze względu na porażkę militarną) artykułu o wypowiedzeniu posłuszeństwa królowi, zmierzając do jego detronizacji.
Zarówno Zygmunt III, jak i Władysław IV, nie wykorzystali sporego jeszcze wtedy autorytetu władzy królewskiej w celu usprawnienia obrad polskiego parlamentu. Podjął go dopiero Jan Kazimierz proponując na sejmie 1658 roku program reform, którego najważniejsze punkty dotyczyły likwidacji liberum veto, zwiększenia uprawnień króla w kwestii inicjatywy ustawodawczej, ustanowienia organu doradczego złożonego z senatu i przedstawicieli szlachty, zmian w systemie podatkowym.
Niefortunne połączenie tego projektu ze sprawą elekcji vivente rege spowodowało ostry sprzeciw sejmu 1661 roku, zmuszając króla do wycofania się z planów reformatorskich. Ograniczone reformy, przewidujące kary dla posłów zrywających sejmy i zniesienie dożywotności urzędów, zaproponowane w obskuranckim skądinąd akcie konfederacji gołąbskiej (1672), upadły na skutek słabości tego ruchu.
Działalność magnackiej opozycji wewnętrznej, spiskującej przeciwko Janowi III Sobieskiemu, podejmującej nawet próby jego detronizacji, przeszkodziła kolejnym próbom wzmocnienia władzy królewskiej i ograniczenia możliwości zrywania sejmów. Zdawał sobie z tego sprawę ów władca, wypowiadając gorzką opinię o sejmach, że ledwo nie równo z nieprzyjacielem niszczą Rzeczpospolitą.
Wiele podejmowanych przez władców i ich otoczenie (doradców, ministrów) inicjatyw politycznych, nawet najbardziej słusznych z punktu widzenia podstawowych interesów państwa, nie znajdowało zastosowania w praktyce ze względu na opór sejmów. W tym ścieraniu się wzajemnych oczekiwań dworu królewskiego, występującego na ogół z projektami konkretnych przedsięwzięć politycznych, a parlamentu polskiego, posiadającego możliwości ich finansowania, ogromną rolę odgrywały osobowości władców i ich najbliższych doradców. Od ich odwagi, determinacji, konsekwencji, zręczności w prowadzeniu gier sejmowych - w znacznym stopniu zależał los Rzeczypospolitej.
Źródłem napięć były częste w XVII w. próby prowadzenia przez monarchów polityki zagranicznej bez wiedzy lub zgody sejmu. Brak porozumienia się rządzących z rządzonymi doprowadzał w skrajnych przypadkach do buntu szlachty (rokosze), z których wychodziły osłabione obie strony konfliktu - król przypłacał je zmniejszeniem autorytetu i rezygnacją z planów wzmocnienia instytucji monarchii, a szlachta przejęciem inicjatywy przez magnaterię, realizującą swe interesy polityczne najczęściej na dworze królewskim, m.in. poprzez rady senatorskie, które kontrolowały poczynania monarchy.
W związku z postępującą w XVII w. dezorganizacją działalności sejmów wzrosła wydatnie rola sejmików ziemskich, jako prowincjonalnych organów samorządu szlacheckiego, coraz wyraźniej z upływem lat wyręczających w życiu publicznym urzędy centralne, zwłaszcza w kwestiach podatkowych, sądowniczych i wojskowych. Warto podkreślić przy tym nasilający się wpływ na pracę sejmików magnaterii, wokół której gromadziła się klientela szlachecka.
W okresie staropolskim nie dopracowano się sprawnego systemu ściągania i przekazywania podatków do skarbu państwa. Jeśli do tego dodamy zjawisko polegające na tym, iż kontrola sejmu nad dygnitarzami sprawującymi urzędy podskarbiowskie była jedynie rutynowa, a ich rachunki podawały wartości łączne, utrudniając kontrolę sposobu księgowania przepływu pieniędzy przez urzędy fiskalne niższych stopni, to znajdujemy jedną z przyczyn permanentnie złej sytuacji finansów państwowych.
Odwoływanie się władców do ofiarności społeczeństwa szlacheckiego w chwilach nadzwyczajnych dawało tylko efekty doraźne. Jeszcze w XVI stuleciu sejmikom przekazano podejmowanie decyzji w sprawie uchwalania poborów, zmniejszyła się też wydatnie funkcja kontrolna sejmu w kwestii ściągania podatków, szafarzy sejmowych zastąpili bowiem wojewódzcy poborcy podatkowi, wybierani przez szlachtę. W dyspozycji sejmików pozostawały poważne środki finansowe, tworzące skarb wojewódzki (z którego finansowano m.in. wojska powiatowe), a uszczuplające wydatnie dochody skarbu państwowego.
W początkach drugiej połowy XVII w. powstały wojewódzkie sądy skarbowe i rozpoczęły działalność sejmiki gospodarcze, na których rozpatrywano najważniejsze kwestie dotyczące podstaw egzystencji miejscowej szlachty. Na sejmikach omawiano i załatwiano również podstawowe sprawy dotyczące stosunku szlachty do chłopów i mieszczan, a także polityki wobec innowierców i Żydów.
W dobie elekcyjnej nie została całkowicie porzucona idea monarchii dziedzicznej. W początkach tej epoki wyborcy szlacheccy szukali pretekstów do uzasadnienia praw swych kandydatów do korony polskiej ich pokrewieństwem lub powinowactwem z dynastią jagiellońską. W pierwszych trzech elekcjach za takie spoiwo uchodziła osoba Anny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta.
Ważnym argumentem na rzecz panowania Wazów w Polsce było ich pochodzenie "po kądzieli" od Zygmunta I Starego oraz przekonanie o wartości doświadczenia politycznego, zebranego w czasie rządów poprzednika, wyrażone przez szlachtę wyborem na kolejnych elekcjach synów Zygmunta III, królewiczów Władysława i Jana Kazimierza. Później nośne stało się hasło wybierania na tron kandydatów rodzimych, wywodzących się ze stanu szlacheckiego, określanych "Piastami". Przyniosło ono sukces Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu i Janowi Sobieskiemu.
"Piastowie" nie mieli jednak środków finansowych na założenie dynastii. Na skutek oporu sejmów nie powiodły się próby zapewnienia przez Jana III i Marię Kazimierę sukcesji tronu dla któregoś z synów, Jakuba lub Aleksandra. Z kolei nie spodziewająca się potomstwa para królewska, Jan Kazimierz i Ludwika Maria, uchwyciła się myśli o obsadzeniu tronu polskiego jeszcze za ich życia.
Szeroka akcja propagandowa, rozwinięta przez dwór na rzecz elekcji vivente rege, przewidująca na przyszłego monarchę kandydata francuskiego, spełzła jednak na niczym ze względu na opozycję sejmową, traktującą ów projekt jako zamach na zasadę wolnej elekcji. Projekt pogrzebał ostatecznie rokosz Jerzego Lubomirskiego.
Pozornie wolna elekcja bliska jest dzisiejszym rozwiązaniom ustrojowym, np. USA, gdzie prezydent jest wybierany, a zasięg jego władzy niewiele odbiega od prerogatyw monarchy szlacheckiej Rzeczypospolitej. Jeżeli jednak ocenia się krytycznie system elekcji, to nie tylko z powodu skutków (rozbiory) - choć te były prawie nieuchronne ze względu na brak dzisiejszych instytucji demokratycznych i mechanizmów rozwiązywania konfliktów wewnątrz społeczeństw (np. kadencyjność władzy, równouprawnienie obywateli, autonomiczność.
Źródło: "Wielka Historia Polski" Wydawnictwo Pinnex, Kraków 2000