Zastał Poznań drewniany, zostawił murowany
"Zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną" mówimy o Kazimierzu Wielkim, co ma pokazywać rozwój kraju. Parafrazując to powiedzenie, można rzec, że Zygmunt III Waza "zastał Poznań drewniany, a zostawił murowany", tyle że powód jest tutaj zupełnie inny. A jego przyczyna wybuchła 11 czerwca 1590 roku.
W XVI wiek Poznań wszedł z budynkami w większości budowanymi z drewna — materiału tańszego od cegły, powszechnie dostępnego i łatwopalnego. To sprawiało, że nawet mały pożar mógł przemienić się w wielką pożogę. Do czego doszło kilkakrotnie na przestrzeni stulecia.
Rajcy miejscy mając świadomość niebezpieczeństwa, wydali szereg zarządzeń, które miały zapobiegać zaprószeniu ognia i ułatwiać walkę z nim. Zabraniano wchodzić na strych z otwartym ogniem, czy regularnie sprawdzać stan kominów. Wiadra, drabiny i haki do rozrywania płonącego drewna powinny znajdować się pod ręką, a za ochronę przeciwpożarową odpowiadały cechy.
Mieszkańcy, którzy wznosili swoje domy z cegły, mogli liczyć na ulgi podatkowe, a w 1544 roku powołano dwóch rajców nazywanych porucznikami, którzy mieli dbać o bezpieczeństwo pożarowe w swojej części miasta.
Zobacz również: 100 tysięcy osób poniosło śmierć. Przyczyną była chciwość
Mimo usilnych starań rajców nie udało się jednak ustrzec od pożarów. W 1536 roku spłonęła północna część miasta, a wraz z nią gotyckie zamek i ratusz. Obie budowle odbudowano tym razem w renesansowym stylu, który możemy podziwiać do dziś. Wyjątkowo trudny był dla Poznania 1569 rok. Najpierw potężna susza zagroziła plonom, a później wielki pożar strawił przedmieścia na prawym brzegu Warty, w dodatku silny wiatr przeniósł iskry na lewy brzeg rzeki, w efekcie w ogniu stanęły Garbary i Piaski.
11 czerwca 1590 roku czy to w wyniku niedopatrzenia, czy nieszczęśliwego wypadku ogień pojawił się w warsztacie wytapiającego wosk żyda Siekiny. Drewniana zabudowa dzielnicy żydowskiej sprawiła, że ogień szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Na pomoc przybiegli okoliczni chrześcijanie, ale żydzi zatarasowali dostęp do większości domów, bojąc się rozbojów. To sprawiło, że akcja gaśnicza była mocno utrudniona i w efekcie spłonęły ulica Żydowska, Wielka i Szewska w sumie spłonęło 75 domów. Ogień strawił też część murów miejskich i baszt oraz kilka kramów na Rynku i Stara Synagoga.
Zobacz również: "Widziano dużo kołysek niesionych przez wodę". Wielkie powodzie w Polsce
Gdy ogień dogasał w zgliszczach, na dobre rozgorzał płomień gniewu w Poznaniakach. Wypędzili żydów z miasta. Wszczęto też proces sądowy między władzami miasta a ludnością żydowską. Mediacji u króla podjęli się starosta generalny Wielkopolski Andrzej Opaliński, wojewoda Stanisław Górka i prawdopodobnie biskup poznański, których zresztą sowicie za to wynagrodzono. Ostatecznie żydzi mogli powrócić do miasta, ale musieli zapłacić karę - 1500 polskich złotych i do 1592 roku odbudować domy przy ulicy Żydowskiej, tym razem murowane.
Nie tylko żydzi musieli od czasu pożaru w 1590 roku wznosić murowane budynki. Król Zygmunt III Waza wydał 3 lipca 1590 roku zarządzenie, zgodnie z którym wszystkie budynki strawione przez ogień musiały być odbudowane z cegły lub muru pruskiego i pokryte dachówkami. Co przyczyniło się do rozwoju budownictwa murowanego w mieście.
Zobacz również: Zamachy bombowe w Krakowie i Warszawie. Kim byli sprawcy?