100 tysięcy osób poniosło śmierć. Przyczyną była chciwość
25 maja 1720 roku płynący z Lewantu statek Grand Saint Antoine wpływa do portu w Marsylii. Urzędnicy przeczuwają, że coś złego dzieje się na statku, ale ładownia pełna jest drogocennych surowców, na które czekają bogaci francuscy kupcy. Okręt rozładowano, a wraz z nim śmiercionośne pchły. Chciwość i korupcja stały się przyczyną zgonu 100 tysięcy ludzi.
25 maja 1720 roku Grand Saint Antoine — statek płynący z Bliskiego Wschodu — zawinął do portu w Marsylii. Kapitan Jean-Baptiste Chataud poinformował urzędników sanitarnych, że część załogi zmarła w trakcie rejsu na zatrucie pokarmowe. Gdy po dwóch dniach pobytu na redzie śmierć dosięgnęła kolejnego marynarza, inspektorzy nabrali pewności, że na pokładzie panoszy się jakaś choroba. Dlaczego kapitan skłamał?
Zobacz również: Zabijał skuteczniej niż wojna. Polacy znaleźli na niego sposób
Przepisy sanitarne, które obowiązywały od czasu wielkiej zarazy, czyli od 1580 roku, nakazywały, aby statki wpływające do portu odbywały kwarantannę. Jeśli przypływały z rejonów niezagrożonych epidemią, a załoga była zdrowa — izolacja nie trwała długo, jednak jeśli choroba pojawiła się na pokładzie, statek kierowano na bezludną wyspę, gdzie załoga musiała spędzić 50 - 60 dni. Kapitan chciał jak najszybciej rozładować towar, więc skłamał, by uniknąć długiej kwarantanny.
Inspektorzy sanitarni przeczuwając, że na statku panuje jakaś choroba, skierowali go na bezludną wyspę, gdzie załoga i ładunek mieli przejść kwarantannę. Chodziło nie tylko o to, by poczekać, aż choroba ujawni się u potencjalnie zarażonych, ale także by roznoszące chorobę pchły pozdychały. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z procedurami, ale sęk w tym, że w ładowni statku znajdowała się bawełna i inne towary bogatych rodzin kupieckich z Marsylii. Pociągnięto za odpowiednie sznurki: uruchomiono koneksję (łapówek także nie można wykluczyć, choć nie zachowały się dowody na to) w efekcie kilkakrotnie zmieniano decyzję w sprawie Grand Saint Antoine. Ostatecznie statek odbył krótką kwarantannę i towary rozładowano. Tak nadeszła śmierć
Zobacz również: Pacjent M: Widział świat od tyłu i do góry nogami
Razem z towarami i załogą na ląd zeszły roznoszące chorobę pchły. Nie trzeba było wiele czasu, by zaraza rozlała się najpierw po Marsylii, a potem na całą Prowansję. Dżuma nazywana marsylską szalała po tej części Europy od 1720 do 1723 roku i pochłonęła 100 tysięcy istnień. Żyć, które można było ocalić, wystarczyło przestrzegać przepisów stworzonych właśnie po to, by unikać epidemii.
Zobacz również: Na tę wyspę nikt nie miał wstępu. Nawiedzały ją jedynie duchy ofiar